Apple Watch Series 4

Apple Watch Series 4 – zdecydowanie najlepszy smartwatch na rynku

5 minut czytania
Komentarze

Apple Watch Series 4 zadebiutował na naszym rynku pod koniec września – razem z iPhone’ami XS oraz XS Max. Wersja Nike+ pojawiła się w sklepach kilka dni później, dokładnie 5 października. Tak naprawdę to tylko teoria. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Z każdym produktem Apple jest w momencie rynkowej premiery prawie tak samo. Dostępność jest kiepska. W tej chwili problemów nie ma tylko z modelem XS. Jednak spróbujcie kupić XS Maxa, od ręki w sklepie – jest to trudne. Podobnie jest z modelem XR. Dostępne są tylko niektóre wersje i te rzadziej wybierane kolory. Największy problem jest z Apple Watch. Zamawiając w tej chwili smartzegarek ze strony producenta musimy czekać co najmniej miesiąc. 

Zobacz także: iPad Pro bije konkurencję, ale może warto kupić inny tablet Apple?

Apple Watch Series 4 – czas na zmiany

Po dwóch latach spędzonych z modelem Series 2 przyszedł czas na zmianę. Z tamtego urządzenia byłem bardzo zadowolony. Watch to świetny towarzysz treningów i bardzo przyjemny gadżet. Oczywiście – nie jest to produkt pierwszej potrzeby, tak jak smartfon. Jednak kilka tygodni przerwy, utwierdziły mnie w przekonaniu, że żyje mi się bez niego po prostu mniej wygodnie. Nowe modele smartfonów amerykańskiej firmy nie zaskoczyły mnie. Największą nowością był wielki ekran w XS Maxie. Cała reszta jest na najwyższym poziomie, ale do tego przyzwyczaiły mnie już poprzednie generacje – szczególnie iPhone X. Z zegarkiem sprawa jest inna. Apple Watch Series 4 wywołał chyba największy aplauz na wrześniowej konferencji Apple. Wtedy stało się jasne – muszę go mieć! Nie było łatwo, ale od miesiąca gadżet jest ze mną.

Apple Watch Series 4 – design

Na pierwszy rzut oka jest to kontynuacja poprzedniej wersji, a zarazem największa zmiana w historii tego urządzenia. Sam zegarek jest przede wszystkim większy. Został zarazem nieco odchudzony. Ponownie wybrałem wersję Nike+ ze względu na ciekawsze paski oraz tarcze. Co ciekawe mimo dodatków kosztuje ona tyle samo co standardowy model. Jestem użytkownikiem większej wersji, z ekranem 44 mm. Największe wrażenie robi sam ekran. Prawdopodobnie żaden model konkurencji nie oferuje wyświetlacza o lepszych parametrach. Wypełnia on obudowę zdecydowanie bardziej niż w poprzednich generacjach. Zegarek wygląda przez to nieporównywalnie lepiej. Poza tym jest 30% większy niż w modelu 42 mm. Widoczność w słońcu jest perfekcyjna, kolory są bardzo nasycone. Rogi są zaokrąglone, podobnie jak w najnowszych smartfonach amerykańskiej firmy. Mam nadzieję, że nie będzie się rysował tak mocno jak w moim zegarku Series 2. Jednak profilaktycznie założyłem na niego ochronę ekranu, którą z resztą widać na zdjęciach. Zdecydowanie większy wyświetlacz to zupełnie inna, nieporównywalnie lepsza interakcja z zegarkiem. Wszystkie animacje w watchOS 5 są do niego dopasowane. Maskowanie ramek jest na tyle skuteczne, że sam ekran… wydaje się jeszcze większy. To gigantyczny plus nowego Watcha. Nie ma się co oszukiwać, zmienione wymiary to o wiele lepszy komfort użytkowania. 

Apple Watch Series 4 – zmiany w dobrym kierunku

Ekran zabezpiecza ponownie szkło typu Ion-X. Jednak tym razem Apple opisuje je jako wzmocnione. Na naszym rynku dostępna jest tylko wersja GPS. Firma Tima Cooka nie oferuje modelu GPS + Cellular. Nie miałoby to sensu, z uwagi na brak eSIM w ofercie naszych operatorów. W związku z tym mamy do czynienia tylko z Apple Watch z kopertą ze stali nierdzewnej, stalowa nie jest u nas dostępna. Mimo tego tył urządzenia jest wykonany wreszcie ze szkła szafirowego i ceramiki – tak jak w modelu Series 3 GPS + Cellular. Moje wcześniejsze urządzenie miało ten element zrobiony z kompozytu. Nietrudno stwierdzić, który materiał jest bardziej wytrzymały. Cyfrowa koronka zyskała sygnał dotykowy, przez co obsługuje się ją zdecydowanie bardziej przyjemnie. Ogromną zmianą jest procesor. 64-bitowy układ S4 wyposażono w dwa rdzenie. Wreszcie Apple Watch jest szybki. To pierwsza wersja zegarka, co do której nie mam żadnych uwag, jeśli chodzi o wydajność. Działa kapitalnie – jest zdecydowanie szybszy od Series 3 oraz Series 4. Zwiększono też pamięć wbudowaną. Do dyspozycji mamy teraz 16 GB, a nie 8 GB. Szczerze mówiąc, ten parametr nie ma dla mnie szczególnego znaczenia. 

Apple Watch Series 4 – co się nie zmieniło?

Bateria pozostała bez zmian – a przynajmniej czas pracy na jednym ładowaniu. Poprzednie urządzenie pracowało około dwóch do dwóch i pół dnia. To się nie zmieniło. Pewnie, że bardziej wydajny akumulator byłby miłym dodatkiem, jednak jest to satysfakcjonujący wynik. System obecny na smartzegarku to watchOS 5. On tak naprawdę jest tematem na osobny wpis. Największe zmiany to choćby automatyczne rozpoznawanie treningów, aplikacja Walkie Talkie, zdecydowanie lepsze powiadomienia oraz kilka nowych opcji sportowych czy treningowych. Nowe oprogramowanie dostępne jest też na poprzednie generacje, pomijając pierwszego Apple Watcha. Co ciekawe i bardzo miłe – mimo zmienionej koperty i innych jej wymiarów, paski z poprzednich wersji są kompatybilne. Te z wersji 42 mm pasują do 44 mm i na odwrót. Podobnie jest z mniejszym modelem. 

Apple Watch Series 4 – podsumowanie

Czy ktoś tego chce czy nie, Apple Watch jest obecnie definicją smartwatcha. Na rynku nie ma żadnego konkurencyjnego rozwiązania o zbliżonej funkcjonalności, nad czym szczerze boleję. Są produkty o świetnych funkcjach treningowych, ale kuleją inne ich możliwości. Nowa wersja podąża tropem poprzednich, ale to dobra droga. Już trzecia generacja była bardzo udanym sprzętem, jednak nowy design, pokazany w „czwórce” to świetna decyzja. Po kilku latach dojrzewania Apple Watch stał się po prostu produktem bardzo dojrzałym i kompletnym.

Motyw