Google

Przerazisz się, gdy zobaczysz, co wie o tobie Google. Aby to sprawdzić wystarczy jeden link

5 minut czytania
Komentarze

Google wie o nas praktycznie wszystko, tylko spójrzcie. Wyszukujemy treści, wysyłamy maile, oglądamy filmy na YouTube, zapisujemy dane w chmurze i pracujemy na dokumentach. Później te wszystkie informacje synchronizujemy ze smartfonami, na których ściągamy kolejne aplikacje, by tam też pracować na przeglądarce Chrome, zapisywać w niej hasła, ale też i korzystać na dworze z map, przekazując pełne dane na temat lokalizacji oraz najczęściej odwiedzanych miejsc. A gdyby tego było mało, na koniec tworzymy kopie zapasowe zdjęć i podpinamy swoje karty płatnicze do Portfela i płacimy telefonem w każdym sklepie, dokładnie tak samo, jakbyśmy robili to plastikiem.

Google może i wie wszystko, ale i też nic nie ukrywa

fot. Pexels / Lisa Fotios

Choć Google gromadzi na temat swoich użytkowników mnóstwo danych, jest również w tej sprawie z nami uczciwy. Dlatego też w każdej chwili możemy wyeksportować dane, jakie udało się firmie z Mountain View na nasz temat zgromadzić, by stać się nieco bardziej świadomym użytkownikiem sieci. W tym prostym poradniku pokażemy Wam jak zgromadzić wszystko, co Google o nas wie, a także co znajduje się w przykładowej paczce danych. Na początek, zaczniemy od skorzystania z usługi Google Takeout.

Jakie dane gromadzi o nas Google? Pokaże nam to aplikacja Takeout

fot. Szymon Baliński / android.com.pl

Nie ma więc co się ociągać! Odwiedzamy stronę Google Takeout, będąc zalogowanym na przeglądarce z tego konta, na temat którego chcemy wyeksportować pełny pakiet informacji. Warto sobie tę czynność zaplanować z odpowiednim wyprzedzeniem czasu, gdyż pojedynczy eksport danych może trwać nawet kilka godzin. Firma z Mountain View ostrzega też o wydłużeniu tego czasu do kilku dni, choć przy moich operacjach taka sytuacja się nie zdarzyła.

Zanim jednak ruszymy, należy wybrać rodzaj danych, jakie w ogóle chcemy pobrać. Użytkownicy Google mają udostępnione 54 kategorie, obejmujące różne usługi firmy z Mountain View. Przejdźmy sobie przez najważniejsze z nich, aby uzmysłowić sobie rozmiar informacji, jakie korporacja o nas gromadzi:

  • Chrome — zakładki, historia i inne ustawienia
  • Drive — pliki zapisane na Dysku Google, także Dokumenty, Prezentacje oraz Arkusze
  • Fit — informacje nt. treningów i snu oraz dzienne wskaźniki aktywności, np. kroki i dystans.
  • Gmail — pełna kopia poczty (wiadomości odebrane, wysłane, robocze), ustawienia użytkownika
  • Historia lokalizacji — miejsca, w których użytkownik znajdował się ze smartfonem
  • Kalendarz — kopia z wszystkimi zapisanymi wydarzeniami oraz aktywnościami
  • Mapy — ustawienia, miejsca osobiste
  • Portfel Google — zapisane karty płatnicze, aktywność związana z użyciem numerów kont wirtualnych (VAN) i historia transakcji z usług Google
  • Sklep Google Play — dane o instalacjach i ocenach aplikacji (słownych i gwiazdkowych)
  • YouTube — historia oglądania i wyszukiwania, filmy i komentarze utworzone na tym koncie
  • Wyszukiwarka aktywności — oceny, opinie, komentarze umieszczone przez użytkownika wyszukiwarki Google
  • Zdjęcia — kopia zapasowa zsynchronizowanych zdjęć ze smartfonu, o ile wcześniej pozwoliliśmy na to aplikacji

Eksportujemy dane z Google Takeout

Mając już wybrany zestaw danych z 54 kategorii, możemy ustawić szczegóły na temat formy, w jakiej przyjmiemy ten potężny pakiet informacji. Wcale z tą potęgą nie przesadzam. Tylko na moim osobistym profilu zebrało się ok. 100 GB plików, które nie każdy dysk twardy przyjmie tak łatwo na swój talerz.

Program pozwoli nie tylko ustawić format pliku (.zip lub .tar.gz), ale też i rozmiar paczek, na jakie te wszystkie gigabajty zostaną podzielone. Najmniejsza opcja to 2 GB, a największa to 50 GB.

fot. Szymon Baliński / android.com.pl

Warto też zaznaczyć opcję Wyślij e-maila z linkiem do pliku do pobrania. Jak wspomniałem wyżej, proces naprawdę zajmuje kilka solidnych godzin, więc nie ma co czekać z otwartą kartą przeglądarki. Stosowny link pojawi się na naszym adresu e-mail, skąd przejdziemy przez finałowy etap procesu.

fot. Szymon Baliński / android.com.pl

Teraz wystarczy tylko, że pobierzemy wszystkie paczki przygotowane przez giganta na nasz dysk twardy. Usługodawca podzieli je według naszych rozmiarowych preferencji i cóż, jak widzicie poniżej, bez szybkiego łącza światłowodowego byłaby to zabawa na kolejne długie godziny, jeśli nie dni.

Oczywiście należy pamiętać, że w niektórych przypadkach (np. kradzieży czy zgubienia telefonu), lokalizacja telefonu Google może nam się przydać i, co tu dużo mówić, uratować naszego smartfona.

Wcale nie żartowałem z tymi 100 GB danych! (fot. Szymon Baliński / android.com.pl)

Jak prezentują się pobrane dane z Google Takeout?

Po rozpakowaniu pobranej paczki .zip, otrzymujemy prosty widok folderów podzielonych na usługi, w jakich korporacja zbiera o nas informacje. Wygląda to następująco:

Najprościej jest przedostać się przez Dysk, bo to nic innego, jak kopia naszych osobistych plików i dokumentów. Nie znajdziemy tam nic unikatowego, czego nie dałoby się pobrać z poziomu usługi w przeglądarce. Zabawa rozpoczyna się gdy chcemy odczytać pliki z innych aplikacji, wyeksportowane m.in. w formacie .json.

Wtedy jednak wystarczy, aby otworzyć je w… Notatniku. Klasyczne „Otwórz za pomocą” sprawiło, że mogłem przejrzeć każdą konwersację, jaką miałem zapisaną w aplikacji Google Chat.

fot. Szymon Baliński / android.com.pl

W folderze YouTube udało mi się z kolei znaleźć arkusz kalkulacyjny, pokazujący listę subskrybowanych przeze mnie kanałów. To oczywiście tylko przykład, który ma uwydatnić, jak wiele informacji — pozornie zbędnych — firma z Mountain View o nas gromadzi.

Arkusz jest, ale tajny — tylko dla mnie! (fot. Szymon Baliński / android.com.pl)

Dlatego też nie ma co czekać! W najbliższej wolnej chwili, sprawdźcie sami, ile danych Google zgromadziło już o Was. Najlepsze efekty uzyskacie, sprawdzając swoje główne konta, bo i tam najwięcej informacji powinno się skumulować. Tylko pamiętajcie, że na efekty trzeba czasem poczekać — może kilka godzin, a może nawet dzień.

zdjęcie główne: Unsplash / Solen Feyissa

Motyw