Najlepsze gry na PlayStation VR2. Momentami aż żal zdejmować hełm z głowy

11 minut czytania
Komentarze

PlayStation VR2 gości już u mnie niecały miesiąc, lecz niestety, mój czas z tym sprzętem powoli dobiega końca. Jim Ryan za chwilkę zażąda zwrotu testowego egzemplarza, a ja zostanę ze swoim gołym PlayStation 5, pozbawionym możliwości hełmu nowej generacji. Na rynku pojawiło się jednak kilka gier, przez które próbuję sobie usprawiedliwić zakup tego gadżetu, nawet jeśli nie jest to najrozsądniejsza decyzja, jaką mogę dzisiaj podjąć.

Gran Turismo 7 VR — raj dla miłośników motoryzacji

Gran Turismo 7 premiera

Reakcję na pierwszy przejazd w Gran Turismo 7 VR mogę porównać tylko do ekstazy, którą odczułem, grając pierwszy raz w oryginalne Gran Turismo, na swoim stareńkim PS1. Jest to prawdopodobnie obecnie najbardziej immersyjne doświadczenie, jakie możecie napotkać korzystając z PlayStation VR2. Ta immersja była dla mnie najbardziej zauważalna, gdy jechałem przy słonecznym niebie. Siedzę wewnątrz kokpitu samochodu i sam fakt, że promienie rzucają światło na skórzane wnętrze, sprawia, że odczuwam znacznie więcej ciepła, niż sugeruje to temperatura pokoju.

Gran Turismo 7 VR autentycznie sprawiło, że nie chcę więcej grać w wyścigi na płaskim ekranie. Możliwość obrócenia głowy podczas wchodzenia w zakręt, patrzenie na wyprzedzany samochód, korygowanie głowy tak, aby zobaczyć więcej szczegółów na trasie — to są drobne detale, przez które zakochałem się na nowo w grze Polyphony Digital. Dla mnie nową zabawą jest też sprawdzanie różnych pojazdów pod kątem komfortu siedzenia w kokpicie oraz podziwianie wystroju wnętrz! No i przypomnijmy, wszystkie tryby Gran Turismo 7 są dostępne w wydaniu na hełm wirtualnej rzeczywistości.

Co ważne, aby czerpać pełnię przyjemności z Gran Turismo 7 VR, nie potrzebujecie nawet kierownicy z pedałami za kolejne tysiące złotych. Tytuł już wcześniej wspierał sterowanie za pośrednictwem żyroskopu, wbudowanego w kontroler DualSense. Obracanie padem jak kierownicą i wciskanie spustów L2 i R2 (adaptacyjne triggery!) zamienia każdy wyścig w marzenie, które nie chcesz, by się skończyło.

A przypomnijmy, Gran Turismo 7 już i bez PlayStation VR2 było fenomenalnym symulatorem wyścigów. Problematyczna była progresja. W dniu premiery nie można było sprzedawać samochodów, a kampania dla pojedynczego gracza dalej jest mocno ograniczona przez niewielką aktualizację listy wyzwań.

Tylko właśnie, tytuł stoi jeszcze na fundamencie e-sportowego trybu sieciowego oraz technologicznego mistrzostwa, przez które jazda w trybie wirtualnej rzeczywistości jest orgazmem samym w sobie, niezależnym od kłopotów ekonomii gry. Nawet polubiłem się z trybem rajdowym, gdzie każdy wyskok to intensywne wibracje hełmu i kontrolera oraz nieustanna walka z opanowaniem poślizgu.

Horizon: Call of the Mountain — przedsmak wielkich gier na PlayStation VR2

Horizon: Call of the Mountain

Od roku nie mogę się wyzbyć wrażenia, że seria Horizon przybrała zupełnie nową rolę w hierarchii gier wydawanych przez PlayStation Studios. Z drugorzędnej marki stała się wystrzałowym benchmarkiem technologicznym, do którego po Forbidden West i Call of the Mountain wzdychają inne studia deweloperskie.

I nic w tym dziwnego, ponieważ startowy wystrzał na PlayStation VR2 udowadnia, że Sony ma potencjał na tworzenie wysokobudżetowych doświadczeń w wirtualnej rzeczywistości. Uważam, że Horizon: Call of the Mountain warto spróbować dla samej mechaniki wspinaczek, tych uskutecznianych gołymi rękoma, ale też i z pomocą pary czekanów.

Co Horizon: Call of the Mountain robi jeszcze świetnie, to samo wprowadzenie gracza w meandry wirtualnej rzeczywistości. Jedzenie jabłek jako uzupełnienie zdrowia to banał, ale malowanie farbkami po ścianach, szybkie wyciąganie strzał i walka łukiem z maszynami, wyskoki podczas wspinaczek i desperackie chwytanie się czekanem, opatrzone charakterystycznym, opadającym poślizgiem. Nawet grając w trybie siedzącym, łatwo się zapomnieć i spojrzeć w otchłań, przypominając sobie o starych lękach wysokości.

Choć wysokobudżetowe dzieło Sony należy traktować bardziej w kategorii dema technologicznego, kupując PlayStation VR2 lepiej już odżałować te 200 złotych i dopłacić do zestawu, który zawiera kod na Horizon: Call of the Mountain. Mówiąc o startowej linii gier na urządzenie, nie ma chyba drugiej tak spektakularnej wizualnie, a przy tym dedykowanej przygody na hełm Sony. Gran Turismo 7 to wyjątek, bo jednak mówimy o dużej aktualizacji do rocznej gry na płaski ekran.

Thumper VR — psychodeliczna żyleta

Thumper

Psychodeliczna gra rytmiczna, w której pędzisz na złamanie karku małym żuczkiem i pokonujesz bossów. Choć to zdanie jest prawdziwe, w żaden sposób nie opisuje frajdy, jaka towarzyszy rozgrywce w Thumper VR. Co najlepsze, nie jest to pozycja ekskluzywna dla PlayStation VR2. W tytuł możemy również grać na płaskim ekranie, ale moim zdaniem, to nie jest wtedy kompletne doświadczenie. Ten motyw będzie się zresztą powtarzać w kolejnych opisywanych pozycjach.

Szczerze mówiąc, nie myślałem, że Thumper VR może być tak odmiennym doświadczeniem w wirtualnej rzeczywistości. Nie dość, że przez słuchawki otrzymałem fenomenalny dźwięk przestrzenny, to jeszcze obraz zyskał dodatkowej ostrości, prędkości animacji, a także głębi. Z daleka widziałem zbliżające się przyciski, obracając głowę, łatwiej przewidywałem zakręty, a odcięcie od świata zewnętrznego sprawiło, że na dobre zatopiłem się w kolorowych tunelach i ciężkich, industrialnych brzmieniach, jakie ta demoniczna i muzyczna podróż oferuje każdemu graczowi.

No i hej, to sensoryczne doświadczenie fantastycznie zostało wzbogacone przez wibracje hełmu PlayStation VR2 oraz kontrolerów VRSense. To tutaj również odkryłem, jak dłuższe korzystanie z tych manetek może być męczące dla rąk. Thumper VR to pozycja wymagająca nie lada szybkich reakcji, lecz swój poziom trudności wynagradza ekstatycznym wręcz przeżyciem.

Prosty system literkowej punktacji stawia na powtarzanie sekwencji i bicie własnych rekordów, co znacznie, ale to znacznie wydłuża żywotność tak krótkiej gry. Krótkiej, ale i taniej89 złotych to wręcz kradzież za jeden z najlepszych tytułów w historii hełmów wirtualnej rzeczywistości. Będę bardzo smutny, jeśli mając już PlayStation VR2, przegapicie ten konkretny tytuł.

Tetris Effect: Connected — lek na niespokojny umysł

Tetris Effect: Connected

Ja wiem, ja wiem. Tetris nie brzmi jak pierwszy wybór świeżo upieczonego posiadacza PlayStation VR2. Mówimy tu jednak o wyjątkowym dziele, które stawia na narkotyczne, sensoryczne doświadczenia z kultową grą z GameBoya w tle. Krótko mówiąc, granie na lepszych słuchawkach jest wręcz sugerowane!

Sercem tytułu jest tryb Journey, w którym przemierzamy 27 etapów okraszonych unikatowymi animacjami oraz utworami muzycznymi. Patent polega na tym, że wszystko, co robimy w Tetrisie ma wpływ na otoczenie. Niezależnie od tempa przekładania klocków, obraz współgra z dźwiękiem w niepowtarzalnej symfonii, którą gracz zauważa natychmiastowo.

Wirtualna rzeczywistość tylko podbija te efekty wizualne. Jeden etap będzie polegać na pływaniu na oceanie, gdzie z każdą ułożoną linią, delfiny radośnie będą wyskakiwać z wody i chlapać w kierunku naszej głowy. Inny poziom to pustynia z wielbłądami, która wraz z postępami, zamienia się w powierzchnię Księżyca. Ruszając głową, gracz może obserwować na niej jeden z kosmicznych łazików.

Dwie ważne sprawy — Tetris Effect: Connected jest dostępny również na płasko, a bez PlayStation VR2 to dalej fenomenalna pozycja. Już samo granie na dobrych słuchawkach daje mnóstwo frajdy, no i tryb podróży nie boi się przyspieszyć z tempem spadania klocków, przez co gra potrafi rzucić wyzwanie mniej zaawansowanym wyjadaczom układanki.

No i nawet posiadając hełm wirtualnej rzeczywistości, dalej możecie grać na kontrolerze DualSense. Przydatne, bo VRSense nie mają wbudowanego krzyżaka, niezwykle przydatnego w tej pozycji. Każdy, kto szuka niepowtarzalnych i sensorycznych doświadczeń musi spróbować Tetris Effect: Connected, nawet w premierowej cenie 179 złotych. Zwłaszcza że autorzy gry, studio Enhance, mają na PlayStation VR2 jeszcze jeden hicior, który koniecznie musicie sprawdzić.

Rez Infinite — cybernetyczny taniec wystrzałów

Rez Infinite

Niepokojącym motywem przewodnim wśród startowych gier na PlayStation VR2 jest fakt, że trudno je nazwać całkowicie nowymi tytułami. Podobnie jak w przypadku Thumper VR oraz Tetris Effect: Connected, drugie dzieło studia Enhance to również odkop, i to srogi, bo z PlayStation 2.

Od swojego oryginalnego wydania w 2001 r., Rez Infinite dostał również wersję na pierwsze PlayStation VR, która usprawniała oryginalną formułę. Mówimy tu o sensorycznej, muzycznej strzelance z perspektywy trzeciej osoby, w której mechanizm śledzenia oczu jest wykorzystywany do celowania. Gdy namierzymy wrogów w tej fatamorganie obrazów, strzelamy intensywnie przyciskiem kwadrat. No i ponownie, to mała gra, więc piorunująco wysoka rozdzielczość robi tu ogromne wrażenie.

Podobnie jak w Tetris Effect: Connected, główną radość tu sprawia niespodzianka efektów wizualnych i dźwiękowych, jakie czekają na gracza w każdym z następnych etapów. Muszę też przyznać, przyspieszanie na triggerach oraz sterowanie głową to fenomenalny i płynny pomysł na rozgrywkę, który pozwala skupić się na czarach magików z Enhance.

Zdaję sobie sprawę, że mówimy o grze z 2001 r., lecz pewne doświadczenia są niepowtarzalne. Rez Infinite to jedna z gier, których trzeba spróbować na własną rękę. Może to nie będzie najdłuższa podróż, ale zapamiętacie ją na lata. No i to nie jest gra w pełnej cenie – 125 złotych. Istnieje również szansa, że macie już ją w swojej bibliotece — Sony rozdawało Rez Infinite jako zachętę do pozostania w domu podczas kampanii Play at Home w 2021 r.

Moss — najsłodsza mysz na świecie

Moss to jedna z produkcji, która wywraca myślenie o wirtualnej rzeczywistości do góry nogami. Jak niewiele pozycji na PlayStation VR2, to nie jest tytuł, który obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby. Zamiast tego, gracz spogląda na miniaturowy, trójwymiarowy świat, w którym steruje przesłodką myszką o imieniu Quill, próbując pomóc mu uratować wujka z rąk ognistego węża.

Tylko właśnie, jest to bardzo unikatowe podejście do rozgrywki, której najłatwiej porównać do Astro Bot: Rescue Mission (2018). Patent polega na tym, że oprócz zwykłej platformówki, szukamy w wirtualnej rzeczywistości interaktywnych elementów otoczenia, mogących pomóc naszej myszce w pokonaniu lokacji. Czasami trzeba coś odsunąć, wysunąć, lub spowolnić w czasie. Zobaczcie zresztą sami na poniższym fragmencie rozgrywki.

No i jako że to również konwersja z pierwszego PlayStation VR, jakość produkcyjna stoi tu na najwyższym poziomie. To również nie jest tytuł w pełnej cenie — zaledwie 109 złotych, choć najbardziej polecam zakup pakietu z kontynuacją, wydaną w marcu 2022 r. – tu już 174 złote, lecz i dwie kompletne gry.

Garść końcowych wniosków

To jest zdecydowanie lista 6 pozycji, jakie musiałbym mieć w bibliotece kupując PlayStation VR2. Pozwolę sobie jeszcze przyznać specjalne wyróżnienie dla Kayak VR: Mirage za niepowtarzalne doświadczenie pływania na kajaku, wykorzystujące żyroskopy kontrolerów VRSense. Niemniej jednak, nie uważam tego za tak kompletny produkt, by usprawiedliwiać jego zakup w pełnej cenie. Może na promocji?

Jeżeli jednak żadna z powyższych pozycji do Was nie przemawia, nie kupujcie PlayStation VR2 na siłę. Pokusa jest ogromna, ale to wsparcie czołowych studiów PlayStation może sprawić, że nowa platforma będzie jeszcze bardziej atrakcyjna. Więcej konwersji z pierwszego PlayStation VR, nowe gry wysokobudżetowe. Czekamy także na indycze klasyki — Beat Saber zapowiedziany, ale bez daty premiery. Gdzie jest polski SUPERHOT?

Chciałbym wierzyć, że SONY nie porzuci tej zabawki po roku. Aby VR dostał się do mas, PlayStation musi rozwijać bibliotekę gier, opierając się nie tylko na pracy zewnętrznych studiów i wydawców. Gran Turismo 7 VR jest fenomenalne, ale razem z Horizon: Call of the Mountain nie udźwigną ciężaru całego ekosystemu. Niemniej jednak, zachowuję ostrożny optymizm!

Motyw