Wear OS może prześcignąć watchOS. Czeka nas zalew tanich, ale dobrych smartwatchy [OPINIA]

6 minut czytania
Komentarze

Przygodę z „inteligentnymi zegarkami” rozpocząłem w 2015 roku, kiedy zakupiłem Huawei Watch. Niestety, Android Wear prezentował się wówczas naprawdę kiepsko, a jego działanie było jeszcze gorsze niż jego wygląd. Codzienne „zawieszenia” i opóźnienia były na porządku dziennym. To popchnęło mnie w kierunku smartwatchy Samsunga i Tizena. Po tej dwuletniej przygodzie postanowiłem wrócić do Wear OS – czyli byłego Android Wear. W międzyczasie miałem też krótki epizod (około roku) z flagowcem Garmina.

Wear OS jednak przekonał mnie do powrotu z uwagi na to, że Google postanowiło nawiązać współpracę z Samsungiem i naprawić praktycznie wszystko, co funkcjonowało fatalnie od początku istnienia platformy. To się naprawdę udało! Dzisiaj widać rosnącą liczbę użytkowników Wear OS. Smartwatche Samsunga stały się bardzo popularne, a następni producenci widzą, co się dzieje i już przymierzają się do wydania zegarków z ulepszonym systemem Google. To wszystko sprawi, że platforma ta za kilka lat może przegonić watchOS od Apple, który jest królem oprogramowania na zegarki pod względem udziału w rynku, płynności działania i liczby przydatnych funkcji.

Wear OS niczym feniks z popiołów

Początki Wear OS (a wcześniej Android Wear) były naprawdę koszmarne. Tu wszystko było nie tak – pętla złych decyzji, niepowodzeń oraz negatywnego podejścia współpracujących z Google firmami. Wear OS był tak źle zoptymalizowany, że potrzebował zdecydowanie więcej niż 1 GB RAM do poprawnego działania. Kilka lat temu jednak producenci smartwatchy montowali jedynie 512 MB RAM. Do tego należy dodać absolutnie beznadziejne procesory od Qualcommu np. Snapdragon Wear 2100 czy Snapdragon Wear 3100, który został wprowadzony na rynek w drugiej połowie 2018 roku. Wydajność tego procesora była na poziomie poprzednika.

Fossil Wear OS

Przez lata zatem Wear OS musiał mierzyć się z hardwarem, który nie był w stanie udźwignąć systemu. Można tu winić producenta chipsetów, ale także firmy produkujące urządzenia noszone jak np. Fossil czy Mobvoi. Z drugiej strony wina leży po stronie Google, które dostarczyło tak bardzo „ciężki” i zasobożerny system. Na domiar złego kombinacja hardware’u i software’u sprawiała, że wiele smartwatchy nie potrafiło „wytrzymać” pełnego dnia bez podłączenia do źródła prądu. Czas działania na jednym ładowaniu odstraszał wielu klientów. Taki impas trwał aż do 2021 roku, kiedy to Google oficjalnie ogłosiło współpracę z Samsungiem nad nowym Wear OS.

Samsung przetarł szlaki, kolejni producenci za rogiem

Przez lata Wear OS miał wsparcie od jedynie dwóch producentów zegarków – Fossil i Mobvoi.  Wielu klientów nie znało jednak tych marek, co również potrafiło ich odrzucić przy decyzji zakupowej. Odkąd do gry wszedł Samsung, sytuacja powoli zaczęła się zmieniać. Koreański gigant wydał w 2021 roku Galaxy Watch4, który z marszu okazał się hitem sprzedażowym. Urządzenie było tanie i funkcjonalne, a Wear OS działał na nim bez żadnych zająknięć.

Samsung Galaxy Watch4 wrażenia

Co ciekawe, smartwatch był w 2021 tak popularny wśród klientów, że pozwolił Wear OS na zdobycie aż 17% udziału w rynku w zaledwie jeden kwartał! To aż 13 punktów procentowych wzrostu w stosunku do 2 kwartału 2021 roku. Ta sytuacja pokazała, że świetnie zrobiona platforma ma potencjał sprzedażowy i może prześcignąć watchOS od Apple.

Tutaj jednak potrzebny jest udział kolejnych firm, które włączą się do walki o nadgarstki klientów. Rok temu Google podniosło rękawicę z bardzo nieudanym Pixel Watchem (czas działania na baterii był niesatysfakcjonujący). W tym roku gigant jednak podobno naprawił swój błąd przy okazji modelu Pixel Watch 2.

Google Pixel Watch 2 smartwatch
fot. materiały prasowe/Google

Na tym jednak nie koniec, ponieważ tuż za rogiem czają się kolejni producenci, którzy zobaczyli, że Wear OS może się podobać i może dać zarobić. OnePlus to wie – firma zamierza wypuścić na rynek smartwatcha z Wear OS, jednak jego specyfikacja nie jest znana na ten moment. Ponadto według portalu Sammobile, OPPO i Realme też pracują nad nowym smartwatchem z okrągłym ekranem o rozdzielczości 466 x 466 pikseli.

Fot. Materiały prasowe Xiaomi

Jednak największym konkurentem Samsunga, który może namieszać na rynku urządzeń noszonych z Wear OS, jest Xiaomi. Google zapowiedziało, że pierwszym smartwatchem Xiaomi z Wear OS ma być Xiaomi Watch 2 Pro. Według portalu Sammobile, urządzenie ma mieć okrągły 1,43-calowy ekran OLED o rozdzielczości 466 x 466 pikseli. W środku znajdzie się procesor Snapdragon W5+ Gen 1, aż 2 GB RAM, 32 GB pamięci i bateria o pojemności 500 mAh. Ta specyfikacja, przynajmniej na papierze wskazuje, że urządzenie będzie demonem prędkości, a dwudniowy czas działania bez ładowarki okaże się tu standardem. Ponadto plotki wskazują na obudowę ze stali nierdzewnej i obrotową koronę. Dodatkowymi funkcjami mogą być: czujnik tętna, EKG, czujnik temperatury skóry, śledzenie snu i około 150 trybów sportowych.

Jeśli takie smartwatche będą standardem na rynku Wear OS, to globalny sukces tej platformy jest w zasięgu ręki. Konkurencja w tym obszarze przyczyni się do jeszcze lepszych produktów także od Samsunga.

Według analityków Counterpoint Research Wear OS miał 18% udziału w rynku w 2022 roku, a watchOS aż 57%. Platformie Google zatem brakuje jeszcze wiele, aby dogonić tę od Apple. Wierzę jednak, że przystąpienie do „zabawy” takich firm jak Xiaomi, Oppo i OnePlus pozwoli na bardziej dynamiczny rozwój Wear OS zwłaszcza na rynkach azjatyckich, co finalnie za kilka lat przełoży się na dominację systemu pod względem udziału w rynku.

Wear OS z pewnością wiele zmieni na rynku smartwatchów. Jeśli jednak potrzebujecie inteligentnego zegarka teraz — i niekoniecznie musi to być smartwatch z tą platformą, możecie zerknąć na modele, które już aktualnie na rynku. Ranking najlepszych smartwatchów czy zestawienie najlepszych outdoorowych zegarków Garmina uwzględnia nieco droższe modele, ale mamy też tańsze propozycje w tej kategorii:

Źródło: Sammobile

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw