VOD to kablówka XXI wieku i będzie coraz gorzej. Coś poszło bardzo nie tak [OPINIA]

5 minut czytania
Komentarze

Pamiętam, że kablówka była dla mnie kiedyś oknem na świat. Z wytęsknieniem czekałem na nowe odcinki Dragon Ball, a i w Polsce pojawiały się seriale, do których wcześniej dostępu nie mieliśmy (Stargate – jakże to było odświeżające). Dziś sprawy mają się zupełnie inaczej, choć z perspektywy już dorosłego człowieka widzę, że niekoniecznie tak właśnie jest. Mogę nie korzystać z kablówki, ale mam ją i tak, choć pod inną formą. Serwisy VOD i streamingowe stały się kablówką XXI wieku, a to coraz bardziej… frustruje.

Kablówka XXI wieku – VOD i streaming przejął jej rolę

fot. marcociannarel

Żyjemy w ciekawych czasach, co poniekąd może być naszym przekleństwem. W większości posiadamy dostęp do praktycznie wszystkiego. Jedzenie można nam dostarczyć pod same drzwi, paczki również, a są i firmy, które przywiozą nam samochód. Chcemy posłuchać nowego albumu jakiegoś wykonawcy? Dwa kliknięcia w aplikacji i gotowe. Dostęp do wiadomości mamy 24 godziny na dobę i to z całego świata. Książki możemy czytać na smartfonach i też je kupować bez wstawiania z kanapy. Z filmami i serialami, na które kiedyś trzeba było czekać w telewizji, jest dziś dokładnie tak samo, jak z całą resztą wyżej wymienionych rzeczy. Od obejrzenia czegoś dzielą nas zazwyczaj dwa kroki.

Przedkładam streaming nad kino z kilku powodów, a najważniejszym jest dla mnie wygoda, ale nietrudno zauważyć, że zabrnęliśmy trochę za daleko. Może nie tyle my, jako odbiorcy, ale same firmy, które wypuszczają na rynek coraz to nowsze platformy. Nie trzeba daleko szukać, bo w Polsce mamy już takich gigantów jak Netflix, HBO Max, Amazon Prime Video, Disney+, Apple TV+, SkyShowtime, Viaplay, a do tego dochodzą jeszcze VOD.pl (choć tutaj o zawartość można się martwić), Canal+ Online, Player, Polsat i tak dalej. Chcąc posiadać dostęp do nich wszystkich, zapłaci się porównywalnie do tego, ile trzeba wydać na już mocno „wypasiony” pakiet kablówki lub satelity.

Oczywiście streamingi mają swoje plusy, których kablówka nam nie oferuje. Po pierwsze mamy dostęp do ekskluzywnych treści (np. seriale tylko dla danej platformy, jak Stranger Things dla Netflix czy The Boys dla Amazon Prime Video) i do wszystkich innych wtedy, kiedy mamy na to ochotę. Nie jesteśmy ograniczeni ramówką. I kolejny duży plus, streaming nie przerywa nam filmów reklamami. To jednak powoli się zmienia…

Zobacz też: Ukryte kody do Netflix – wyszukiwanie nigdy nie było tak łatwe.

Reklamy w streamingu zmienią go w kablówkę

4K czy Full HD
fot. GettySignatures/TARIK KIZILKAYA

W Stanach Zjednoczonych, a i na niektórych innych rynkach, Netflix oferuje już tańszy pakiet subskrypcji, gdzie wyświetlane są reklamy. HBO Max oraz Disney+ tak samo. Chcemy płacić mniej – oglądajmy reklamy. Teoretycznie ma być ich mniej, niż w telewizji, ale dalej jest to zaprzeczenie tego, czym streaming miał się różnić od kablówki. Dalej będzie można oglądać to, co chcemy i o której chcemy, ale przy wersji oszczędnej, reklamy staną się codziennością. I raczej trudno uwierzyć w to, że w przyszłości będzie ich mniej. Raczej możemy spodziewać się ich większego natężenia.

Mamy już za dużo treści

Kolejną rzeczą, która zbliża nas do kablówki w streamingach, to ilość produkowanych i kasowanych treści. Nie da się być na bieżąco, ponieważ nikt nie ma tyle czasu, by oglądać wszystkie nowe filmy i seriale. Dodajmy do tego te starsze produkcje, które często dodawane są do biblioteki jakiegoś serwisu, a wcześniej nie było ich w Polsce. Powoli zaczyna wyglądać to tak, jak program dowolnego kanału telewizyjnego, gdzie można umieszczać odcinek serialu po odcinku i to nigdy się nie skończy. Owszem, dobrze mieć wybór, ale to może przytłaczać. Zresztą tutaj powracamy do kwestii ceny. Chcąc oglądać wszystko, nasz portfel z pewnością to odczuje.

Mamy już za dużo streamingów

fot depositphotos autor VitalikRadko

Kupując dostęp do kablówki, otrzymujemy konkretne kanały. Wiadomo, że jak chcemy ich więcej, to kupujemy bardziej dopakowany pakiet. W przypadku streamingów i VOD już tak nie jest. Tutaj sami wybieramy, którą platformę chcemy oglądać i kiedy, co oczywiście jest dużym plusem. Jednak częste zmiany w ich bibliotekach sprawiają, że chcąc obejrzeć konkretny film, jak chociażby Wszystko wszędzie naraz, John Wick czy Krzyk, musimy się trochę „nagimnastykować”. Co nie zmienia tego, że to i tak lepsza rzecz, niż szukanie filmów w programie telewizyjnym. Streaming oferuje także większą możliwość w kwestii wyboru ścieżki dźwiękowej, czyli np. film można oglądać z lektorem lub napisami.

Streamingów jest jednak za dużo. Samych dużych platform w Polsce mamy już przynajmniej siedem, a może być i więcej. Robi się więc spory bałagan, który przypomina właśnie… kablówkę. Dużo wszystkiego, a finalnie i tak nie ma czego oglądać…

Motyw