kadr z 9. odcinka The Last of Us od HBO

Zakończenie The Last of Us cię rozczarowało? Wiem, dlaczego tak jest

4 minuty czytania
Komentarze

Zakończenie The Last of Us, które widzieliśmy w 9. odcinku serialu od HBO, jest niemal identycznie z tym znanym z gry. Tutaj jednak nie wszystko zagrało tak, jak można byłoby sobie tego życzyć. Oczywiście muszę ostrzec, że tekst zawiera spoilery, więc przed dalszym jego czytaniem, lepiej obejrzeć serial, który już w całości dostępny jest na platformie HBO Max.

Zakończenie The Last of Us – finał nie daje satysfakcji

Miałem przyjemność obejrzeć całość serialu HBO jeszcze przed oficjalną premierą i moja recenzja The Last of Us była wyjątkowo pozytywna. Dalej podtrzymuje swoje zdanie, bo uważam, że to jeden z lepszych seriali ostatnich miesięcy, a może nawet i lat. Co nie zmienia tego, że zakończenie The Last of US nie daje tego samego, co finał gry Naughty Dog. To może być dość dziwne, a szczególnie, że ostatnie sceny są niemal 1:1 przeniesione z gry. Dlaczego więc po obejrzeniu całości nie czułem tego samego, co podczas grania? Powodów jest kilka, a za główny uznałbym to, że serial pozbawił mnie możliwości wpływania na rozwój wydarzeń. Wprawdzie gra The Last of Us jest liniowa i nie ma się wpływu na jej finał, to kilkanaście godzin skradania się, zbierania resztek i w końcu walki z zarażonymi, robi swoje.

Gracz zżywa się z postaciami w zupełnie inny sposób i pojawia się immersja. To proces, który pozwala „zanurzyć się” w wirtualny świat i niemal wejść do niego w sposób, którego filmy i seriale nigdy nie będą oferować. W nich brakuje decyzyjności, nawet tej pozornej. Owszem, były próby i to całkiem udane, by widzowie mieli wpływ na fabułę (np. Black Mirror i odcinek Bandersnatch), ale to dalej nie to samo, co gra. Stąd też po kilkunastu godzinach w The Last of Us i robienia wszystkiego, by dostarczyć Ellie bezpiecznie do celu, finał działał na człowieka zupełnie inaczej, niż w serialu. Ostatni odcinek wydawał się też mocno… przyśpieszony. Sceny w szpitalu, choć oddawały ducha gry, pozbawione były tego ładunku emocjonalnego i przede wszystkim poprowadzono je za szybko. Tutaj przydałby się cały odcinek tylko i wyłącznie na to.

Zakończenie The Last of Us jest mocne, a nawet bardzo mocne. Joel wybija Świetliki tylko po to, by uratować Ellie, a tym samym niejako skazać ludzkość na dalsze cierpienia. Oczywiste jest to, że Joel widzi w Ellie swoją córkę i tak samo, że Ellie jest świadoma tego, że została przez mężczyznę okłamana. W grze działało to idealnie, a w serialu tego ładunku emocjonalnego już trochę zabrakło.

Zagrożenie? Jakie zagrożenie?

Kolejną rzeczą, która niekoniecznie pasowała mi w serialu, to fakt, że było w nim wyjątkowo mało zarażonych. Ci, którzy stanowili jedno z większych zagrożeń w grze, tutaj zostali zepchnięci na margines. Rozumiem to, że twórcy chcieli pokazać i uświadomić odbiorcom, że największym zagrożeniem jest drugi człowiek, to mimo wszystko brakowało mi większego nacisku na zarażonych. To w końcu o nich toczyła się walka. Ellie miała być lekarstwem, a tymczasem niebezpieczeństwo spowodowane chorobą zostało zmarginalizowane. Zresztą 3. odcinek The Last of Us pokazał to bardzo dobitnie, gdzie przez kilkanaście lat udało się unikać zarażony, a to ludzie doprowadzili do smutnego finału.

Warto więc zadać sobie pytanie – czy faktycznie szczepionka i poświęcenie Ellie było koniecznością? Serial pokazuje, że niekoniecznie. Gra już dawała poczucie, że zagrożenie jest stałe i bardzo realne, a zarażeni faktycznie czyhali na bohaterów bardzo często. Cały czas czuło się, że nigdzie nie można być bezpiecznym. Serial duży nacisk położył na budowanie relacji między bohaterami, co oczywiście było dobrą decyzją scenariuszową, ale niekoniecznie daje na sam koniec tego „kopa w bebechy”, co przy grze.

Serial The Last of Us to bardzo dobra rzecz, choć raczej nie będę do niej wracał tak, jak robię to w przypadku gry. Tam odczuwałem większe emocje i choć HBO stanęło na wysokości zadania, tworząc tak naprawdę najlepszą adaptację gry w historii, to ja i tak pozostanę przy dziele Naught Dog. Zakończenie The Last of Us w tej wersji po prostu mocniej do mnie przemawia.

Motyw