Sydney Sweeney na premierze filmu Madame Web

Sydney Sweeney. Fenomen urody czy jednak aktorski talent i coś więcej?

9 minut czytania
Komentarze

Sydney Sweeney z przytupem zagarnęła sobie niemałą część uwagi w popkulturze i zawładnęła wyobraźnią części widzów oraz studiów filmowych. Dawno nie widzieliśmy już w Hollywood takiego pozytywnego szaleństwa na punkcie młodej aktorki na początku jej drogi w branży. Jednak na czym konkretnie polega fenomen Sydney Sweeney?

Sydney Sweeney – Marilyn Monroe i Brigitte Bardot pokolenia Z?

sydney sweeney i glen powell w scenie z filmu tylko nie ty
Fot. Materiały prasowe dystrybutora

Na pierwszy rzut oka można przyjąć, że rzeczony fenomen Sydney Sweeney oparty jest na dość prostym i uprzedmiatawiającym aspekcie jej wyglądu. A konkretnie dwóch niemałych rozmiarów aspektach.

Wielu z was, przynajmniej spośród tych, którzy nie uznają tego, co piszę za seksistowskie, stwierdziłoby, że obecna kariera Sweeney to powtórka z ery Pameli Anderson, że chodzi tu głównie o imponujących rozmiarów biust. Którego tak na marginesie Sydney Sweeney się wcale nie wstydzi, a wręcz odważnie eksponuje, będąc w pełni świadomą, że jest on bardzo istotnym elementem obecnego szaleństwa na jej punkcie. Bo ma rację.

W niedawnym monologu, który zaprezentowała w programie SNL, oczywiście w formie żartu wymieniła pokazywanie biustu jako jeden z jej sposobów na karierę. W formie żartu (i tu powinno się pojawić porozumiewawcze mrugnięcie okiem).

Skecz Sydney Sweeney w SNL.

Choćby nie wiem jak nie podobało to się komentatorom, to tak – biust Sydney Sweeney jest bardzo ważnym czynnikiem, dzięki któremu znajduje się ona dziś w centrum uwagi. I na tym właściwie mógłbym zakończyć ten tekst. Warto jednak przyjrzeć się jej trochę bliżej, bo nie jest też tak, że tylko ów biust robi całą robotę. Gdyby tylko na tym polegał jej sukces, to nikt nie poszedłby do kina na niedawną komedię romantyczną Tylko nie ty.

Coś więcej, niż tylko fizyczność

Zwiastun filmu Tylko nie ty.

Jakoś wątpię, by nawet najpiękniejsza aktorka z najwspanialszym biustem była w stanie przyciągnąć do kina płacące za bilety na „babski film” rzesze facetów w erze nieskrępowanego dostępu do serwisów dla dorosłych. To nie te czasy. 

W przypadku tego filmu prędzej widziałbym chemię między Sweeney i Glenem Powellem, który po roli w Top Gun: Maverick także staje się rozchwytywany i jest takim romantycznym Clintem Eastwoodem dla kobiet z XXI wieku. Gdyby też seksapil Sydney Sweeney rzeczywiście miał taką moc, jaką się mu przypisuje, to i widownia filmu Madame Web (w którym to między innymi Sweeney się pojawiła) byłaby znacznie większa.

Tego filmu prawie nikt nie obejrzał, choć mówimy tu już o gatunku znacznie bardziej kierowanym do męskiej części widowni, czyli filmie superbohaterskim. Wątpię też, że każdemu bez wyjątku samcowi się te dwa spore „atuty” pani Sweeney bezwzględnie podobają. Osobiście nie jestem fanem takich rozmiarów, wiem, że to was nie obchodzi, ale zmierzam do tego, że pewnie nie jestem odosobniony w swojej opinii. A to z kolei kieruje mnie ku temu, by jednak docenić Sydney Sweeney za coś więcej niż tylko hojnie obdarzenie przez naturę.

Nowa era Hollywood

sydney sweeney fenomen
Fot. Woman’s Health / YouTube, zrzut ekranu

Część widowni i obserwatorów popkultury wskazuje na to, że jej sukces to na dobrą sprawę odtrutka na przesiąknięte filozofią woke Hollywood, które odziera kobiety z kobiecości i seksapilu uznawanych za seksistowskie i uprzedmiatawiające na rzecz promowania kobiet twardych, silnych, przejawiających bardziej męskie cechy osobowości.

Na tym tle Sydney Sweeney jest dla niektórych niczym powiew świeżego powietrza, swoistym powrotem do dawnego „lepszego” Hollywood oczywiście tutaj w erze nowoczesnej, a więc już bez aspektów jawnie seksistowskich.

I mówię tu o prawdziwym seksizmie, a nie o takim opartym na podziwianiu czyjegoś fizycznego piękna, które jak wiemy, jest w oku obserwatora. W końcu nikt kobietom nie broni podziwiać męskiego, fizycznego piękna, choćby w filmie Tylko nie ty z 2023, gdzie znajdziemy scenę, w której to Glen Powell, a nie Sydney Sweeney, pokazuje się nago w prawie całej okazałości. Sweeney przywróciła męskiej publiczności bodźce, których nie wysyłała im przez lata żadna hollywoodzka gwiazda.

Chodzi tu o świadomą zabawę i afirmację „tradycyjnej” kobiecej seksualności ukazanej jako siłę, a nie słabość i poddanie się patriarchatowi. Tym samym aktorka wyraźnie nawiązuje do fenomenów swoich poprzedniczek sprzed dekad, typu Brigitte Bardot, Jane Fonda czy Marilyn Monroe (z domieszką wspomnianej wyżej Pameli Anderson). Umiejętnie też balansuje pomiędzy wizerunkiem niewinnej Lolity, czarującej i świadomej siebie kobiety oraz nie zawsze miłej i grzecznej seks–bomby.

Przeczytaj także: Twórcy Kingdom Come: Deliverance 2 reagują na krytykę o rasizm pierwszej gry.

Sydney Sweeney – młoda aktorka z wyraźnym celem i ambicjami

sydney sweeney w serialu euforia hbo
Fot. HBO / materiały promocyjne

Warto też mieć na uwadze to, że Sydney Sweeney nie wzięła się znikąd. Oczywiście nikt w Hollywood nie pojawia się znikąd. Natomiast nie można powiedzieć, że Sweeney nie ma żadnego dorobku, a przełomowa dla jej kariery rola w Euforii to jakiś przypadek. Swoją przygodę z Hollywood zaczęła już jako wczesna nastolatka, pojawiając się w małych rolach w odcinkach seriali Herosi czy Chirurdzy. Potem weszła w typowy dla wielu młodych aktorek etap grania mniejszych bądź większych ról w horrorach o małych budżetach i nierzadko jeszcze mniejszych wartościach artystycznych.

Następnie przyszły ciągle nieduże role, a już w dobrych i znanych serialach, takich jak Ostre przedmioty czy Opowieść podręcznej. W 2019 roku zagrała niedużą rolę w Pewnego razu… w Hollywood Quentina Tarantino. W tym samym roku otrzymała angaż w serialu HBO Euforia, który otworzył jej drogę do wielkiej kariery.

I się zaczęło. W 2021 roku zagrała w pierwszym sezonie kolejnego serialowego hitu Biały Lotos, a potem posypały się propozycje ról filmowych. Które to Sydney Sweeney naprawdę ciekawie sobie dobiera. Rok 2023 z pewnością należał do niej. Najpierw zagrała w świetnie przyjętym przez krytykę dramacie Reality.

Zwiastun Reality.

Następnie przywróciła do świetności powoli przymierający ostatnio gatunek komedii romantycznych we wspomnianym wcześniej Tylko nie ty, który stał się kasowym hitem, zarabiając ponad 200 mln dol. przy budżecie wynoszącym 25 mln dol. Potem oczywiście trafiła się olbrzymia klapa, czyli Madame Web, ale główną twarzą tego projektu była i tak Dakota Johnson, oraz film ten był mimo wszystko na tyle głośny, a sama Sweeney zdążyła obśmiać jego klapę, że kompletnie jej to nie zaszkodzi.

Zaraz w kinach pojawi się horror Niepokalana, w którym co ciekawe, Sweeney miała już zagrać ponad dekadę temu, jeszcze jako nastolatka, ale projekt nie doszedł do skutku.

Niepokalana

Zapowiedź horroru Niepokalana.

Film ten chodził za nią na tyle mocno, że obecnie, gdy dorobiła się pozycji i pieniędzy, osobiście wykupiła do niego prawa i stała się jedną z producentek, dzięki czemu będziemy mogli go obejrzeć.

Co również ciekawe, przy okazji promocji Niepokalanej Sydney Sweeney pokazała, że nie jest tylko ładną buzią, która bezrefleksyjnie wybiera swoje projekty. Już sam fakt, że działa jako producentka (rolę tę pełniła także przy filmie Tylko nie ty) pokazuje, że jest ona aktorką i bizneswoman, która świadomie kieruje swoją karierą.

Natomiast przy tym wszystkim jest też świadoma dorobku filmowego poprzednich pokoleń filmowców i historii kina o wiele bardziej niż być może niejedna z osób czytających ten tekst. Przygotowując się do kręcenia Niepokalanej Sweeney wraz z reżyserem filmu obejrzała nie tylko tak „oczywiste” produkcje w podobnym klimacie, jak Dziecko Rosemary, ale też Diabły Kena Russella oraz… Matkę Joannę od Aniołów Jerzego Kawalerowicza, co wyjawiła w wywiadzie dla serwisu Letterboxd.

Wywiad z aktorką.

Ostatecznie fenomen Sydney Sweeney da się oczywiście sprowadzić do kwestii anatomicznych, aczkolwiek rzadko pewne zjawiska da się wytłumaczyć tak prostolinijnie. Moim zdaniem przede wszystkim jej sukces bierze się z tego, że jest postacią, która przyciąga nie tylko męską, ale i damską uwagę.

Głównie dlatego, że nie rości sobie pretensji do zbawiania świata i prawienia morałów na tematy polityczno–społeczne, co jest niestety coraz częstszym problemem gwiazd i celebrytek. Do tego inteligentnie kieruje swoją karierą (przynajmniej na razie) oraz mimo wszystko nie jest typowym okazem kultu piękna.

Sweeney jest ładna (choć oczywiście jest to kwestia gustu), ale nie porywająco i posągowo piękna. Emanuje od niej aura zwykłej, naturalnej dziewczyny, której wygląd nie jest jakimś niedostępnym szczytem doskonałości. Nawet jej słynny biust nie jest uniwersalnie podziwiany przez wszystkich mężczyzn, a i nie każda kobieta jej go zazdrości. Aktorsko nie jest pod żadnym względem wybitna, wręcz bliżej jej do przeciętności, ale nie każda gwiazda musi od razu być materiałem na oscarowe role.

Jedno jest pewne, Sydney Sweeney w pełni korzysta ze swoich pięciu minut sławy. Wkrótce zobaczymy ją w wielu ciekawych i różnorodnych projektach. Pośród nich m.in. dramat z Julianne Moore (Echo Valley), thriller z Aną De Armas (Eden), chyba najgłośniejszy w tej chwili remake widowiska science fiction Barbarella, na marginesie idealnie do niej pasujący, a także sezon trzeci Euforii, choć na ten moment serial ten jest w fazie pauzy produkcyjnej, mając na uwadze to jak Sweeney i Zendaya są obecnie rozchwytywane, niekoniecznie zobaczymy go prędko. W każdym razie zapowiada się na to, że fenomen Sydney Sweeney jeszcze trochę z nami pozostanie.

Źródło: opracowanie własne/ IMDB. Zdjęcie otwierające: Fot. Saturday Night Live / YouTube, zrzut ekranu

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw