HP T530 – kupiłem mini komputer za 150 zł. Coś dla szukających alternatywy dla Raspberry Pi

10 minut czytania
Komentarze

Niedostępność Raspberry Pi 4 spowodowała, że osoby, które zainteresowane były nabyciem możliwie, jak najmniejszego komputera muszą szukać alternatyw. Naturalnie bardzo szybko przełożyło się to na sytuację rynkową, a wcześniej zupełnie niezauważane terminale zaczęły przyciągać uwagę. Możecie jednak teraz zacząć się zastanawiać – dlaczego cienkie klienty zaczęły stawać się alternatywą dla Raspberry Pi 4? W końcu to zupełnie inne urządzenie! Okazuje się jednak, że można zrobić z nimi więcej niż się wydaje, choć nie mają one tak gigantycznego wsparcia społeczności, to ich zastosowanie jest bardzo szerokie.

Aby sprawdzić możliwości takiego terminala, postanowiłem nabyć model HP T530. Dlaczego akurat ten? Uznałem po prostu, że patrzenie na surową moc obliczeniową nie ma sensu i zwróciłem uwagę także na pobór prądu oraz dostępne porty. Obecnie w końcu brak gniazd USB typu 3.0 to bardzo duże utrudnienie, w szczególności, że terminale mają z natury ograniczone możliwości dyskowe. Ten komputer towarzyszył mi przez ponad tydzień i mam garść przemyśleń, którymi chciałbym się z wami podzielić…

Oczywiście zanim zaczniemy – 150 zł to cena, jaką udało mi się znaleźć na rynku urządzeń używanych. Za całkowicie nowy model, trzeba zapłacić w niektórych miejscach kilkukrotnie więcej – ale z uwagi na to, że to komputer dość wiekowy (debiutował bodajże w 2017 roku), znalezienie „nówki” w ofercie sklepów graniczy z cudem i nie jest w ogóle godne rozważenia.

HP T530 – powiew świeżości w ekstremalnie niskim budżecie!

HP T530
fot. Android.com.pl / Dominik Izydorczyk

Muszę przyznać, że nie oczekiwałem zbyt wiele po terminalu… i bardzo miło się zaskoczyłem, przynajmniej na początku. Sprzęt ten robi bowiem bardzo dobre pierwsze wrażenie i choć zakupiłem egzemplarz poleasingowy, to drobne otarcia i rysy w ogóle mi nie przeszkadzały. Zaskoczyła mnie przede wszystkim jakość wykonania. Choć HP T530 jest w pełni wykonany z tworzywa sztucznego, to jest ono dobrej jakości, a co najważniejsze czuć solidną konstrukcję. Nie są to jednak jedynie osobiste odczucia, a niepodważalny fakt, bo szybko po rozebraniu sprzętu okazało się, że HP zastosowało grubą blachę do wzmocnienia całej obudowy.

Nie inaczej jest też w kontekście dostępnych portów, choć muszę zaznaczyć, że ja wybierałem dany model w oparciu o zastosowanie domowe. Nie znajdziemy tutaj przykładowo przydatnego portu szeregowego RS232, który jest do dzisiaj chętnie wykorzystywany tam, gdzie terminale znajdują faktyczne zastosowanie. Zamiast tego mamy bardzo bogaty, ale jednak tradycyjny zestaw. Są dwa złącza DisplayPort, 3x USB 3.0, 2x USB 2.0, port Ethernet oraz USB typu C.

HP T530 porty
fot. Android.com.pl / Dominik Izydorczyk

Głównie przydatna jest tutaj mnogość portów USB w standardzie 3.0. Wcześniej wspominałem o ograniczonych możliwościach dyskowych i to właśnie USB ratuje tutaj tę sytuację. Wewnątrz obudowy zamontujemy bowiem jedynie dyski m.2 SATA, które raczej mało kto w domu posiada, a w standardzie podczas zakupu mamy do wyboru jedynie 8 lub 16 GB. Ja wybrałem tę pierwszą opcję, bo posiadałem w domu niewielką 64 GB pamięć. Jeśli jednak i wy jesteście zainteresowani takim zakupem, to wybierzcie 16 GB, bo jest to minimum do instalacji jakiegokolwiek systemu.

Naprawdę ładna, dobrze wykonana i przemyślana konstrukcja, a także mnogość popularnych portów powoduje, że HP T530 daje wrażenie obcowania ze sprzętem stosunkowo współczesnym. Wiem, że początek brzmi jak recenzja, ale po prostu musiałem przybliżać wam istotę tego urządzenia. Terminalami w końcu do niedawna mało kto się interesował i trzeba wręcz nakreślić fakt, że ich niska cena nie wynika z tego, że są one zrobione po najniższej linii oporu.

Komputer za 150 zł i Windows 10? Nawet o tym nie myślcie…

Jako że microsoftowe okienka są najpopularniejszym systemem operacyjnym w naszym kraju, to był to mój pierwszy wybór i dobre wrażenie niestety bardzo szybko zanikło. Nie będę was oszukiwać – jest bardzo źle i używanie tego sprzętu pod Windowsem było istną przeprawą przez piekło. Posiadając tak słaby sprzęt, można bezproblemowo zauważyć, jak bardzo rozrosły się okienka i jak duże mają obecnie zapotrzebowanie na moc obliczeniową.

Wyobraźcie sobie, że tylko na pulpicie bez uruchomionego żadnego innego procesu zużycie procesora utrzymuje się ciągle na 100%. RAM także w ekstremalnie szybkim tempie zapycha się, powodując kilkusekundowe przestoje w działaniu. Na wszystko tutaj trzeba poczekać zdecydowanie za długo, a gwoździem do trumny jest uruchomienie przeglądarki. Zapomnijcie o przeglądaniu internetu w więcej niż jednej karcie. Oglądanie filmików na YouTube także jest raczej dla bardzo cierpliwych. Co prawda, gdy już wszystko się załaduje, to 720p odtwarzane jest względnie płynnie, ale można odczuć sporadyczne rwanie obrazu.

Ile klatek gubi HP T530 odtwarzając film w 1080p? Praktycznie wszystkie

Były momenty, że ten komputer za 150 zł miałem ochotę po prostu wyrzucić przez okno i dać sobie spokój z dalszymi testami. Połowicznie tylko pomogło odchudzenie systemu z licznych procesów, które Windows uruchamia sobie w tle. Spadło faktycznie zużycie procesora, zwolniło się trochę pamięci operacyjnej, ale trudno i tak było mówić o sukcesie. Przycięcia po prostu zdarzały się rzadziej, ale nadal były obecne i czasem trzeba było resetować sprzęt, aby powrócił on do życia. Byłem przekonany, że ta droga przez mękę nie zwiastuje już niczego dobrego, ale po raz kolejny się pomyliłem.

HP T530 pod Linuxem to zupełnie inny sprzęt

Po trzech trudnych dniach postanowiłem zmienić system na jakąś lekką dystrybucję Linuxa, aby zejść możliwie jak najniżej z zapotrzebowaniem na moc obliczeniową. Nie łudziłem się, że da to jakieś spektakularne efekty, ale końcowo okazało się, że pingwinkowy system odmienił to urządzenie nie do poznania.

Aby spróbować czegoś nowego, zainstalowałem ZorinOS w wersji Lite. Wcześniej miałem już styczność z tą dystrybucją przy okazji realizowania materiału o systemach operacyjnych na słabe komputery, ale wcześniej instalowałem go i tak na mocniejszej maszynie niż obecnie. Okazał się to jednak strzał w dziesiątkę i faktycznie zapotrzebowanie systemowe znacząco spadło, co pozytywnie przełożyło się na doświadczenie korzystania z HP T530. Wszystkie wykonywane operacje znacząco przyspieszyły – przeglądanie internetu stało się zdecydowanie bardziej komfortowe, a oglądanie filmików na YouTube w 720p nie rwie jak na Windowsie.

Pod Linuxem nasza strona nawet na tak „powolnym” sprzęcie wczytuje się w zaledwie kilka sekund. Na okienkach nie chciała wczytać się wcale.

Ponadto sprawdziłem też responsywność w preinstalowanym pakiecie biurowym LibreOffice, czy prostą obróbkę zdjęć w Gimpie i jest naprawdę dobrze. Czasem na naniesienie warstw w wyższych rozdzielczościach trzeba trochę poczekać, ale jak przypomnę sobie, że na okienkach dłużej czekałem na otwarcie eksploratora plików, to muszę przyznać, że w końcu jakoś to działa.

Do czego można wykorzystać taki sprzęt?

Wiadomo już, że taki komputer za 150 zł nie jest żadnym demonem prędkości i w kwestii wydajnościowej nie potrafi zbyt dużo. Nasuwa się zatem pytanie – do czego realnie można taki sprzęt wykorzystać? W głowie zrodziło mi się kilka scenariuszy, jeszcze zanim ten sprzęt nabyłem. W tej kwestii na szczęście w końcu się nie pomyliłem i faktycznie zauważam obecnie zastosowanie dla takiego terminala.

fot. Android.com.pl / Dominik Izydorczyk

Przede wszystkim, jako że absolutnie kocham retro granie, to sprawdziłem działanie starszych gier i emulatorów. Pod tym względem HP T530 sprawdzał się nieźle, choć ciągle trzeba mieć świadomość jego licznych ograniczeń oraz braku obsługi pewnych instrukcji. Zapomnijcie zatem o płynnej emulacji PS2 oraz innych konsol 6 generacji. Nie można także zaszaleć z podbijaniem rozdzielczości w grach z PSP. Końcowo jednak jestem naprawdę zadowolony. Sprawdziłem kultowego Kangurka Kao, pierwszą Mafię, GTA Vice City, Twierdzę Krzyżowiec i kilka innych tytułów – wszystko działało bezproblemowo. Wyjątkiem niestety okazał się jednak Gothic, który niezależnie od wybranej rozdzielczości oscylował wokół 10 klatek. Przestarzały silnik nawet pomimo wgraniu łatek po prostu nie polubił się z układem graficznym.

fot. Android.com.pl / Dominik Izydorczyk

A czy można zagrać w coś nowszego? Oczywiście, że tak! W tym przypadku jednak trzeba się ratować streamingiem. W przypadku GeForce Now oraz Steam Linka płynność była na zadowalającym poziomie. Jeśli szukacie zatem czegoś małego, taniego i energooszczędnego do gier retro i streamingu, to HP T530 powinien spełnić wasze oczekiwania.

Sens takiego urządzenia widzę także w kontekście pierwszego komputera dla dziecka. Na takim terminalu bez przeszkód możemy nauczyć dziecko podstaw obsługi systemu operacyjnego, uruchomimy prostsze gry, czy pokażemy działanie pakietu biurowego. Na pełnoprawny, wydajny komputer przyjdzie w końcu czas, a na początek taki miniPC w zupełności wystarczy. W szczególności jest to dobra opcja, bo musimy siłą rzeczy zdecydować się na Linuxa. Większość z dystrybucji ma rozbudowane funkcje blokady rodzicielskiej oraz przydzielania uprawnień. Bez większych trudności zatem można zablokować niepożądane treści i odebrać kluczowe uprawnienia zwiększając tym samym znacznie bezpieczeństwo.

HP T530 wnętrze
fot. Android.com.pl / Dominik Izydorczyk

W końcu nie wypada nie wspomnieć o potencjale dużej ilości gniazd USB 3.0. Zaopatrując się w dyski 2.5 cala oraz obudowy na USB możemy postawić domowy serwer plików, który jest bardzo przydatny, jeśli pracujemy na kilku urządzeniach w domu. Ten proces opisywałem już w jednym ze swoich artykułów, więc jeśli jesteście zainteresowani takim wykorzystaniem terminala, to odsyłam was właśnie tam!

Czy warto kupić terminal HP T530?

Jak zawsze w takich przypadkach – odpowiedź nie jest jednoznaczna. W moim przypadku taki terminal jest naprawdę przydatnym urządzeniem w domu i znalazłem dla niego szereg przydatnych dla siebie zastosowań. Nie znaczy to jednak, że i w waszym przypadku tak będzie. Terminale są na ogół dość kiepskimi sprzętami pod względem wydajnościowym. Jeżeli zatem myślicie, że go po prostu kupicie, zainstalujecie Windowsa i wszystko będzie śmigać, to niestety jesteście w dużym błędzie.

fot. Android.com.pl / Dominik Izydorczyk / Instalacja Windowsa na tym terminalu trwa zresztą całe wieki. Dawno nie widziałem, aby Windows na dysku SSD instalował się dłużej niż 20 minut. Tutaj trwało to blisko godzinę.

Jest to urządzenie dla tych, którzy mają czas i ochotę się z tym bawić. Trzeba bowiem mieć świadomość, że nie zostały one przystosowane do działania pod normalnymi systemami operacyjnymi. Unikalny hardware czasem powoduje problemy, a dostępność sterowników pod konkretne systemy jest ograniczona. Warto zatem przed zakupem jakiegokolwiek terminala zrobić rozeznanie w kontekście biosu, sterowników i możliwości ewentualnej rozbudowy.

Jeżeli jednak po przeczytaniu tego artykułu, w waszej głowie zrodziły się pomysły na jego wykorzystanie, to nie widzę przeszkód przed takim zakupem. Jest to sprzęt, który naprawdę pozytywnie zaskakuje i choć jego możliwości faktycznie mocno odstają od standardów 2023 roku, to w określonym zastosowaniu jest to po prostu strzał w dziesiątkę!

Motyw