star wars ahsoka recenzja serialu 2023 disney

Star Wars: Ahsoka – recenzja. Moc jest kobietą?

7 minut czytania
Komentarze

Pierwszy sezon serialu Disney+ i Lucasfilm „Star Wars: Ahsoka” dobiegł końca, więc czas na podsumowanie całości. Czy „Ahsoka” przywraca Gwiezdne wojny na dobrą ścieżkę? W recenzji znajdą się spoilery, także czujcie się ostrzeżeni.

Star Wars: Ahsoka – opis fabuły serii Disney+

star wars ahsoka serial disney

Akcja serialu ma miejsce po upadku Imperium Galaktycznego. Nowa Republika powstała, aby zająć jej miejsce, ale złowrogi agenci już działają w cieniu, chcąc podważyć kruchy pokój. Trwa spisek mający na celu odnalezienie zaginionego imperialnego wielkiego admirała Thrawna i wydobycie go z wygnania. Niegdyś uznano go za zmarłego, ale wokół jego powrotu krążą pogłoski, które zelektryzują resztki Imperium i rozpętają kolejną wojnę. Na szczęście Ahsoka Tano schwytała jednego z sojuszników Thrawna i dowiedziała się o tajnej mapie niezbędnej dla planu wroga. Mapa ta także może wskazywać na miejsce pobytu, również zaginionego przed laty, Ezry Bridgera. Tytułowa bohaterka zwraca się o pomoc w poszukiwaniach do dawnych znajomych – Sabine Wren oraz Hery Syndulli.

Star Wars: Ahsoka – nowa era Jedi

Na papierze wszystko wydaje się intrygujące, ale niestety serial „Star Wars: Ahsoka” ma liczne problemy. Pierwszym jest to, że „próg wejścia” do oglądania tej serii jest całkiem spory. By móc w pełni zrozumieć wszystkie niuanse oraz mieć rozeznanie w postaciach i ich motywacjach wymagana jest znajomość, choćby pobieżna, najważniejszych wątków serii animowanych firmowanych przez Dave’a Filoniego (który jest twórcą także „Ahsoki”). Mowa to u „Wojnach klonów” i, przede wszystkim, „Rebeliantach”. Zakładam, że nie każdy fan Gwiezdnych Wojen widział te wielosezonowe seriale, nie każdy też zapewne chce. A „Ahsoka” jest właściwie bardziej bezpośrednią kontynuacją „Rebeliantów” (wątki z tego serialu są tu kontynuowane i stanowią trzon fabuły) niż „Mandaloriana” czy oryginalnej trylogii Star Wars.

Kolejnym istotnym problemem jest obsada. Domyślam się, że zabrzmię jak najgorszy seksista, ale trudno. Postaram się wytłumaczyć moją postawę. Otóż dosłownie 95% obsady „Star Wars: Ahsoka” stanowią kobiety. I to na pierwszym, drugim i trzecim planie. Zapowiedź (groźba?) Kathleen Kennedy ogłaszającej, że Moc jest kobietą, stała się faktem. Mam z tym problem o tyle, że Star Wars jest marką tworzoną z myślą o męskiej, głównie nastoletniej widowni. Oczywiście nie brakuje także dziewczyn/kobiet lubiących Gwiezdne Wojny, ale główną grupą docelową są chłopcy.  Sytuacja więc, w której nagle kolejny rozdział historii Star Wars jest obsadzony właściwie samymi kobietami, wydaje się trochę nie na miejscu. To trochę tak, jakby nagle stworzyć serial „Barbie” i obsadzić w nim samych mężczyzn. W „Ahsoce” mężczyzn prawie nie ma, a jak są, to są czarnymi charakterami albo niezbyt kompetentnymi osobnikami. Trudno nie mieć wrażenia, że serial ten stał się kolejną ofiarą aktywistów feministycznych.

Przeczytaj także: Disney+ rozsyła maile do klientów. Jeśli nie zgadzasz się na zmiany, możesz anulować subskrypcję, ale pieniędzy nie odzyskasz.

Oczywiście mógłbym to przeboleć gdyby jeszcze te postaci kobiece grające w „Ahsoce” pierwsze skrzypce były interesujące i pełnowymiarowe. Niestety tak nie jest. Wszystkie panie na pierwszym i drugim planie są nijakie, albo antypatyczne i pozbawione charyzmy. Sama Ahsoka Tano jest w tej serii jakoś dziwnie ociężała. Sprawia wrażenie, jakby nic jej się nie chciało, nawet mówi z wielkim wysiłkiem i od niechcenia. Na jej twarzy rzadko widać jakiekolwiek emocje. Może poza zmęczeniem. Poniekąd można to zrozumieć znając jej historię – lata temu została odrzucona przez zakon Jedi, jej mistrz stał się galaktycznym mordercą wszech czasów, Darthem Vaderem, była też świadkiem holocaustu rycerzy Jedi i świtu Imperium Galaktycznego. Ahsoka nie przypomina młodszej wersji samej siebie z serialu „Wojny klonów” ani trochę. Twórcy postanowili kompletnie zmienić jej charakter i uczynić z niej milczącego stoika, inspirując się chyba westernami z Clintem Eastwoodem. Tyle że wcielająca się w Tano Rosario Dawson nie posiada odpowiednich rysów twarzy i mimiki, by odgrywać milczącego twardziela.

STAR WARS AHSOKA serial recenzja disney

Postaci Sabine Wren oraz Hery Syndulli są kompletnie przezroczyste. Hera niby sprawia wrażenie, jakby miała w tej serii pełnić rolę damskiego odpowiednika Hana Solo, ale dzielą ją od niego lata świetlne. Podobne zarzuty mam postaci stojącej po stronie czarnych charakterów, czyli Morgan Elsbeth, która przez większość serialu patrzy się tempo w przestrzeń i nie wzbudza nawet najmniejszego poczucia zagrożenia. Żeby być uczciwym, także Admirał Thrawn jest tu ukazany niczym rodem z taniej parodii. Dla prawdziwych fanów Gwiezdnych Wojen musi to być niemały cios, gdyż Thrawn, który zadebiutował w powieści „Dziedzic Imperium”, znany był dotąd jako galaktyczny geniusz strategii. W „Ahsoce” przedstawiony został natomiast jako nie do końca kompetentny staruszek z brzuszkiem, któremu bliżej do filmów z Leslie Nielsenem niż Star Wars. Jasnym punktem pozostaje jedynie Ray Stevenson jako Baylan Skoll, który nadrabia charyzmą za resztę obsady.

ahsoka serial recenzja 2023

Cała fabuła „Star Wars: Ahsoka” też nie jest wielce porywająca. Poszukiwana Ezry Bridgera to nie jest coś, na co fani Gwiezdnych Wojen oczekiwali latami. Pojawienie się Thrawna, zapowiadane jako wielkie wydarzenie, ostatecznie rozczarowuje. Powrót Anakina Skywalkera w wizjach Ahsoki to jawny fan service i na dobrą sprawę nie jest nawet zbytnio potrzebny. W każdym z odcinków dzieje się dużo i niedużo zarazem. Każdy z epizodów jest sztucznie rozciągnięty – posiada treści na jakieś 20 minut, a trwa dwa razy dłużej. Przez co wiele tu niepotrzebnych scen, które nie wnoszą nic, czego by nie można ominąć. Do tego kierunek, w którym Dave Filoni rozwija mitologię Star Wars z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Mi na pewno nie przypadł. O ile jeszcze do 2. sezonu „The Mandalorian” spoglądałem na to co on robi z nutą nadziei, tak w „Ahsoce” powraca do motywów kosmicznych czarownic czy latających międzygwiezdnych stworzeń przypominających wieloryby, które potrafią podróżować z prędkością hipernapędu. To są wątki pasujące do kreskówki dla dzieci. Jeszcze parę lat temu szczerze czekałem na to, aż kosmos Gwiezdnych Wojen zacznie być poszerzany, ale obecnie żałuję, że jest.

Star Wars: Ahsoka – ocena 1. sezonu serialu

Ogólnie rzecz biorąc „Star Wars: Ahsoka” to serial, który sprawia wrażenie wstępu do czegoś znacznie większego. Sęk w tym, że każdy poprzedni serial Disney+ osadzony w tym świecie sprawiał takie samo wrażenie. Na tę chwilę to, co Disney robi z Gwiezdnymi Wojnami, to po prostu przyciąganie widowni tanimi chwytami i nabieranie ich na to, by obejrzeli następną produkcję. Nie czuć tu pasji, nie ma też wrażenia, że twórcy w stu procentach skupili się na tym, by tę historię opowiedzieć najlepiej, jak potrafią. Bo to tylko przystanek do kolejnej serii. Aktorzy (a właściwie aktorki) w rolach głównych są drewniani, pozbawieni charyzmy, jednowymiarowi i naprawdę trudni z nimi sympatyzować. Warstwa wizualna na poziomie powierzchownym jest imponująca. Efekty specjalne są na poziomie praktycznie kinowym, tylko co z tego skoro scenografia w większości przypadków wydaje się pusta i hermetyczna. Walki na miecze świetlne są nudne (ach, czemu nikt nie chce wrócić do genialnej choreografii walk z trylogii prequeli?). Wybory muzyczne są interesujące, podobnie jak to, że całość sprawia wrażenie bycia westernem i filmem samurajskim dziejącym się w kosmosie. Ale to obecnie nic nowego.

Przeczytaj także: Twórca – recenzja. Najlepszy film science-fiction dekady?

Do tego kierunek, w którym rozwija się fabuła z pewnością odrzuci od siebie wielu fanów Star Wars, a to oni, a nie potencjalni nowi wielbiciele, ciągle trzymają tę markę przy życiu. Plus, większość z nich jest ewidentnie alienowana przez Disneya, który kieruje tę opowieść coraz bardziej w stronę dziewczyn. A one stanowią, nawet jeśli sporą samą w sobie, to o wiele mniejszą bazę niż chłopcy w tym przypadku. Nie wiem czy to dobry kierunek. Czas pokaże. Właściwie to już pokazuje, bo dochodzą nas słuchy, że „Ahsoka” nie ogląda się wspaniale, a Disney ma obecnie potężne problemy finansowe, które wynikają z wielu przyczyn, ale też z tych opisanych w niniejszej recenzji.

Ogólna ocena

4/10

Motyw