Mission Impossible Dead Reckoning Part One recenzja film 2023

Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One – recenzja. Tom Cruise znowu dokonał niemożliwego?

7 minut czytania
Komentarze

27 lat od premiery pierwszego „Mission: Impossible” na ekranach kin gościmy część siódmą, a wraz z nią niezmordowanego Toma Cruise’a, który najskuteczniej póki co ucieka starości. Sprawdzam czy „Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One” to kolejna udana część serii oraz czy da się w niej zauważyć Marcina Dorocińskiego, gdy w miarę często się mruga oczami.

Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One – opis fabuły filmu

Fot. Paramount/Skydance

Ethan Hunt (Tom Cruise) i jego zespół mają tym razem za zadanie znaleźć dwie części specjalnego klucza, który ma móc otworzyć dostęp do kodu źródłowego potężnego Bytu – Sztucznej Inteligencji, która stała się samoświadoma i chce uzyskać kontrolę nad światem. Tak więc w „Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One” Tom Cruise mierzy się z A.I. Czy w ten sposób chce wyrazić swoją niechęć po tym, jak swego czasu w sieci krążyły nagrania Deep Fake z jego twarzą?

Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One. Biegnij Tom, biegnij!

Nie będę nikogo trzymał w niepotrzebnym napięciu bardziej niż to zrobi ten film, więc od razu wyrzucam z siebie zapewnienie, że, tak, “Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One” to kolejna udana część serii.

W tym miejscu wypada się na moment zatrzymać i zwrócić uwagę nie tylko na to, jaką drogę wykonała ta seria, i Tom Cruise, od 1996 roku, ale też na to, że w większości dostarcza nam produkcje na wyrównanym i do tego wysokim poziomie. Niech ktoś mi poda drugą serię filmową ciągnącą się przez prawie 30 lat, nawet 20 lat, która byłaby tak niezawodna. Na ten moment na jakąkolwiek część „Mission: Impossible” od prawie 20 lat można było pójść w ciemno i wyjść z kina usatysfakcjonowanym. Do tego żadna nie wymaga znajomości poprzednich odsłon, także mówimy tu o idealnej rozrywkowej franczyzie, szczególnie dla widzów albo zmęczonych albo pogubionych w meandrach powiązań kolejnych filmowych uniwersów. Oczywiście Mission: Impossible jako seria nie jest idealna, początki miała trochę niepewne, w pierwszych dwóch odsłonach szukała swojej tożsamości, a i sam Tom Cruise stawiał pierwsze kroki jako producent. Ale gdzieś tak od części trzeciej z 2006 do teraz „Mission: Impossible” to perfekcyjnie naoliwiona machina. W dużym stopniu jej fizycznym awatarem jest sam Tom Cruise, który bezapelacyjnie zasłużył na tytuł jednej z największych gwiazd filmowych wszech czasów. Jego pasja, niechęć do zatrzymania się, ciągły rozwój, studiowanie sztuki filmowej oraz fascynacja kinem jako takim są niemalże namacalne. Do tego jego chęć do poświęceń i przekraczania kolejnych barier filmowej kaskaderki i przy okazji ludzkich możliwości budzi przeogromny szacunek. A przypominam, że Tom Cruise ma obecnie już ponad 60 lat. Mimo wszystko sprawnie ucieka on szponom czasu, ciągle pozostając istotną figurą branży rozrywkowej i jednym z ciągle najpopularniejszych aktorów na Ziemi. I tak to już trwa od co najmniej 1986 roku. Jak on to robi? Nie wiem. Wiem, że jest to fascynujące.

Przeczytaj także: Nie uwierzycie w to, jak Tom Cruise świętował swoje 60. urodziny.

Także sama seria Mission: Impossible ciągle pozostaje szalenie popularna, a wręcz z części na część robi się coraz bardziej znana. W przypadku „Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One” spora część uwagi widowni kierowana jest na scenę skoku Ethana Hunta z krawędzi górskiej. Jest to bodaj najbardziej imponujący i niebezpieczny wyczyn kaskaderski w historii kina. I tak, w kinie, szczególnie na ekranie IMAX, robi on piorunujące wrażenie!

W tym miejscu muszę jednak trochę ponarzekać, gdyż, o ile „Mission: Impossible – Fallout” dawał nam cały szereg zapierających dech w piersiach sekwencji akcji, które pamiętam do dziś jakbym je oglądał wczoraj, tak „Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One” trochę zwolnił nogę z gazu pod tym względem. Poza wspomnianym wyżej skokiem ze wzgórza Cruise i spółka nie przygotowali nam w nowej odsłonie nic, czego byśmy nie widzieli wcześniej. Pościg ulicami Rzymu jest świetny, ale jakbym miał go porównać do pościgu na ulicach Paryża z „Fallout”, to wypada blado. Na plus mogę zaliczyć jedynie to, że tym razem reżyser Christopher McQuarrie i reszta ekipy wprowadzili trochę więcej humoru do scen akcji (i nie tylko). W tej sferze powiewem świeżości jest obecność w obsadzie Hayley Atwell, której bohaterka wprowadza do serii więcej luzu i momentami humoru (gdyż Benji tym razem jest głównie zestresowany).

Mission Impossible Dead Reckoning Part One recenzja Tom Cruise Hayley Atwell

Wracając do scen akcji, nie chodzi mi oczywiście o to, by Cruise wymyślał dla siebie kolejne niebezpieczne popisy kaskaderskie ku uciesze gawiedzi, bardziej brakowało mi ciekawszych i lepiej przemyślanych sekwencji akcji. Te w „Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One” są na wysokim poziomie, ale tym razem sprawiają wrażenie bardziej wtórnych, niż to miało miejsce w poprzednich częściach. Natomiast, żebym nie został źle zrozumiany – to nadal jest fenomenalne widowisko, jedne z najlepszych jakie dało nam Hollywood w ostatnich latach. Po prostu stawka z „Fallouta” nie została przebita. Może „Mission: Impossible – Dead Reckoning Part Two” tego dokona.

Przeczytaj także: Tom Cruise – najlepsze filmy gwiazdy Mission: Impossible oraz Top Gun.

Fabularnie jest ciekawie, film dość mocno i klarownie wypowiada się na temat zagrożeń związanych z rozwojem Sztucznej Inteligencji, a także w ciekawy sposób próbuje nawiązać do tego, że żyjemy w erze dezinformacji, a prawdę oraz fałsz może kreować każdy, kto ma władzę i wpływy. Momentami wypadało to trochę zbyt łopatologicznie. Czarny charakter w postaci ludzkiej wypadł trochę niemrawo, realnym wrogiem jest tu A.I., ale niestety nie objawia się w żadnej formie. Objawił się za to Marcin Dorociński. I to już w pierwszych sekundach filmu zobaczymy go w pełnej krasie, wciela się on bowiem w rosyjskiego dowódcę rosyjskiej łodzi podwodnej, od której zaczyna się akcja. Jego rola jest widoczna i wyraźna, spisuje się świetnie, ale na ekranie widzimy go przez te pierwsze parę minut i tyle. Miły polski akcent (bliżej środka filmu znajdziemy jeszcze drugi, związany z paszportem), ale raczej symboliczny. Szkoda też, że ciągle przychodzi nam granie Rosjan, co w obecnej sytuacji geopolitycznej jest niezbyt wdzięczne.

Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One – opinia o filmie

Mission Impossible Dead Reckoning Part One recenzja filmu 2023 Tom Cruise

Jest bardzo dobrze. „Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One” nie zawiedzie zarówno fanów serii, Toma Cruise’a jak i każdego miłośnika solidnych thrillerów oraz wielkich blockbusterów. A to, że film ten powstał ze względnie niewielką ilością CGI, tylko dodatkowo sprawia, że robi on potężne wrażenie. Tym razem jednak bardziej niż na szaleńcze tempo czy kreatywnie zainscenizowane sekwencje akcji czy pościgów trzeba nastawić się na fabułę oraz intrygę. A te rozpisane są naprawdę udanie. Tym niemniej „Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One” nie jest w mojej pierwszej trójce najlepszych odsłon serii – znacznie wyżej stawiam „Rouge Nation” „Fallout” i„Ghost Protocol”. I na koniec, w sumie to drobiazg, ale jestem wyczulony na tym punkcie, więc się trochę przyczepię. Czy naprawdę polski dystrybutor nie mógł chociaż tego „Part one” w tytule przetłumaczyć na „Część pierwsza”? Jestem w stanie zrozumieć, że dotąd żadna część Mission: Impossible nie była tłumaczona (choć szczerze mówiąc mogłaby być), ale takiej sytuacji jak obecnie to nie przypominam sobie w historii polskiej dystrybucji. Pozostaje chyba tylko czekać aż dystrybutorom odechce się też przygotowywać polskie napisy do zagranicznych filmów. Z pewnością widzowie będą zadowoleni.

Ogólna ocena

8/10

Motyw