Amazon Prime Video Pulp Fiction

1994 to najlepszy rok w historii filmu. Nie zdajecie sobie sprawy, ile klasyków wtedy powstało

5 minut czytania
Komentarze

Metody działania hollywoodzkiej machiny zakładają, że każdy rok w filmie ma być tym najlepszym, przełomowym. Jednocześnie trudno znaleźć tak wyjątkowy okres w historii mainstreamowego kina, jak właśnie rok 1994. Przejrzyjmy więc listę powstałych wówczas dzieł i zastanówmy się, dlaczego właśnie te konkretne 12 miesięcy jest tak rzewnie wspominane przez miłośników kinematografii.

Raport z box office. Jakie filmy zarobiły najwięcej w 1994 roku?

Zanim przejdziemy do wspominek, czas na garść suchych danych. Niemniej jednak, już patrząc na listę najlepiej zarabiających filmów w 1994 roku, zrobi Wam się ciepło w serduszkach. Nie przedłużając, spójrzmy na tabelkę:

PozycjaTytuł filmuBox office (w dolarach)
1.Król Lew763 mln
2.Forrest Gump329 mln
3.Prawdziwe Kłamstwa146 mln
4.Śnięty Mikołaj144 mln
5.Flinstonowie130 mln
6.Głupi i Głupszy127 mln
7.Stan Zagrożenia 122 mln
8.Speed: Niebezpieczna Prędkość121 mln
9.Maska119 mln
10.Pulp Fiction107 mln
źródło: Box Office Mojo

Ani jednego filmu o superbohaterach na liście. Aż dziwnie, prawda? Bez wielkiego researchu mogę powiedzieć, że aż 7 filmów z tej listy widziałem przynajmniej jeden raz. A urodziłem się w 1996 roku, przez co nie miałem szansy żadnego z nich obejrzeć w kinie.

Puryści mogliby tu oczywiście dyskutować, czy Maska zalicza się do produkcji superbohaterskich. Moim zdaniem nie, bo to bardziej komedia romantyczna z elementami akcji (cóż, 21-letnia wówczas Cameron Diaz to również coś, co warto zobaczyć).

Swoją drogą, 1994 rok był wybitnie mocny dla Jima Carreya. W TOP 10 znajdują się aż dwa filmy z jego udziałem: Maska oraz Głupi i Głupszy. Co ważne, wtedy również ukazał się w kinach Ace Ventura: Psi Detektyw. Ten jednak znalazł się dopiero na 17. pozycji światowego box office z roku 1994. Ciekawe, bo to zawsze ten film uznawałem za bardziej przełomowy dla kariery amerykańskiego komika.

Rok 1994 to również szczyt renesansu Disneya

Wróćmy jednak do początku — Król Lew. Nie tylko jedno ze szczytowych osiągnięć światowej animacji, ale też w Disneyu koniec ery renesansu, zapoczątkowanej wydaniem Małej Syrenki w 1989 roku. Film niezwykle zapamiętany przez kilka pokoleń również w Polsce, za sprawą fantastycznego dubbingu po stronie Wiktora Zborowskiego (Mufasa), Krzysztofa Tyńca (Timon), ś.p. Emiliana Kamińskiego (Pumba) czy też Marka Barbasiewicza (Skaza).

Ciekawostka — to również ostatni rok w historii kina, gdzie ręcznie rysowana animacja wzbiła się na szczyt box office. 1995 r. to już dominacja komputerowego Toy Story, które na dobre wymazało klasyczne filmy animowane z popkulturowego piedestału. Jeszcze cieplej niż sam film, wspominam piekielnie trudną grę komputerową na podstawie Króla Lwa (również z 1994 roku!), ale to może okazja na zupełnie inny tekst.

Pulp Fiction — film, przez który przeprosiłem się z kinematografią

W wieku 16 lat byłem niezwykle zafascynowany grami na PlayStation 2. Czułem jednak, że chcąc poważniej dyskutować z rówieśnikami, musiałem też bardziej zainteresować się kinem. Z tych wczesnych poszukiwań pamiętam tylko tyle, że m.in. to domowy seans Pulp Fiction przywrócił we mnie szczerą miłość do filmów.

https://youtu.be/wc95IoAcBIM

Co tu dużo mówić, byłem wówczas zakochany w gangsterskich filmach. Naraz łyknąłem Chłopców z Ferajny (1990) oraz Kasyno (1995), a każdy głośnokrzyczący koleś w garniturze z miejsca stawał się u mnie synonimem słowa „cool”. Samuel L. Jackson bił się wówczas z Joe Pesci o miano mojego ulubionego gangstera i przez wiele późniejszych ról, ostatecznie wygrał to starcie. Gdy wszyscy wspominają tańce Johna Travolty i Umy Thurman, ja z miejsca wędruję myślami do absurdalnej sceny z burgerem i walizką.

Różnorodność, której brakuje dzisiaj w popularnym kinie

Musicie też wybaczyć, że skaczę tak po liście bez określonej kolejki. Znajduje się na niej tak wiele legendarnych filmów, że nie potrafię zwyczajnie się skupić i zamiast tego, wspominam pojedyncze sceny na YouTube.

1994 rok to przecież też Forrest Gump — komedio-dramat, który ustawił karierę Toma Hanksa na dekady. Ironią losu był fakt, że Forrest pomimo zdrowotnych wyzwań pozostawał niezwykle pozytywny i osiągał nadludzkie rzeczy, a i tak najbardziej mu zależało na szczerej miłości Jenny, nigdy nieotrzymanej.

To swoją drogą niesamowite, jak wiele kultowych nazwisk przewija się w 1994 roku. Mamy wczesny rozkwit kariery Keanu Reevesa i Sandry Bullock (Speed: Niebezpieczna Szybkość), ale też końcówkę wielkiej, filmowej sławy Arnolda Schwarzeneggera (Prawdziwe Kłamstwa), zanim ten odleci w kierunku polityki.

Tu również mała ciekawostka — Skazani na Shawshank, kultowy film, utrzymujący 1. pozycję na liście najlepiej ocenianych dzieł przez użytkowników polskiego Filmwebu, w kategorii zarobków z 1994 roku znalazł się dopiero na… 51. miejscu, z dorobkiem ok. 28 mln dolarów.

Najważniejszym wnioskiem z tych wspominek jest fakt, że 1994 rok był wspaniałym czasem dla wszystkich fanów kina, niezależnie od gatunkowych preferencji. Powstawały topowe dzieła w segmencie animacji, komedii, dramatów czy też filmów sensacyjnych. To produkcje, które do dziś goszczą w stałej ramówce stacji telewizyjnych, zapychających wieczorne godziny klasykami z dawnych lat.

Daleko było też do sytuacji, gdzie Marvel i Disney rok w rok dominują czołowe lokaty w kategorii najlepiej zarabiających filmów w kinach. Ba, bezproblemowo przebijały się też niezależne produkcje (Pulp Fiction, Kruk) – długo szukać nie trzeba!

Dziś trzeba bezpośrednio śledzić nominacje do Oscarów, aby uzyskać namiastkę tej różnorodności, zamiast multipleksowego spamu okrytego pelerynami. Chcecie żeby było tak jak kiedyś? No to ruszajcie się do kina częściej, niż na kolejne odcinki serialu MCU i bajki dla dzieci.

zdjęcie główne: YouTube / HD MOVIE SOURCE

Motyw