Nintendo vs Yuzu będzie jednym z najgorętszych sądowych pojedynków w 2024 roku. Japońska korporacja znów wytoczyła swoje prawnicze działa, tylko jak zwykle, nie w tym kierunku co trzeba. Tym razem padło na twórców Yuzu. Jest to najpopularniejszy emulator Switch’a, dostępny na komputerach PC oraz urządzeniach mobilnych z systemem Android.
W wydruku pozwu Nintendo vs Yuzu czytamy m.in., że Yuzu ma nielegalnie obchodzić szyfrowanie konsoli Nintendo Switch i bezpośrednio przyczyniać się do wzrostu piractwa. Mało tego, gigant z Kyoto definiuje w pozwie emulator jako narzędzie, które umożliwia użytkownikom komputerów bezprawne uruchamianie pirackich kopii gier, które zostały wydane tylko na konkretnej platformie. Prawda oczywiście leży pośrodku, więc przyjrzyjmy się jej bliżej.
Nintendo vs Yuzu. Jak to wygląda w praktyce? – Spis treści
Yuzu to aż za dobry emulator Switch’a
Yuzu jest emulatorem nadzwyczajnym. To oprogramowanie, które uruchamia gry z Nintendo Switch — konsoli, która jest przecież ciągle aktywna na rynku. Twórcy aplikacji odpowiadają również za inny emulator, Citra. Ten z kolei współpracuje z grami na Nintendo 3DS i również cieszy się sporą popularnością wśród fanów emulacji.
Nadzwyczajność przedmiotu sporu Nintendo vs Yuzu polega na tym, że zwykle emulatory konsol pojawiały się, dopiero gdy następca sprzętu (emulacja PSone rozkwitała w złotych latach PS2) był już na rynku. To bardzo dziwna sytuacja, gdy w maju 2023 r. wychodzi The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom, a użytkownicy emulatora grają w tytuł wcześniej, bo ściągnęli działającą, piracką wersję pozycji. Z drugiej strony jednak, autorzy Yuzu celowo wstrzymywali się z łataniem błędów hitu do momentu premiery, wiedząc o czujnym oku giganta z Kyoto.
To ostatnie musiało przelać czarę goryczy. W pozwie dotyczącym Nintendo vs Yuzu japońska firma twierdzi, iż ponad 1 mln osób pobrało The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom z pirackich stron, zagrywając się w tytuł na emulatorze. A i są ku temu powody. Społeczność dostosowała tytuł tak, by działał w 60 FPS, wyświetlał się prawidłowo na monitorach 21:9.
Niestety, ale często dzieje się tak, że to nie Nintendo Switch jest najlepszym miejscem do grania w pozycje ze Switcha. Jest nim Yuzu, ze względu na większą moc obliczeniową komputerów, obsługujących działanie emulatora. Przykładowo, to jedyna możliwość, żeby zagrać w Red Dead Redemption i Crash Team Racing: Nitro-Fueled w 60 FPS na komputerach PC.
Sytuacji twórców emulatora nie pomaga również fakt, że najnowsze gry działają na oprogramowaniu bez zająknięcia tak jak np. Mario vs Donkey Kong czy Disney’s Illusion Island, a więc tytuły mające status ekskluzywnych dla Nintendo Switch.
Czy da się legalnie korzystać z Yuzu?
W Polsce — nie. Yuzu, przynajmniej według twórców, nie zawiera żadnego kodu Nintendo. Specjaliści mogą to sprawdzić, bo program jest dystrybuowany w formie otwartej (open-source). Problem polega jednak na tym, że aby uzyskać niezbędne do działania klucze szyfrujące (plik prod.keys), należy złamać zabezpieczenia konsoli. A nie możemy tego robić (według prawa), jeżeli równie dobrze tytuł jest grywalny na samym Nintendo Switch.
Drugim problemem jest oczywiście piractwo, kluczowe dla sporu Nintendo vs Yuzu. Tak, w internecie z łatwością znajdziecie kopie niezbędnych kluczy do prawidłowego działania Yuzu (z najnowszego firmware konsoli, obsługującego wszystkie gry), ale też i najświeższe pozycje, wraz z najnowszymi aktualizacjami.
Dlaczego więc spór prawny Nintendo vs Yuzu ma miejsce dopiero teraz, a nie we wczesnej fazie rozwoju emulatora? Pojawiają się sugestie, że następca Switcha może mieć wbudowaną wsteczną kompatybilność z grami na ten system, dlatego też korporacja próbuje się zabezpieczyć przed próbami emulacji tej platformy.
Nintendo również używa emulatorów, a istnienie Yuzu dba o przyszłość gier
Przypomnijmy sobie jeszcze raz definicję z pozwu, który tworzy pojedynek Nintendo vs Yuzu. Nintendo uznaje emulatory za narzędzia, które pozwalają w piracki sposób uruchamiać gry z przeznaczonych do tego konsol. Tylko że… Nintendo również dystrybuuje emulatory, i to na własnej platformie.
W ramach subskrypcji Nintendo Switch Online + Expansion Pack, za 170 złotych rocznie, oprócz możliwości grania po sieci, możemy korzystać z selekcji klasycznych gier na systemy NES, SNES, Nintendo 64, GameBoy, GameBoy Color, GameBoy Advance, a także SEGA Mega Drive. Każda konsola ma swoją dedykowaną aplikację, która jest niczym innym, jak emulatorem danego systemu.
Choć istnienie Yuzu samo w sobie nie jest problemem, program z pewnością przyczynia się do popularyzacji piractwa wśród osób nieposiadających Nintendo Switch. Nie dość, że obsługuje wiele najlepszych gier z platformy, to jeszcze często działają one lepiej niż na oryginalnej konsoli, dzięki ciężkiej pracy społeczności zgromadzonej wokół aplikacji.
Warto też zaznaczyć, że Yuzu jest dostępne w dwóch wersjach. Tej darmowej oraz płatnej (25 złotych co miesiąc), we wczesnym dostępie. Ta druga jest dostępna dla wspierających na serwisie Patreon, a twórcy aplikacji gromadzą prawie 120 tys. złotych miesięcznie na rozwój emulatora. Funkcje ze wczesnych wersji trafiają później do tej darmowej, więc niewspierający nic nie tracą, poza czasem.
Moim zdaniem jednak, istnienie Yuzu jest niezwykle ważne, ze względu na przyszłość. Wiemy doskonale, że Nintendo uwielbia zamykać graczom dostęp do swoich klasycznych gier (niedawne zamknięcie sklepów na 3DS oraz WiiU w marcu 2023 r. jest tu mocnym dowodem). Za kilka lat, gdy Nintendo Switch nie będzie już aktywnie wspieraną konsolą, gigant z Kioto nie zarchiwizuje biblioteki gier i nie przerzuci ich do domeny publicznej. Nawet jeśli Nintendo nie ma całkowitej racji w pozwie, to ma ogromne fundusze, by taki proces przeciągać w nieskończoność. A tego ekipa Yuzu z pewnością nie wytrzyma finansowo.
Troska o przetrwanie starych gier wideo będzie — jak zwykle, zadaniem dla „piratów-archiwizatorów”, a także twórców emulatorów. Gry, podobnie jak filmy czy muzyka, mają wartość historyczną i muzealną. Bardzo chciałbym, żeby następne pokolenia miały możliwość zagrać w takie The Legend of Zelda: Tears of The Kingdom czy Super Mario Odyssey. A korporacja o to nie zadba, bo nie jest to w jej interesie. Lepiej schować tytuł na 15 lat do szafy i potem go sprzedać za 400 złotych w formie odświeżonej edycji. Mając dostęp do emulatorów, nie muszę się o to martwić. Proces Nintendo vs Yuzu może jednak sprawić, że ustanowione precedensy mocno utrudnią zachowanie gier dla kolejnych pokoleń.
Na koniec zostawię Was z cytatem Gabe’a Newella, który, choć pochodzi z 2011 roku, dalej sprawdza się w istocie sprawy Nintendo vs Yuzu.
Pirat oferuje produkt w dowolnym miejscu na świecie, dostępny przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, w każdej chwil gotowy do ściągnięcia i uruchomienia.
Natomiast legalny sprzedawca wprowadza blokadę regionalną dla tego produktu, oferując go dopiero po 3 miesiącach od daty premiery w USA i wprowadzając do sprzedaży jedynie w sieci dedykowanych sklepów.
Tym samym sprawia, że ofertą pirata jest bardziej wartościowa. Większość rozwiązań DRM poprzez takie i inne restrykcje, wywołuje niepewność u konsumenta i mocno go zniechęca do oficjalnego kanału dystrybucji.
Gabe Newell, założyciel platformy Steam i lider studia Valve, wypowiedź z wywiadu dla Uniwersytetu w Cambridge (2011)
Gaming to twój konik? Być może korzystasz też ze Snapchata? Jeśli tak, sprawdź, jak odzyskać dni na Snapie.
Zdjęcie otwierające: Nintendo / materiały prasowe
Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.