Christopher Nolan – ranking filmów od najgorszego do najlepszego

10 minut czytania
Komentarze

W kinach można oglądać film „Oppenheimer”, którego reżyserem jest Christopher Nolan, więc przy tej okazji warto jeszcze bardziej rozbudzić apetyt na poprzednie dokonania tego twórcy. Nolan to bez wątpienia nie tylko jeden z najbardziej znanych reżyserów naszych czasów, ale też jeden z najlepszych autorów współczesnego kina. Sądzę również, że spokojnie jest dla niego miejsce i pośród najlepszych reżyserów w historii X muzy.

Ranking filmów Christophera Nolana – najgorsze i najlepsze

Fot. IMDB

W chwili obecnej chyba żaden inny twórca filmowy nie wzbudza takiego zainteresowania i emocji, jak Christopher Nolan. Każda kolejna premiera jego filmu, czy to była „Dunkierka”, „Mroczny Rycerze”, „Tenet” czy obecnie „Oppenheimer”, staje się wydarzeniem sezonu. Przypomnijmy sobie więc jego wszystkie poprzednie dokonania. Poniżej w kolejności od najgorszego do najlepszego.

Tenet

Niestety jeden z nowszych filmów Christophera Nolana jest też jego najsłabszym dokonaniem. Oczywiście nawet najgorszy film Nolana nadal jest lepszy niż większość tworów mainstreamowego Hollywood. Tym niemniej w „Tenet” pomysł na oryginalną fabułę oraz formę trochę nie wypalił – całość okazała się nie do końca czytelna, trochę przekombinowana i ciężkawa, intryga już nie tak dobrze i ciekawie rozpisana. To pierwszy film Nolana, którego nie miałem ochoty obejrzeć po raz drugi.

Mroczny Rycerz Powstaje

W tym przypadku pierwszy problem z filmem „Mroczny Rycerz Powstaje” polegał na tym, że był to sequel „Mrocznego Rycerza”. Nie tylko najlepszego filmu Nolana (ups, zdradziłem finał tego zestawienia), ale też jednego z najlepszych filmów przynajmniej XXI wieku. Nie było niemal możliwości, by finał trylogii Batmana zdołał wyjść obronną ręką z tego porównania. Niestety nie tylko na tym problem polegał w tym przypadku. To bez wątpienia najgorszy scenariuszowo film Nolana. Zdecydowanie za dużo tu dziur, absurdów, nieprzekonującej psychologii postaci, nawet mając na uwadze to, że oglądamy film o Batmanie. Ostatecznie jako domknięcie trylogii film ten mocno rozczarowuje, choć też nie pod każdym względem. Christopher Nolan nie jest chyba fizycznie zdolny do nakręcenia totalnie złego filmu. Przynajmniej do tego momentu.

Oppenheimer

To bodaj pierwszy w pełni obyczajowy film Nolana. I nie w pełni udany. Zdecydowanie za długi i nie do końca uzasadniający swoją długość. Jest tu wiele chaosu i Nolan zdecydowanie nadał tej produkcji zbyt szerokie ramy, próbując opowiedzieć więcej niż powinien. Są tu wątki niepotrzebne i niewiele wnoszące do całości. Mowa tu o pierwszym akcie skupiającym się w dużej mierze na życiu osobistym Oppenheimera oraz na ostatnim, który mocno akcentował tematy politycznego „polowania na czarownice”. Gdzieś w tym wszystkim zabrakło mi „dawnego” Nolana i jego formalnych eksperymentów, które prowadziły do czegoś fascynującego, także fabularnie. „Oppenheimer” tego nie ma. Najciekawsze fragmenty, czyli te dotyczące okoliczności budowy bomby atomowej i późniejsze skutki tego dokonania, stanowią raptem jedną trzecią filmu. Oczywiście wiele się tu udało – aktorsko jest wyśmienicie, zdjęcia i muzyka są kapitalne, całość odznacza się maestrią wielkiego twórcy, ale też jednak „Oppenheimer” chwilami zwyczajnie nuży i nie jest to tak porywające dzieło jak poprzednie dokonania Nolana.

Już teraz można sprawdzać, gdzie obejrzeć Oppenheimer online, choć do premiery jeszcze chwila.

Bezsenność

Trzeci pełnometrażowy film Nolana i drugi tuż po głośnym „Memento”. Umocnił on pozycję reżysera w Hollywood, choć jest to też jeden z jego najmniej imponujących filmów. Może dlatego, że to jego, jak na razie jedyny, remake, więc nie miał pełnej wolnej ręki jeśli chodzi o podejście do opowiadanej historii. Aczkolwiek jako klimatyczny thriller „Bezsenność” jest naprawdę solidną robotą. Z kolejną świetną rolą Ala Pacino – chyba jedną z jego ostatnich tak dobrych. Ciekawie też wypadł Robin Williams jako czarny charakter, co w jego artystycznym CV jest ewenementem.

Batman – Początek

Z chęcią bym umieścił ten film wyżej, bo naprawdę go lubię i cenię, gdyby nie fakt, że Christopher Nolan ma w swej filmografii tyle znakomitych dzieł. „Batman – Początek” to moje ulubione origin story. Jedyne, które z chęcią oglądam ponownie co jakiś czas. To głównie zasługa idealnie skrojonego pod rozrywkową superprodukcję scenariusza, w którym obok widowiskowych scen spędzamy trochę czasu z Bruce’em Wayne’em, poznajemy wyraźnie jego motywacje, a w kostiumie Batmana widzimy go dopiero bliżej połowy filmu. Oczywiście świetna obsada (Christian Bale, Gary Oldman, Michael Caine, Liam Neeson) z pewnością nie zaszkodziła. Bale to jak na razie mój ulubiony Bruce Wayne, a i nie wiem czy nie jest też i najlepszym Batmanem. Nolan znalazł w tym filmie idealny złoty środek pomiędzy elementami widowiskowymi a angażującą fabułą, która chciała opowiedzieć coś więcej niż tylko kolejną historię o człowieku w dziwnym kostiumie z peleryną. Później wszystko to doprowadził do perfekcji w „Mrocznym Rycerzu”.

Prestiż

Zrobiony tuż po „Batman – Początek” i jeszcze przed „Mrocznym Rycerzem” „Prestiż” to pierwszy film, w którym Christopher Nolan sprawił, że miałem ogromną potrzebę obejrzeć go ponownie. W późniejszych produkcjach reżyser jeszcze bardziej wyspecjalizował się w tym względzie. „Prestiż” to z jednej strony świetnie rozpisana historia rywalizacji dwóch magików, ale też tak naprawdę jest to alegoria sztuki filmowej i tego jak filmowcy zachwycają widzów swoimi sztuczkami wizualnymi i fabularnymi. Dodatkowego plusa Christopher Nolan ma u mnie za obsadzenia Davida Bowiego jako Nikolę Teslę.

Przeczytaj także: Filmy science-fiction, których prawdopodobnie nie znacie.

Śledząc

Wielu początki Nolana kojarzy z „Memento”, a tymczasem trochę zapomnianym debiutem tego reżysera pozostaje kapitalny „Śledząc”. Już tutaj widać było zalążki geniuszu (choć oczywiście zawsze się to łatwiej stwierdza, gdy dana osoba odniesie już sukces) przyszłego twórcy takich filmów jak „Dunkierka” czy „Oppenheimer” choćby w tym względzie, że „Śledząc” to produkcja z mikro budżetem, czarno-biały i bardzo skromny obraz, która opiera się w sumie na tym, na czym też opierają się jego później filmy z nieporównywalnie większymi budżetami, czyli na genialnych pomysłach na fabułę utkanych w precyzyjnie i kapitalnie napisanym scenariuszu. Christopher Nolan w każdym swoim filmie przypomina nam, że bez dobrego pomysłu, znakomitego scenariusza oraz ciekawych zwrotów akcji każdy thriller będzie po prostu thrillerem, a każde wielkie widowisko będzie wydawało się puste.

Interstellar

Jako fan Nolana i wszystkiego, co związane z tematyką kosmosu, miałem ogromne oczekiwania względem „Interstellar”. Wiem, że to jeden z bardziej polaryzujących fandom Nolana filmów tego reżysera, ale ja należę do obozu, który uznaje go za dzieło wybitne. Trafiła do mnie ta poruszająca historia o przerwanej relacji ojca i córki oraz przekraczaniu ludzkich granic. Wszystko to przyprawione fenomenalną warstwą wizualną i dźwiękową (inspiracje Kubrickiem są oczywiste, a za takowe każdy reżyser ma u mnie dodatkowe punkty), świetnymi kreacjami aktorskimi i jak zawsze znakomitym twistem. Większość filmografii Nolana porusza tematykę czasu, czy to jeśli chodzi o formę czy treść, w „Interstellar” jest to najbardziej widoczne, dzięki temu, że w filmie tym oglądamy kilka ciekawych teorii związanych z astrofizyką, co również zawsze plusuje jeśli chodzi o moją ocenę. „Interstellar” to dla mnie wielki film mistrzowsko łączący hard science-fiction z emocjonalnym dramatem.

Dunkierka

Gdy szedłem do kina na ten seans, to zastanawiałem się cóż nowego może Christopher Nolan opowiedzieć w temacie kina wojennego. Okazało się, że opowiedział, przynajmniej pod kątem formalnym. „Dunkierka” to nie tylko film o wojnie, ale też genialna alegoria upływającego czasu i czyhającej na nas śmierci. Pomysł na kilka linii czasowych rozgrywających się równolegle i spotykających się ze sobą w jednym punkcie to istny majstersztyk. Całość jest też jednym z najlepszych thrillerów ostatniej dekady.

Przeczytaj także: Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One – recenzja. Tom Cruise znowu dokonał niemożliwego?

Memento

Ten film idealnie pokazuje siłę nie tylko oryginalnego pomysłu na formę, ale też umiejętności jego przedstawienia. To dzięki „Memento” Christopher Nolan jest dziś tu, gdzie jest. Drugi w karierze film okazał się punktem zwrotnym w jego życiu artystycznym. Wielu reżyserów latami powoli dochodzi do takiego punktu, Nolanowi udało się na początku drogi. I trzeba przyznać, że „Memento” broni się do dziś. Pomysł z narracją prowadzoną od końca jest genialny w swojej prostocie. Ale nawet bez tego „magicznego triku” jest to szalenie wciągający thriller.

Incepcja

To jeden z najbardziej imponujących blockbusterów, jakie widziałem. Christopher Nolan udowodnił wszystkim, że można zrobić film nie tylko oryginalny, niebędący sequelem, remakiem czy rebootem, który przy tym wszystkim będzie odznaczał się niemal arthouse’owymi ambicjami. Całość jest dość trudna i wymagająca od widza na poziomie fabularnym, ale jednocześnie, mimo tego „Incepcja” stała się ogromnym przebojem kasowym. I to wszystko udało się raptem dwa lata po premierze arcydzieła tego twórcy, czyli „Mrocznego Rycerza”.

Mroczny Rycerz

Pamiętam jak dziś, jak wielkie popkulturowe poruszenie wywołał ten film. Pamiętam też wyraźnie ciszę na sali kinowej za każdym razem, gdy szedłem obejrzeć go na dużym ekranie. „Mroczy Rycerz” to nowoczesne arcydzieło, nie tylko w obrębie adaptacji komiksowych. To wciskający w fotel thriller, który nie tylko jest mistrzowsko wyreżyserowany, ale też porusza szereg ciekawych zagadnień natury moralnej. A gdy dołączymy sobie do tego wybitne kreacje aktorskie, szczególnie Jokera w wykonaniu Heatha Ledgera, to bardzo łatwo jest nam zapomnieć, że oglądamy hollywoodzkie widowisko, a nie po prostu wielkie kino z najwyższej półki. Christopher Nolan tym filmem zapisał się w historii, jako jeden z najlepszych reżyserów naszych czasów. Jednocześnie pokazał, ile fascynujących tematów można wycisnąć z serii komiksów dla nastolatków, tym samym udowadniając, że nie ma żadnych wymówek dla złych filmów – jeśli scenariusze są słabe i za kamerą staje niezbyt zdolny twórca, to nie może się udać. Z kolei utalentowani autorzy mogą wszystko zmienić w złoto.

Motyw