Czas krwawego księżyca recenzja film 2023 robert de niro leonardo dicaprio

Czas krwawego księżyca – recenzja. Arcydzieło czy 3,5-godzinne rozczarowanie za 200 mln dolarów?

9 minut czytania
Komentarze

26. pełnometrażowy film fabularny Martina Scorsese jest także jego najdroższym w karierze. Czy „Czas krwawego księżyca” to jednak kolejny triumf czy może piekielnie droga wydmuszka? Jedno jest pewne – to jeden z najgłośniejszych filmów ostatnich lat, nie tylko ze względu na ponowną współpracę reżysera z Leonardo DiCaprio, ale też na ponowny po latach wspólny występ DiCaprio i Roberta De Niro.

Czas krwawego księżyca – opis fabuły filmu

Czas krwawego księżyca leonardo dicaprio lily gladstone film 2023

Akcja filmu rozpoczyna się na początku lat 20. XX wieku. W hrabstwie Osage w stanie Oklahoma ma miejsce seria niewyjaśnionych morderstw wśród narodu Osagów, która sugerowała, że istnieje wielki plan wytępienia wszystkich członków plemienia. Tych, którzy mieli prawo do kontroli nad bogatymi w ropę ziemiami. Przed wieloma zabójstwami miały miejsce inne przebiegłe próby kontrolowania ich, ponieważ wielu członków plemienia zostało uznanych za niekompetentnych prawnie, co wymagało od nich posiadania białego opiekuna, który monitorowałby ich fundusze. W tym środowisku pojawia się Edward Burkhart (Leonardo DiCaprio), który został zaproszony do pracy dla swojego bogatego wuja, Williama Hale’a (Robert De Niro), człowieka, który wkradał się w łaski plemienia. Burkhart zabiega o względy Mollie (Lily Gladstone). Wkrótce po ślubie jej siostra Anna zostaje znaleziona zamordowana zaraz po tym, jak inny członek plemienia zostaje zastrzelony i zabity w podobny sposób…

Czas krwawego księżyca – amerykański kapitalizm zrodzony we krwi

Czas krwawego księżyca recenzja filmu martin scorsese leonardo dicaprio

Martin Scorsese to postać absolutnie wyjątkowa. Nawet jeśli nie do końca zgadzacie się np. z jego opinią na temat filmów Marvela (ja akurat się zgadzam), to nie ma chyba poważnej, trzeźwo myślącej osoby, która by stwierdziła, że to marny twórca. Scorsese to tytan filmu, jeden z najlepszych reżyserów w historii kina, i bodaj najlepszy żyjący twórca X muzy. Do tego chodzący pasjonat i encyklopedia kina w jednym. Żaden inny filmowiec z Hollywood nie zrobił tak wiele dla promocji kinematografii nieamerykańskiej (w tym polskiej), poszerzania wiedzy filmowej swojej widowni oraz intensywnych pracach nad odrestaurowywaniem a często też i ocalaniem przed totalnym zniszczeniem starych filmów. Martin Scorsese jest też jednym z nielicznych reżyserów jakich znam, którzy mają na koncie tak wiele znakomitych czy wybitnych filmów i tak mało produkcji totalnie nieudanych. Jego pierwsze trzy dzieła (w tym chwalone „Ulice nędzy”) nie przypadły mi do gustu, następnie dopiero w 1999 roku zrobił swój następny niezbyt udany projekt „Ciemna strona miasta”, a potem w 2019 potwornie rozczarował mnie „Irlandczykiem”. Po drodze pojawiały się oczywiście dzieła lepsze i gorsze, ale żadne z nich nie schodziło z wysokiego poziomu.

Przeczytaj także: Oppenheimer – recenzja. Czy Christopher Nolan wysadził konkurencję w powietrze i nakręcił film stulecia?

Scorsese jest też jedynym, obok Stevena Spielberga, reżyserem znanym mi z całej historii kina, który przez całą swoją karierę był tak aktywny, płodny i cały czas liczył się w branży. Żaden z wielkich takich jak John Huston, Billy Wilder, Orson Welles, Elia Kazan czy Federico Fellini nie był w stanie przez średnio pięć dekad utrzymać się pośród wpływowych postaci kina. To samo dotyczy też reżyserów, którzy zaczynali kariery mniej więcej w tym samym czasie co on, jak William Friedkin, Brian De Palma, Francis Ford Coppola, Sidney Lumet. Przeważnie na stare lata reżyserzy tracą wyczucie, angażują się w projekty, które mało kogo poza nimi interesują i popadają w zapomnienie. Scorsese tymczasem cały czas jest na topie, cały czas się liczy. Raptem dekadę temu, w wieku 71 lat wyreżyserował on przecież „Wilka z Wall Street”! Ten wirtuozerski w formie i treści film ma w sobie tyle energii i znakomitych pomysłów, że do dziś zawstydza młodszych filmowców, którzy nie potrafią stworzyć obecnie równie zachwycających opowieści.

Po tym przydługim wstępie czas odpowiedzieć sobie jednak na pytanie – czy „Czas krwawego księżyca” zalicza się dzieł wybitnych w karierze tego legendarnego reżysera? Cóż, na pewno nie jest to film nieudany. Ale nie jest też arcydziełem, choć wiele zagranicznych recenzji próbuje go tak przedstawiać. A ja tylko przypominam, że słowo „arcydzieło” to nie jest synonim słowa „świetny”, „znakomity”, „kapitalny”. Oznacza ono dzieło genialne, perfekcyjne, powalające na kolana, absolutnie zachwycające i ponadczasowe, oraz takie, które będziemy chcieli oglądać ponownie raz na jakiś czas. Niestety „Czas krwawego księżyca” nie pasuje do tej definicji. To znakomite kino na poziomie niedostępnym dla większości filmowców, ale też nie jest to opowieść, która przybije was do fotela, spowoduje szczękopad i zachwyci inteligentną fabułą z intrygą, której byście się nie spodziewali. Jest tu oczywiście widoczna maestria reżyserska, mamy też rozliczeniową, niemalże mityczną przypowieść o chciwości, mamy też kapitalne kreacje aktorskie De Niro, DiCaprio i Gladstone (cała trójka spokojnie zasługuje na Oscary). Wszystko jest na swoim miejscu. Nie ma wielkich rozczarowań. Ale też nie ma wielkich zachwytów. W przypadku jednak gdy mamy do czynienia z filmem, który trwa 3,5 godziny i nie do końca uzasadnia ten czas trwania niczym szczególnym pod kątem narracji czy fabuły, można czuć pewien niedosyt.

Przeczytaj także: W skórze mojej matki – recenzja. Horror, którego nie powstydziłby się Guillermo del Toro.

Czas krwawego księżyca – ocena filmu

Czas krwawego księżyca dicaprio gladstone film scorsese

Ogólnie rzecz biorąc „Czas krwawego księżyca” to świetne kino najwyższej próby, choć osobiście nie stawiam go w pobliżu top 10 najlepszych dzieł Martina Scorsese. To epicka opowieść o horrorze chciwości, mroku siedzącym w ludziach, którzy dla pieniędzy i wpływów posuną się do nieludzkich zachowań. To też film o cierpieniu, agonii i bólu w jakim rodziła się nowoczesna Ameryka i amerykański sen skąpany we krwi. Mam jednak pewne zastrzeżenia. Po pierwsze, często wytykam współczesnym hollywoodzkim widowiskom, że mają sztucznie napompowane budżety. „Czas krwawego księżyca” z tego co mi wiadomo, kosztował aż 200 mln dol. Scorsese jest mistrzem reżyserii, ale jeśli chodzi o logistykę i wydawanie pieniędzy to z tym u niego kiepsko. Oczywiście na biednego nie trafiło, mowa tu o filmie produkowanym dla Apple (który też niedługo pojawi się w Apple TV+), ale tak czy tak nie bardzo widzę uzasadnienie takiego budżetu. DiCaprio bierze ogromne gaże, ale bez przesady. Nie ma w tym filmie żadnych widowiskowych długich scen czy sekwencji, przez co jego budżet to na oko powinien wynieść jakieś 80 mln dol. Ujęcia są świetne, jest kilka wspaniałych panoram i kadrów nakręconych z powietrza, ale to w większości kameralny dramat.

Drugi problem to czas trwania. Ja jako pasjonat kina gdy dowiedziałem się, że ten film będzie trwać 3,5 godziny to poczułem lekki dystans i drobną niechęć dla perspektywy siedzenia w jednym miejscu przez tyle czasu, a co tu mówić o mniej zakochanych w kinie widzach, którzy po prostu chcą się udać do kina po obiedzie? 3,5 godziny plus reklamy plus dojazd do kina i powrót z niego, to w najlepszym przypadku dla wielu inwestycja łącznie 6 godzin, czyli większości dnia na jeden film. Scorsese nie ułatwia sobie „sprzedaży” swojego nowego filmu dla publiki. A także dla kiniarzy, bo liczba seansów jego dzieła w ciągu dnia będzie mocno ograniczona. Przyznaję, Marty po raz kolejny to zrobił i te 3,5 godziny mija naprawdę bezboleśnie, w większości. Nie będę się kreował na konesera kinowego i przyznam, że miejscami jednak film się dłużył, nie były to długie momenty, ale jednak były. I podobnie jak w przypadku budżetu, tak i ten czas trwania nie ma dla mnie żadnego uzasadnienia. Gdyby „Czas krwawego księżyca” trwał o 40 minut, a nawet o godzinę krócej niewiele by stracił ze swojej siły narracyjnej, o ile w ogóle by cokolwiek stracił. Jako że „Irlandczyk” tworzony dla Netfliksa trwał praktycznie tyle samo czasu, wnioskuję, że Scorsese po prostu uznał, że gdy kręci dla serwisów streamingowych nie musi się aż tak bardzo ograniczać i ciąć tak wiele na stole montażowym. I rzeczywiście, gdyby ten film pojawił się tylko w Apple TV+ to wtedy miałoby to sens. Wydaje mi się, że powinien on mieć jednak krótszą wersję kinową. Scorsese jest obecnie chyba jedynym twórcą filmowym, którego wersje reżyserskie filmów powinny być krótsze, a nie dłuższe jak to zazwyczaj bywa. W każdym razie bycie reżyserem to też umiejętne składanie całego materiału do kupy, także pod względem stworzenia optymalnego czasu trwania potrzebnego do opowiedzenia danej historii. Skoro kolejny raz Scorsese nie bardzo chce to zrobić, to mi się zapala pomarańczowa lampka. Bo, jak pisałem wcześniej, choć „Czas krwawego księżyca” ma świetne tempo i seans mija względnie płynnie, to nie widziałem fabularnej potrzeby, by trwał on tyle czasu. To w sumie dość prosta historia, nie ma tu wielu wątków oraz ogromnej ilości postaci, które są równoważne i tworzą jedną wielką filmową układankę na tyle, byśmy spędzali z nimi dużo czasu. Sama intryga też jest dość prosta i przewidywalna i nie ma potrzeby, by przez tyle czasu budować jej momentum. Głównie to wpływa ma moje główne zarzuty pod kątem tej produkcji. Idąc do kina, znając ten czas trwania, spodziewamy się, że czeka nas coś naprawdę wielkiego i wyjątkowego – tymczasem dostajemy poruszającą i tragiczną opowieść, która jednak mogła trwać godzinę krócej bez żadnej straty dla fabuły. Także jak dla mnie czas trwania jest największym przeciwnikiem i minusem dzieła Scorsese. Co w sumie samo przez siebie mówi, że mamy do czynienia z filmem mimo wszystko udanym.

Ogólna ocena

7/10

Motyw