Samsung Galaxy S23 nuda
LOKOWANIE PRODUKTU: KOMPUTRONIK

Próbowałem poczuć jakąkolwiek ekscytację przy premierze Samsung Galaxy S23. Zasnąłem

6 minut czytania
Komentarze

Oczywiście nie dosłownie, bo redakcyjnie staraliśmy się wrzucać najważniejsze informacje i podsumowania na bieżąco… ale prezentacja Samsung Galaxy S23 po raz kolejny potwierdziła, że na rynku smartfonów wieje nudą. Tyle że z roku na rok za ziewanie na widok nowych flagowców płacimy coraz więcej.

Co roku obiecuje sobie, że to czas najwyższy, aby wymienić mojego, czteroletniego już, flagowca. Teoretycznie wszystko na nim nadal działa, zdjęcia wciąż robi bardziej niż przyzwoite i poza drobną rysą na szybce tak naprawdę nic mu nie dolega. Ale sami wiecie, jak to jest – gdy człowieka kręcą nowe technologie i „siedzi” w tym wszystkim, regularnie odzywa się w nim potrzeba „przepuszczenia” kasy na coś nowego, gadżeciarskiego, efektownego. Ot tak, po prostu, aby pielęgnować swoją geekowską naturę nie tylko na ekranie, ale także i w tym bardziej namacalnym wymiarze.

Premiera Samsung Galaxy S23, czyli ile kosztuje nuda

No i co? No i mamy rok 2023 i kolejna wielka premiera, które potencjalnie mogłaby mnie popchnąć wreszcie do sięgnięcia do kieszeni, okazuje się ziew-festem. Samsung Galaxy S23 ani na papierze, ani w praktyce, złym telefonem nie jest. Parametry wydają się niezłe, co w obliczu „cięć” na jakie decyduje się wielu producentów należy zaliczyć mocno na plus. Aparat i zdjęcia jakie robi – także robią wrażenie. Problem w tym, że nie na tyle duże, aby kogoś ze sprawnym, dobrym smartfonem popchnąć nagle to wydania absurdalnej jakby nie patrzeć kwoty. Cena Samsung Galaxy S23 zawierają się w przedziale od 4600 do 8700 zł. Jasne – wszystko drożeje, inflacja rośnie jak na drożdżach, ale w sytuacji, w której stajemy przed wyborem wydania równowartości dwóch średnich krajowych za telefon, z którego posiadania nie ma niemal żadnych dodatkowych korzyści, decyzja wydaje się stosunkowo prosta.

I wiem, że nie jestem w tym myśleniu odosobniony. Bo wystarczy spojrzeć na to, jakie zainteresowanie wygenerowała premiera Samsung Galaxy S23 (i jakie zainteresowanie budzi telefon już po konferencji), aby jednoznacznie stwierdzić, że nowy smartfon od azjatyckiego giganta po prostu nikogo nie grzeje. Ani na serwisach technologicznych, ani na YouTube, Reddicie, Twitterze, ani na innych mediach społecznościowych. Jasne, to trend, który utrzymuje się od dłuższego czasu i nawet kolejne zapowiedzi od Apple budzą wyraźnie mniejsze emocje niż jeszcze 5 lat temu… ale odnoszę wrażenie, że wraz z Unpacked 2023 osiągnęliśmy poziom równy dnu. W kwestii ekscytacji oczywiście.

Zajrzyjmy do wnętrza

No bo tak naprawdę… czym się mamy ekscytować? Tym, że Galaxy S23 Ultra może mieć 1 TB wbudowanej pojemności, z której i tak nigdy nie skorzystasz? A nawet jeśli planowałeś telefon zapchać nagraniami, chociażby z praktycznego punktu widzenia większość osób zapisuje je na karcie SD, aby łatwiej było je przegrywać pomiędzy urządzeniami. A może 12 GB pamięci RAM? Kolejna spompowana wartość, z której podczas korzystania ze smartfona niewiele tak naprawdę wynika. A mówię to jako osoba, która mobilnie gra bardzo dużo. Na rynku nie ma i nigdy nie będzie produkcji, które korzystałyby w pełni z takich zasobów – i to z bardzo prostego powodu. Gry mają to do siebie, że chcą dotrzeć zwykle do jak najszerszego grona odbiorców, a nie do wąskiej grupy z najbardziej „upasionymi” urządzeniami. Te bardziej złożone produkcje, które machają do nas już na horyzoncie i tak przepuszczane są przez chmurę, bazowa moc samego telefonu nie ma tu więc nic do rzeczy.

No to może przy profesjonalnym montażu ma smartfonie by się to przydało? Tu także pudło, bo choć część materiałów da się oczywiście sensownie skleić na telefonie, żaden szanujący się filmowiec nie zrezygnuje z tego, co oferują desktopowe rozwiązania. No, chyba że występują akurat w materiale promocyjnym Galaxy S23 i będą usilnie przekonywać, że mobile to przyszłość kinematografii. Do nagrywania – jak najbardziej, śmiało, kręćcie co chcecie, ale postprodukcja przy poważnych filmach zawsze będzie odbywała się na równie poważnym sprzęcie.

Piękno spowszedniało

Myślę, że Samsung zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że w kwestii parametrów – choć są one naprawdę niezłe – nie ma tak naprawdę ludziom zbyt wiele do zaoferowania. To nie ich wina – po prostu tak wygląda rzeczywistość, że po erze dynamicznego rozwoju, powoli docieramy do ściany i przestrzeń na przełom dramatycznie się skurczyła. Ewidentnie swojej szansy na „wzbudzenie emocji” przy Galaxy S23 upatrywano za to w module aparatu. Tyle że ponownie, bez względu na to ile obiektywów się tam da, jakich przysłon nie zastosuje, jakich matryc nie wpakuje – efekt to niemal ta sama śpiewka co przez ostatnie kilka lat. Patrzę na zdjęcia, jakie robi Samsung Galaxy S23 i myślę sobie „no ładne, ładne”. W czym więc problem? A no w tym, że dokładnie to samo mówię, patrząc na zdjęcia robione przez iPhone’a 14, Galaxy S22, Oppo Find X5 Pro, Xiaomi 12T Pro czy Galaxy S21 FE. A także starsze modele od większych producentów. W nowej propozycji od Samsunga nie ma niczego przełomowego, a niemal każda przewaga jaką na papierze ma Galaxy S23 nad innymi rozwiązaniami, jest to „przykrycia” poprzez software i AI poprawiające zdjęcia.

Także i sama forma smartfona od Samsunga sprawia, że podczas konferencji musiałem sobie podklejać oczy, aby mi się nie zamknęły z nudów. Jasne – mamy ustaloną od lat formę mobilnych urządzeń i nie oczekiwałem eksperymentów pokroju Galaxy Z Flip4 czy Galaxy Z Fold4, ale na miłość boską… chociaż trochę odróżnijcie się od tego, co było rok czy dwa lata temu! Przynajmniej w kwestii dostępnych kolorów! Jeżeli siedzicie w temacie, istnieje pewna szansa, że rozróżnicie modele Ultra poniżej. Wiecie, ile wynosi? Równo 50%. Albo traficie, albo nie.

No to sprawdźmy, czy zgadliście. Od lewej mamy Galaxy S22 Ultra, a po prawej nowego Galaxy S23 Ultra. Gdyby nie inne tapety i delikatnie różna „obwódka” wokół obiektywów, wyglądałyby tak samo. Skoro już więc coś identycznego widzieliśmy rok temu, niemal takiego samego dwa i trzy lata temu… dlaczego akurat teraz miałoby to wzbudzać jakiekolwiek emocje?

Obudźcie mnie, gdy skończy się wrzesień

To też nie tak, że w kwestii designu zewnętrznego nie da się zrobić niczego oryginalnego i wszystkie koncepty mamy „rozpykane”. Jest wręcz przeciwnie, co udowodnił niedawno chociażby Nothing Phone (1). Wiem, dlaczego Samsung podchodzi do tematu tak zachowawczo i bezpiecznie – boi się, że zbyt duża zmiana „odstraszy” przeciętnego użytkownika. Zapomina tylko o jednym – on i tak już jest przerażony ceną nowych flagowców. I dlatego szukając nowego telefonu, o wiele bardziej skłonny jest wybrać którąś ze znacznie tańszych alternatyw.

Jeżeli już miałby się zdecydować na tak dużą inwestycję, musiałby w zamian otrzymać coś po prostu wyjątkowego. A Samsung Galaxy S23 wyjątkowy nie jest ani trochę.

Lokowanie produktu: Komputronik

Motyw