Sound of freedom kontrowersyjny film z 2023 roku handel dziecmi

Sound of Freedom – o czym opowiada „katolicki thriller”, który lewica chce zakopać pod ziemię? [MOJA ANALIZA]

6 minut czytania
Komentarze

Jedną z najgłośniejszych premier 2023 roku jest bez wątpienia film „Sound of Freedom”, jednak nietrudno odnieść wrażenie, że wielu grupom nie do końca podoba się to, że ów dzieło w ogóle istnieje, jest wokół niego szum i, co gorsza, że zarabia on wielkie pieniądze stając się mainstreamowym przebojem. Poniżej postaram się wyjaśnić na czym polega fenomen tudzież kontrowersje związane z tym filmem.

Sound of Freedom – o czym opowiada ten film?

Sound of Freedom” to niezależny film wytwórni Angel Studios, której profil skupia się głównie na produkcjach bazujących na wierze w Boga. Jego bohaterem jest Tim Ballard, którego gra Jim Caviezel, były agent służb specjalnych USA, który postanowił ruszyć na krucjatę przeciwko handlarzom dziećmi.

Sound of Freedom – niespodziewany sukces, który zaskoczył całe Hollywood.

„Sound of Freedom” oszołomił wszystkich obserwatorów i analityków rynku kinowego w USA, gdyż stał się on tam niespodziewanym hitem lata. Film ten z początku należał do Disneya i Foxa, ale w 2018 roku Angel Studios odkupiło prawa do niego za 5 milionów dolarów zebrane podczas crowdfundingowej zbiórki online. Budżet „Sound of Freedom„ to zaledwie 14,5 mln dol. Przychód z kin w samych tylko USA to (na początek sierpnia 2023) trochę ponad 151 mln dol. Czyli już w tej chwili przychody są 10 razy większe niż koszty produkcji. Do tego kampania marketingowa „Sound of Freedom„ właściwie nie istnieje. Do filmu powstał zwiastun i tyle. Cały jego sukces opiera się na pozytywnych recenzjach (aczkolwiek nie wszystkie media chcą go recenzować) oraz na tradycyjnej poczcie pantoflowej widzów, którzy wzajemnie polecają sobie tę produkcję. Pokazując tym samym, jak wielką siłą są wszelkiej maści kontakty społeczne, czy to na żywo czy online. Na przykładzie „Sound of Freedom” można wycenić taki szum generowany przez zadowolonych z seansu widzów na przynajmniej 100 mln dol. Czyli tyle ile kosztują wielkie kampanie marketingowe. Obecnie film ten ma na koncie więcej zarobionych pieniędzy w USA niż m.in. „Krzyk 6”, „The Flash”, „Między nami żywiołami” od Disneya, „Mission: Impossible: Dead Reckoning” czy „Szybcy i wściekli 10”. A lada dzień przegoni „Creed III”, nową część „Transformersów”, natomiast w dalszej perspektywie powinien też przegonić nowego „Indianę Jonesa”! A warto przypomnieć, że większość wymienionych wyżej produkcji kosztowała nawet ponad 200 mln dol. Nowy Indy i „Mission: Impossible” wręcz koło 300 mln dol. Jedną kwestią jest, że wszystkie powyższe filmy mocno rozczarowały pod względem finansowym, ale tak czy tak, ponad 150 mln dol. przy budżecie 10 razy mniejszym to branżowa sensacja.

Czy Sound of Freedom to film katolicki?

sound of freedom jim caviezel kontrowersje

Jedną z najdziwniejszych łatek, jaka została przyklejona do „Sound of Freedom” jest ta zakładająca, że mamy do czynienia z filmem katolickim. Poza tym, że prawa do niego posiada studio o profilu związanym z tematyką wiary, a w roli głównej wystąpił Jim Caviezel, niegdyś wcielający się w Jezusa Chrystusa w filmie „Pasja”, „Sound of Freedom” nie jest filmem katolickim. To thriller, i to taki w stylu produkcji z lat 90. Dla niektórych dość mocny ze względu na poruszaną tematykę handlu dziećmi i działający na emocje poprzez pokazywanie dość sugestywnych scen. Nie jest to ani arcydzieło, ani też film kompletnie nieudany. To po prostu rzetelnie zrobiony, względnie mroczny dreszczowiec. Łatka „film katolicki” została do niego przypięta prawdopodobnie albo z czystej ignorancji niektórych zachodnich media workerów, którzy filmu nie widzieli i ze względu na profil wytwórni uznali, że to dzieło katolickie.

Przeczytaj także: Ben Shapiro, guru prawicowców, recenzuje Barbie. „Płonące g***o.

Ewentualnie może to też być celowe zagranie lewicujących mediów mainstreamowych, którym nie podoba się, że film z malutkiego studia będącego outsiderem i poruszającego niepopularną tematykę sprzedaje się lepiej niż produkcje forsujące na siłę poprawnie politycznie agendy. A metka „film katolicki” w większości przypadków działa trochę jak odstraszacz szerokiej widowni. Przyglądając się temu jak amerykańskie media obchodzą się z tym tytułem ten drugi scenariusz nie zdziwiłby mnie wcale.

Sound of Freedom, czyli cenzura w XXI wieku na Zachodzie ma się dobrze

sound of freedom film 2023 opinia kontrowersje

Oczywiście nie mówimy tu o topornej cenzurze, jaką znamy z lat powojennych czy krajów należących do niegdysiejszego Związku Radzieckiego. Media amerykańskie są trochę bardziej finezyjne, co nie oznacza, że nie da się tego dostrzec gołym okiem. Wokół „Sound of Freedom” narosło wiele plotek, które mają na celu zdyskredytowanie tego filmu, a których nie spotyka się wobec innych produkcji na czele box office.

A to, że ludzie wykupują całe sale kinowe, by zawyżać frekwencję i tym samym skalę sukcesu; a to, że Caviezel jest zwolennikiem kontrowersyjnej radykalnej grupy QAnon (co może być prawdą z tym że co to ma wspólnego z samym filmem?); a to, że jak wspominałem wyżej, jest to film katolicki, konserwatywny, prawicowy. W największych kanałach w telewizji oraz na internecie nie znajdziecie zbyt wielu wywiadów z twórcami, podobnie niewiele recenzji „Sound of Freedom” można znaleźć pośród mainstreamowych mediów. Paradoksalnie ta cenzura w wersji light tylko pomogła temu filmowi i po części nakręciła także i bardziej radykalne kręgi prawicowe do siania swoich teorii spiskowych. Jeśli wierzyć niektórym z nich, to tematyka „Sound of Freedom” jest trochę nie na rękę całemu Hollywood, które ponoć bierze czynny udział w procederze handlem ludźmi, w tym nieletnimi. Ponoć… Fakt jest jednak taki, że ten jeden film stał się z jednej strony wrogiem numer jeden lewicy w Hollywood, a z drugiej wylądował na sztandarach prawicy, która też nie potrafi spojrzeć na niego obiektywnie i uznaje za niemalże „Chłopców z ferajny” czy „Obywatela Kane’a” XXI wieku. Dla wielu z nich to najważniejszy i najlepszy film roku, jeśli nie dekady. Jakby był to pierwszy film w historii opowiadający o tej tematyce. A to też dalekie od prawdy.

Przeczytaj także: Potężny kryzys w Hollywood, to początek końca branży filmowej, jaką znamy.

„Wojna”, czy też spór prowadzony wokół tej produkcji trochę fascynuje, trochę też działa na korzyść zarobków „Sound of Freedom”, ale trochę też pokazuje w skupieniu paranoje naszych czasów. Mowa tu głównie o tym, że dziś wszystko wszystkich polaryzuje i każdy szuka jakiegoś punktu zaczepienia, który można by przyłączyć do swojego plemienia albo móc się obrócić przeciwko innemu plemieniu. Mówiąc w skrócie, film opowiada o krucjacie człowieka przeciwko handlarzom dziećmi – co takiego jest w tym temacie, by „Sound of Freedom” budził aż takie kontrowersje i boje między prawicą i lewicą? Spór powinien być bardziej o to, czy film jest dobry czy zły. No chyba, że to już niedzisiejsze, boomerskie myślenie, bo dziś wszystko musi stać się wojną ideologiczną,

Motyw