star wars luke skywalker remake

Vader będzie kobietą? Remake Star Wars od Disneya może być najgorszym pomysłem z możliwych

8 minut czytania
Komentarze

Disney powoli zaczyna zniżać się poniżej poziomu Disneya w swoich kolejnych planach na przyszłość. Wieści z korytarzy Hollywood niosą, że tym razem w planach jest remake oryginalnej sagi Star Wars. Jesteście gotowi na nowe wersje Luke’a, Hana i Lei? Bo Disney chyba tak.

Remake Star Wars, czyli Disney w stanie kreatywnego bankructwa?

star wars stary luke skywalker

Patrząc na obecne problemy finansowe Disneya, zarówno w kontekście serwisu Disney+, parków rozrywki jak i tego, że ich ostatnie filmy były katastrofami finansowymi (nowy „Indiana Jones” to jedna z największych kasowych klap w historii kina) można stwierdzić, że firma ta jest bliska realnego bankructwa. Szczególnie gdy porównamy sobie ceny ich akcji sprzed roku ze stanem na dziś. Ale odłóżmy sprawy pieniężne na bok. Disney, który jeszcze do lat 90. minionego wieku był ostoją kreatywności, przez ostatnie 30 lat zmienił się w bezduszną korporację, która wyspecjalizowała się w wykupywaniu innych znanych marek i zarzynaniu ich na oczach fanów. Od MCU, przez Indianę Jonesa i Pixara po Gwiezdne wojny. Ich drugą specjalnością były remaki ich własnych filmów. Obecnie doszło do tego, że Disney tak bardzo nie umie/nie chce/nie może wymyślić nic nowego i oryginalnego, iż w planach ma remaki animacji raptem sprzed kilku lat. Niedawno ogłoszono np. remake „Vaiany” z 2016 roku. Nie zdziwię się jak niedługo ogłoszą remake „Krainy lodu”, choć przyznaję, jak na standardy Disneya ten film jest stary, bo z… 2013 roku.

W każdym razie, gdy połączymy ze sobą dwie najgorsze cechy, która ta firma obecnie objawia, czyli niszczenie uwielbianych i kultowych marek z przemożną potrzebą robienia remaków to otrzymamy – remake Star Wars. Bo niby co innego mogliby wymyślić? Disney uparcie omijał setki książek w uniwersum Star Wars, z których mógłby czerpać masę pomysłów, bo chciał robić wszystko po swojemu, tzn. tak jak to chciała Kathleen Kennedy. Model ten zakłada zbesztanie oryginalnych bohaterów serii i wprowadzenie w ich miejsce „silnych” postaci kobiecych. Tak było w trylogii sequeli Star Wars, tak było z Indianą Jonesem, tak było też ostatnio z serią „Ahsoka”. Sęk w tym, że to niezbyt dobrze „idzie”.

Rey nie jest zbyt lubianą postacią, zresztą fakt, że tajemnica jej pochodzenia jest tak podobna do historii Luke’a Skywalkera, pokazuje, że scenarzystom nie chciało się jej nawet porządnie napisać. Cała trylogia sequeli zbiera bardzo skrajne opinie, kolejne seriale Star Wars dostępne na Disney+ mają coraz mniejszą widownię (a kosztują niemało). Od 2015 roku Disney dokonał niemożliwego – poważnie nadwyrężył tę kultową markę do tego stopnia, że zdołał odsunąć od niej całe rzesze wieloletnich fanów, którzy po prostu odpuścili sobie już to uniwersum. Plany na przyszłość ciągle są niejasne, bo Disney nie wie do końca, w którą stronę pójść. W tej sytuacji co pozostaje? Nakręcić Star Wars od początku raz jeszcze. W sumie przecież „Przebudzenie Mocy” było na dobrą sprawę nieformalnym remakiem „Nowej nadziei”, a teraz widać, że były to być może właśnie pierwsze przymiarki do remaku w sensie dosłownym.

A może remake Star Wars to nie taki zły pomysł?

O tyle coś może być na rzeczy, że Matthew Vaughn, twórca serii „Kingsman”, który gościł niedawno w podcaście Happy Sad Confused wyraził chęć nakręcenia takiego remaku.

– Dla mnie praca nad filmem „Gwiezdne Wojny” to zabawa z postaciami, które kochałem. Gdyby mi powiedzieli, czy chcesz zrestartować Gwiezdne Wojny, mieć Luke’a Skywalkera, Hana Solo i Vadera i zrobić swoją wersję? Wszyscy powiedzieliby, że jesteś idiotą, żeby próbować, ale mnie to podnieca…. Czy te postaci z filmu  z 1977 roku są naprawdę tak „święte”, że nie można tego powtórzyć dla nowej publiczności? – mówi Vaughn.

W jakimś sensie trochę się z nim zgadzam. Nie uważam, że w sztuce nie powinno się dotykać pewnych historii, bohaterów, pomysłów, bo z jakiegoś powodu są one nietykalne. Sztuka, szczególnie sztuka popularna to przecież i tak w większości recykling paru klasycznych, archetypicznych historii, opowiadanych w kółko na nowo. Oczywiście z jednej strony sequele i remaki są nowotworami współczesnego kina rozrywkowego, bo bazują na wtórności do n-tej potęgi. Ale też znam parę remaków, które wniosły wiele do oryginału, a nawet go przewyższyły. Ale są to przeważnie remaki filmów z czasów, gdy kino stawiało jeszcze swoje pierwsze kroki. Dla remaku powinno być naprawdę solidne uzasadnienie, bazujące na tym, że może wersja pierwotna nie wykorzystała w pełni potencjału danej opowieści, albo miała spore braki w warstwie technicznej. Szczególnie gdy mówimy o filmach czarno-białych albo niemych, to ich remaki w wielu przypadkach są mile widziane.

Przeczytaj także: Trzęsienie ziemi w Disney. Zmiany mogą wstrząsnąć firmą.

Pierwsze „Gwiezdne wojny”, ze względu na ograniczenia budżetowe oraz raczkującą wówczas technologię efektów wizualnych z każdym rokiem miejscami nie starzeją się za dobrze, tym bardziej gdy porównuje się je z prequelemi i sequelami. Może to herezja co napiszę, ale w oryginalnej trylogii zawsze brakowało mi przede wszystkim kapitalnej choreografii walk na miecze świetlne pamiętanej z prequeli. Od zawsze miałem problem z walką Obi-Wana z Darthem Vaderem w finale „Nowej nadziei”. Sekwencja ta wygląda po prostu jak dwójka staruszków szturchająca się świecącymi kijkami. Domyślam się, że George Lucas zrobił ją najlepiej jak mógł na tamte czasy, ale wątpię, by nawet w 1977 roku powodowała ona u widowni szczękopad. O tym jak bardzo niektórym fragmentom oryginalnej trylogii przydałby się niemały lifting, uświadomiła mi nowa wersja sceny 38, która powstała rękami jednego z fanów serii i pokazana na YouTube.

W „starej” trylogii nie podobały mi się też sceny na Dagobah z „Imperium kontratakuje” – widać było gołym okiem, że to jest kręcone w studiu, gdzie nie było dużo miejsca, a sceny plenerowe na tej planecie wydawały się być przedziwnie klaustrofobiczne. Przypominało to odcinek mroczniejszej wersji „Muppet Show”, a nie Star Wars. Można znaleźć jeszcze sporo innych przykładów. Tym niemniej, czy to oznacza, że remake Gwiezdnych wojen jest potrzebny? Moim zdaniem ciągle nie.

Przeczytaj także: Przestałem oglądać YouTube. Reklam jest już więcej niż na Polsacie.

Od lat powtarzam, że seria ta musi porzucić sagę Skywalkerów i spróbować czegoś innego, w sensie innej ery w obrębie tego uniwersum. Obecnie ciągle jesteśmy na peryferiach sagi Skywalkerów, która dobiegła końca, czy nam się ten koniec podobał czy nie. Nie ma więc potrzeby wałkowania dalszych albo wcześniejszych losów tych postaci, które przez dekady zostały wyeksploatowane na maksa. Komentarze Matthew Vaughna o tyle mnie zaskakują, że spodziewałem się, że jego ambicje jako reżysera sięgają dalej, niż opowiadanie jeszcze raz historii, którą wszyscy znają na pamięć. Poza tym, Star Wars stało się fenomenem, bo jest produktem swoich czasów. Pierwsze filmy prezentowały nowatorskie efekty specjalne oraz opowiadały historię, jakich w kinach na końcu lat 70. nikt nie opowiadał oraz pokazywały zdarzenia i światy, których nikt nie pokazywał. Do tego doszły słynne zwroty akcji i oczekiwanie na finał, a tymczasem co do zaoferowania widzowi w XXI wieku może mieć remake tej trylogii? Nie będzie tu nowatorskich efektów specjalnych, które wbiją ludzi w fotel, jak to miało miejsce prawie 50 lat temu, bo w tym względzie sztuka filmowa doszła już blisko do granic możliwości. Dziś jesteśmy w kinie i na małych ekranach zobaczyć wszystko, co tylko sobie twórca wymarzy. Gdyby Star Wars zadebiutowało w 2020 roku to byłby to po prostu kolejny widowiskowy film science-fiction. I to dość przeciętny, gdyż fabularnie „Nowa nadzieja” to nie jest nic specjalnego. Natomiast w 1977 roku wszystko to wydawało się świeże, nowe, ekscytujące. Dlatego też Disney, póki jeszcze ma szansę, powinien skupić się albo na innej epoce w uniwersum Gwiezdnych wojen albo najlepiej odpuścić sobie tę markę na długie lata.  W chwili obecnej wydaje mi się mocno wyeksploatowana, jej wizerunek nadszarpnięty, a fani zmęczeni/znudzeni tymi wszystkimi nieudanymi próbami Disneya. Ale oczywiście firma zrobi po swojemu, czyli patrząc na ich dotychczasowy dorobek, nie będzie to dobra droga. A może jednak sądzicie, że remake Star Wars to dobry pomysł?

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw