Obowiązkowa subskrypcja na rok w serwisach streamingowych? To prawie pewne

5 minut czytania
Komentarze

Fajnie już było. Za nami złota era streamingu, kiedy to abonamenty nie były za drogie, kontami można się było dzielić, a samych serwisów nie było za dużo i nie było problemu z tym co wybrać. Przed nami natomiast czasy przykręcania śruby.

Łamiąca wiadomość – serwisy streamingowe mają duże problemy

Streaming

Jeśli obserwujecie choć trochę to, co się dzieje na arenie tzw. streaming wars, to sami widzicie, że nie dzieje się najlepiej. Praktycznie każdy serwis jest pod kreską, rynek się nasycił i właściciele platform powoli chyba zaczynają sobie uświadamiać, że liczba potencjalnych klientów nie jest studnią bez dna. Nie pomaga też bardzo duża ilość platform, a także to, że wielu widzów ma problem, by na którejkolwiek z nich znaleźć dla siebie coś ciekawego do oglądania przez dłuższy czas. Liderem jest i raczej będzie nadal Netflix, bo choć coraz częściej słychać narzekania na jakość ichniejszych treści, to jednak Netflix jest jedyną platformą streamingową, która właściwie każdego miesiąca daje widzom jakiś głośny tytuł, który przynajmniej przez chwilę robi wiele zamieszania w popkulturze i zwraca na siebie uwagę. Cała reszta uwagę zwraca zdecydowanie rzadziej, i to właśnie przed tymi serwisami największe wyzwanie. A wręcz problem. Widać to mocno na przykładzie Disney+, który traci subskrybentów i to w sporych liczbach. I w sumie trudno się dziwić. To od samego początku był serwis mocno hermetyczny. Przeznaczony dla dzieci i fanów Marvela oraz Star Wars. A w sytuacji gdy i Marvel i Lucasfilm dostarczają coraz gorsze treści, alienując sporą część oryginalnej widowni, nie powinno być żadnym szokiem to, że ludzie odchodzą.

Przeczytaj także: Streaming to jeden z najgorszych modeli biznesowych w dziejach. To się nie opłaca!

Reszta platform nie jest w stanie zapewnić subskrybentom tak często nowych treści i wskutek tego spora część użytkowników błąka się od jednego serwisu do drugiego. Taka sytuacja jest w stanie podtrzymywać przy życiu sporo serwisów, ale nie jest to model, na którym większość serwisów jest się w stanie utrzymać na dłuższą metę. Co ciekawe, choć daleko jeszcze do wysuwania konkretnych wniosków, to jakaś część widzów jest ewidentnie nie do końca zadowolona ze streamingu jako takiego. Oczywiście nie można mówić o żadnym exodusie, ale kto wie czy powoli nie zaczyna się trend powracania do wydań fizycznych filmów i seriali. Nie twierdzę, że stanie się to ponownie głównym sposobem oglądania treści filmowo-serialowych, bo od streamingu nie ma ucieczki. Ale może się okazać, że konkretna część widzów, zamiast opłacać abonamenty za platformy, na których nic dla siebie nie znajdują, będą woleli rzadziej, ale kupić sobie jakiś film czy serial w wersji fizycznej i na własność. Streaming oferuje dostęp do ogromnych bibliotek, ale tak naprawdę większość tamtejszych pozycji prędzej czy później poznika. Nie wspominając też o tym, że nadal jest niemała liczba filmów, których w żadnym serwisie streamingowym nie ma. Jest też problem związany z tym, że w streamingu dominują treści teraźniejsze oraz w niewielkim procencie filmy z lat 90. i może 80. A kino obejmuje jeszcze wcześniejsze dekady XX wieku. I dla części widzów brak szerokiego wyboru filmów spoza XXI wieku też jest problemem. To nigdy nie był problem fundamentalny, ale w momencie gdy wiele innych aspektów streamingu zaczęło rozczarowywać i to staje się istotnym czynnikiem.

Przeczytaj także: Disney, Marvel i DC w panice. Czy Hollywood jakie znamy się kończy?

Zresztą dopiero co pojawił się, dla wielu zaskakujący pozytywnie, news mówiący o tym, że Disney wyda kilka swoich seriali i filmów dotąd dostępnych w Hulu czy Disney+ na płytach Blu-ray i 4K. Będą to m.in. „Prey”, „WandaVision”, „Mandalorian” czy „Loki”. Coś jest na rzeczy… W bieżącym roku Disney dostał mocno po kieszeni i jest w naprawdę kiepskiej sytuacji finansowej, do tego stopnia, że mówi się nawet o tym, że w ciągu roku szef firmy, Bob Iger, może sprzedać Disney+ i wszystkie formy streamingowe należące do spółki. Ponoć nie można nawet wykluczyć tego, że cały Disney zostanie sprzedany. A tu powraca niekończąca się plotka korytarzowa mówiąca o tym, że Disneya może kupić Apple. Jak śpiewała Anita Lipnicka – „Wszystko się może zdarzyć”.

Obowiązkowa subskrypcja serwisów streamingowych na rok rozwiązaniem problemów?

Fot. depositphotos/vadimrysev

O tym, że żadna z platform nie ma super warunków, niech świadczy fakt, że największa z nich, Netflix, usilnie rozpoczęła walkę z dzieleniem się kontami. Netflix też zaczął wprowadzać opcje z reklamami. Takie ruchy nie są wynikiem tego, że im się powodzi, tylko tego, że trzeba dokręcać śrubę, bo za dobrze nie jest. Jeszcze trochę i standardem będzie to, że każdy serwis streamingowy zacznie mieć reklamy, dzielenie się kontami będzie pieśnią pięknej przeszłości, a opcja możliwości zrezygnowania z subskrypcji w każdej chwili będzie traktowana jako cyfrowe średniowiecze. Wręcz oczywistym wydaje mi się, że kwestią czasu jest wprowadzenie obligatoryjnego roku płatnego dostępu do danej platformy. To jedyny sposób, by te serwisy mogły liczyć w ujęciu co najmniej rocznym na stałe dochody. Jeśli brzmi to dla was już teraz jak science-fiction, to zastanówcie się czy reklamy w serwisach streamingowych oraz zakaz dzielenia się kontami nie były jeszcze niedawno takim samym science-fiction.

Przeczytaj także: Netflix znowu drugi, a chętniej na telewizorach oglądamy darmowe treści.

Domyślam się, że to będzie ruch co najmniej kontrowersyjny, pewnie będzie kosztować Netfliksa czy inny serwis, który się na to pierwszy zdecyduje, sporo subskrybentów, ale jeśli niemała część zostanie, to dany serwis tylko na tym wygra w szerszej perspektywie. Prawdopodobnie. Bo trochę jednak na tym polegała magia streamingu, że była to forma korzystania z treści filmowo-serialowych w sposób wolny, niezależny, nieskrępowany ramówką telewizyjną, reklamami, abonamentem na czas określony i tym podobne. Tymczasem okazuje się, że mijająca już powoli era „liberalna” w streamingu była jedynie pierwszą, przyjemną fazą, którą zapewne docenimy dopiero gdy w pełni odejdzie w zapomnienie.

Motyw