Osoba chcąca zachować anonimowość w sieci, w masce Guya Fawkesa na ciemnym tle.

Większa anonimowość w sieci? Narzędzia pomagają, ale dostawcy internetu dalej patrzą

5 minut czytania
Komentarze

Na początek powiedzmy sobie to wprost. Pełna anonimowość w sieci nie jest możliwa. Nawet jeżeli ukryjemy się przed naszym ISP (dostawcą usług internetowych) z pomocą VPN, to… będzie on wiedzieć, że korzystaliśmy z VPN i mamy coś do ukrycia. Analogicznie jest zresztą z przeglądarką TOR i odkrywaniem sekretów sieci dark web. Możemy jednak ograniczyć to, co w przyszłości będą wiedzieć o nas operatorzy internetowi i korporacje. Tym dokładnie zajmie się poniższy poradnik.

Ograniczenie przekazywanych informacji w aplikacjach i na stronach internetowych

Osoba używająca laptopa i trzymająca kartę kredytową, by zachować anonimowość w sieci. Możliwe dokonywanie transakcji online.
Fot. rupixen.com / Unsplash

Płatności za wszelkie usługi i subskrypcje

Gdy zaczniemy się nad tym zastanawiać, nawet szczątkowa anonimowość w sieci jest trudna do zachowania. Na początek, płatności. Odniosę się najpierw do bliskiej mi branży gier — cyfrowe platformy takie jak Steam, PlayStation, Xbox czy Nintendo oferują karty-zdrapki na określone kwoty, więc nie musimy opłacać zamówień kartą płatniczą na nasze nazwisko. Dokładamy do tego adres e-mail, niepowiązany z naszymi personaliami i zachowując ostrożność, jesteśmy prawie w domu.

Jednocześnie, platformy mocno walczą z używaniem VPN do tańszego kupowania gier. Klucze na Steam i PlayStation Store mają blokady regionalne (można to obejść przez kupowanie gier jako prezentów), a samo przestawienie regionu sklepu nie oznacza, że będziemy mogli za tytuły zapłacić kartą z Polski w nieswojej walucie. Z drugiej strony stoją jeszcze takie platformy jak Disney+, które wprost w regulaminach informują o blokowaniu VPN i kont korzystających z takich usług do zmiany lokalizacji i uzyskania dostępu do większych bibliotek z innych krajów.

Zostając jeszcze przez chwilę przy wirtualnej rozrywce, takie Netflix lub Spotify Premium opłacimy za pomocą karty podarunkowej. Do sklepu Google Play również zakupimy doładowania, więc przy używaniu nieformalnego adresu e-mail, prawie nikt się nie dowie, przykładowo, o zakupie kolejnej przepustki sezonowej do Marvel SNAP. Za wiele usług zapłacimy doładowaniami w stylu paysafecard, ale wiemy doskonale, jak niewygodny jest to proceder. W gratisie nasz bank dowiaduje się, że takie doładowanie zakupiliśmy i będzie się zastanawiać, dlaczego właściwie tak kombinujemy.

Media społecznościowe i darmowe aplikacje

Ikony mediów społecznościowych i usług streamingowych unoszące się nad ciemnym tłem, wliczając Instagram, Twitter, Discord, Figma, Spotify, Netflix i TikTok.
Fot. Alexander Shatov / Unsplash

Z portalami i aplikacjami społecznościowymi jest znacznie trudniej, ponieważ za korzystanie z nich płacimy swoimi danymi osobowymi. Reklamodawcy zabijają się o każdy szczątek informacji na mój temat z myślą, że może uda mi się coś podświadomie sprzedać. Prawdę mówiąc, anonimowość na Instagramie istnieje wyłącznie, gdy z niego nie korzystamy.

Nawet zakładając profil, na którym nie wrzucamy stricte swoich zdjęć, zdradzamy korporacji Meta (i nie tylko jej) nasze zainteresowania, preferencje zakupowe czy też lokalizację z wykonanych przez nas fotografii. Oczywiście, możemy ograniczyć profilowanie reklam, nie udostępniać wybranym apkom lokalizacji, czy też korzystać z fejkowych adresów e-mail do usług, w których nie zależy nam, by znajomi nas odnajdywali. Brak ostrożności gwarantuje, że będziemy przerażeni tym, co Google właściwie o nas wie.

VPN to podstawa. Nawet darmowa usługa zwiększa anonimowość w sieci

Osoba korzystająca z tableta oraz Surfshark VPN
Fot. Dan Nelson / Unsplash

Żadne z powyższych działań nie ma jednak tak naprawdę, wielkiego sensu. Anonimowość w sieci nie istnieje tak długo, jak nasz ISP może widzieć odwiedzane przez nas adresy IP. Sama kolejność odwiedzanych adresów IP, bo to przy protokole HTTPS widzi nasz dostawca, wystarczy, by wyciągnąć podstawowe wnioski na temat naszej aktywności w sieci. Przykładowo, jeśli najpierw odwiedzimy sklep militarny, a potem fora o zakopywaniu zmarłych, dodanie 2+2 dla śledczych i dostawców internetu nie będzie trudne. Korzystając z VPN, inny kraj przejmuje odczyty wizytowanych przez nas stron, ale zanim to trafi do naszego ISP, minie zbyt wiele czasu, by było to istotne.

Lista narzędzi poprawiających anonimowość w sieci

Z jakich narzędzi można więc skorzystać, co by być bardziej anonimowym w sieci? Oto lista najbardziej podstawowych aplikacji oraz usług.

  • płatna lub darmowa usługa VPN (SurfShark, Nord VPN, Proton VPN);
  • komunikator z mocnym szyfrowaniem typu end-to-end (Signal, iMessage);
  • przeglądarka TOR;
  • specjalny system operacyjny (Qubes OS lub Tails);
  • zaufany menedżer haseł (KeePassXC);
  • garść zapisanych stron internetowych do usuwania historii ruchu (JustDeleteMe, JustGetMyData)

Nawet po tak srogich przygotowaniach, problemem jest natomiast fakt, że to nasz ISP widzi również fakt logowania do VPN. Takie SurfShark wspiera np. multi-hop, łącząc się do wielu VPN warstwami. Tylko co z tego, bo to może wywołać jeszcze większe podejrzenia, niż byśmy korzystali z klasycznego VPN. Skoro nie mamy nic do ukrycia, to dlaczego mielibyśmy z tak zaawansowanej usługi korzystać, prawda? Jest to jednak zabezpieczenie, które utrudnia odnalezienie źródła ruchu w newralgicznych sytuacjach. Jeżeli jednak chcemy mocno walczyć o utrzymanie anonimowości w sieci, cóż… tu warto zacytować klasyczny film Gry wojenne z 1983 r.

Dziwna gra. Wygrywa tylko jeden ruch — rezygnacja z gry.

Nawet darmowy VPN, taki jak np. OpenVPN warto mieć jednak z innych powodów, niż anonimowość w sieci. Taka usługa łatwo pozwala np. korzystać z bogatszego, niemieckiego Netflixa lub kupować taniej gry i aktywować je w innych regionach, np. na zezwalającej na to platformie Xbox. Płatni dostawcy VPN oferują z kolei większy wybór krajów i dodatkowe usługi, zwiększające nasze ogólne bezpieczeństwo i prywatność w sieci. Anonimowość nigdy nie będzie całkowita, ale z korporacjami można o nasze dane trochę powalczyć.

Zdjęcie otwierające: Mohammad Hoseini Rad / Unsplash

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw