Jestem boomerem, bo brakuje mi oryginalnego Winampa. Kiedyś było lepiej [OPINIA]

3 minuty czytania
Komentarze

Ostatnio wystartował nowy Winamp, który z oryginalnym odtwarzaczem ma wspólną właściwie tylko swoją nazwę. Przynajmniej teraz tak to wygląda, ale w przyszłości ma się to jeszcze zmienić. Nie da się jednak ukryć, że oryginalny Winamp był czymś więcej, niż prostym programem do odtwarzania muzyki. Był czymś, co sprawiało, że życie nabierało kolorów i im mocniej technologia się rozwija, tym mniej takich kolorów wokół nas.

Oryginalny Winamp to było coś… innego

Winamp skórka Fot Skins Webamp org
Fot. Skins.Webamp.org

Może zabrzmię teraz jak boomer (tak, musiałem sobie wyszukać definicję), ale kiedyś to było lepiej. I wiem, że przemawia przeze mnie nostalgia do czasów, kiedy życie było prostsze. Człowiek wracał ze szkoły, a w telewizji leciał właśnie Dragon Ball. Do znajomych puszczało się strzałki lub po prostu dzwoniło na numer stacjonarny. Jak pojawił się Internet, który nie zajmował łącza telefonicznego, korzystało się z GG i jakoś się żyło. W tym wszystkim w tle zawsze pojawiała się muzyka, a przynajmniej w moim domu, co pozostało mi do dziś. Jednak dziś, mimo dość obszernej kolekcji płyt CD, przesiadłem się na Spotify Premium z wygody (i dla podcastów kryminalnych).

https://youtu.be/9mNIN9eTJek

Debiut nowego Winampa sprawił, że przypomniałem sobie o tym oryginalnym, którego nie odpalałem od lat. Wolę nawet nie mówić od ilu, bo nie chcę się bardziej dołować. Nie jest też tak, że brakuje mi samego programu, bo ten akurat można jeszcze znaleźć w sieci, a nawet mamy muzeum skórek do Winamapa. Chodzi bardziej o to uczucie, które towarzyszyło mi, kiedy odpalało się Winampa. Pewnego rodzaju swoboda i ta wizja nadciągającego boomu technologicznego. Świat zmieniał się w oka mgnieniu po 2000 roku. Co chwila pojawiały się jakieś nowości, a Winamp był pośród nich czymś na tyle powszechnym, że znał go praktycznie każdy. Przejrzysty, ale i pozwalający na sporo ingerencji interfejs, możliwość tworzenia własnych list i potem dodawania skórek. Winamp był odtwarzaczem, który pozwalał wyrazić siebie. Trochę to górnolotne stwierdzenie, ale w sumie oddające rzeczywistość, a przynajmniej dla mnie. Dziś jest… nijako.

Technologia nie pozwala wyrażać siebie

Winamp skórki Fot Skins Webamp org
Fot. Skins.Webamp.org

Może faktycznie jestem boomerem, choć oczywiście nie stronię od nowości, a tym bardziej nimi nie gardzę. Brakuje mi w nich jednak tej iskierki, którą kiedyś dawał m.in. Winamp. Platformy social mediowe są praktycznie takie same, a przynajmniej te najpopularniejsze. Nikt nie wyróżnia się dlatego, że korzysta z TikToka zamiast Snapchata czy Instagrama. Dobra, Winamp też nie sprawiał, że ktokolwiek się wyróżniał, ale dawał możliwość personalizacji, której Spotify czy Tidal nie dają. Nie w takim stopniu.

Uzależniliśmy się od streamingów, a fizyczne nośniki poszły w odstawkę. Zgrywanie utworów z płyt to dziś coś, co robią nieliczni i ci, którym zależy na jakości dźwięku. Choć i tak wątpię, żeby to robili, kiedy w sieci można znaleźć praktycznie wszystko w najlepszej możliwej jakości. Zdaję sobie sprawę, że może nie tyle brakuje mi samego Winampa, a tego, jak się czułem kiedy z niego korzystałem. Nie myślałem o rozliczeniu PIT, rachunkach i całym tym dorosłym życiu. Nowa wersja odtwarzacza jest o tyle zawodem, że zbliża się do tego, co już jest na rynku. Nie potrzebuję klonów Spotify, a czegoś, co nada życiu odpowiedni rytm. Te czasy chyba już dawno przeminęły, a może po prostu jestem boomerem.

Źródło: opracowanie własne, fot. Depositphotos/michelangeloop

Motyw