Recenzja The Last of Us od HBO. Ten serial wywoła burzę większą niż gra

6 minut czytania
Komentarze

Spędziłem weekend oglądając The Last of Us od HBO i choć nie mogę tutaj napisać wszystkiego, co widziałem, to z całą stanowczością mogę powiedzieć, że to najlepsza adaptacje gry wideo w historii. HBO nie zawiodło i udowodniło, że jak zabierają się za tworzenie serialu, to wiedzą co robią (tak Netflix, na ciebie patrzę). Spokojnie, ta recenzja The Last of Us nie będzie zdradzała żadnych informacji z kolejnych odcinków i to nie dlatego, że obowiązuje określone embargo, ale by nikomu nie psuć przyjemności z oglądania.

Recenzja serialu The Last of Us od HBO – udana adaptacja to klucz do sukcesu

Plakat reklamujący The Last of US od HBO

Adaptacje gier na potrzeby filmów czy seriali to coś, co do tej pory praktycznie w ogóle się nie udawało. Oczywiście czasem wychodziło to całkiem nieźle, jak np. w przypadku Tomb Raidera (obu jego wersji), ale w większości przypadków takie filmowe wersje gier wychodziły… źle. Hitman, Mortal Kombat, Street Fighter czy Assassin’s Creed to tylko część przykładów, gdzie adaptacja poszła w złą stronę. Twórcy brali kilka składowych z danej gry i budowali wokół tego całą fabułę, która nie nawiązywała odpowiednio do gry, a i sama nie potrafiła się obronić. Dlatego każdy fan gier na wieść o tym, że HBO zabiera się za ekranizację The Last of Us lekko mógł się zmartwić. W końcu mówimy o grze, która uznawana jest za jedną z najlepszych w ostatnich latach (słusznie moim zdaniem). Czy więc HBO podołało zadaniu i wyszło z niego obronną ręką? Moim zdaniem tak i już tłumaczę dlaczego.

The Last of Us ma świetny klimat – można się w nim zakochać

Można powiedzieć, że część historii The Last of Us jest już dobrze znana i to nawet wtedy, kiedy nie graliśmy w tytuł od Naughty Dog. Mamy świat po apokalipsie i ludzi, którzy mimo niesprzyjających warunków próbują odnaleźć w tym jakiś głębszy sens. Dla niektórych to będzie praca, dla innych rodzina, a dla kogoś innego po prostu chęć przeżycia za wszelką cenę. The Last of Us pokazuje różne odcienie człowieczeństwa i nie zawsze te dobre. Może inaczej – głównie te złe, ale dla dobra też nie zabraknie tutaj miejsca, choć nic nie jest czarnobiałe. Pierwsze co rzuca się w oczy oglądając The Last of Us to klimat.

https://youtu.be/uMLa3AHpp-4

Idealnie odwzorowano to, co widzieliśmy w grze, a zniszczony świat wygląda przerażająco. Akcja dzieje się w 2023 roku, czyli obecnie, ale przed 20 laty wybuchła epidemia. W jej wyniku ludzkość praktycznie przestała istnieć, a na świecie pojawili się zarażeni paskudnym grzybem. Nie będę tutaj streszczał fabuły The Last of Us, a powiem tylko, że sama akcja dotyczy Joela i Ellie, którzy przemierzają Stany Zjednoczone. Każde z nich ma inne motywacje, a łączy ich chęć przetrwania. Przyznaję, że serial od samego początku mnie „kupił”. Niektóre sceny to jeden do jeden z tego, co widziałem w grze, a i sama narracja poprowadzona została w odpowiedni sposób. Jednocześnie twórcy nie boją się rozwijać wątków, na które w grze nie było miejsca lub były tylko lekko zarysowane. Jestem pewien, że po jednym z odcinków w Internecie wybuchnie taka dyskusja, jakiej dawno już nie było. Serio, przygotujcie się na prawdziwą burzę w komentarzach.

Wracając jednak do samego klimatu to widać, że HBO nie oszczędzało. Zniszczone miasta wyglądają świetnie. Zarażeni również potrafią solidnie przestraszyć, a do tego dochodzi jeszcze rewelacyjna muzyka, którą znamy z gry. No i to zakończenie 1. odcinka wywołuje ciarki na plecach. Powiem tylko, że dalej jest równie dobrze, choć nie zawsze udało się utrzymać odpowiednie tempo akcji.

Pedro Pascal jako Joel to strzał w dziesiątkę

Pedro Pascal jako Joel w serialu The Last of Us

Obawiałem się trochę decyzji castingowych. Gra utrwaliła u mnie pewno wyobrażenie tego, jak mają wyglądać Joel i Ellie. Kiedy ogłoszono, że Joela zagra Pedro Pascal, nie sądziłem, że aktor podoła temu wyzwaniu. Całe szczęście się myliłem, bo choć nie wygląda do końca jak Joel z gry, to bardzo dobrze wcielił się w rolę. Bella Ramsey, czyli Ellie, również zaskakująco dobrze sobie poradziła. Jej Ellie jest jednocześnie denerwująca i miejscami rozczulająca, choć raczej z przewagą tego pierwszego. Po obejrzeniu wszystkich odcinków mogę jednak powiedzieć, że decyzja castingowa była trafna.

Reszta obsady także nie odstaje, choć The Last of Us to tak naprawdę teatr dwóch aktorów. To wokół nich dzieją się najważniejsze rzeczy i to ich relacja jest tym, co przyciąga do dalszego oglądania. The Last of Us nie jest bowiem kopią gry, a pełnoprawną opowieścią, która czerpie z niej garściami. Opowieścią momentami bardzo intymną, a jednocześnie tak brutalną, jak to tylko możliwe. Czy można powiedzieć, że serial The Last of Us to idealna adaptacja gry? Nie, bo to dwa różne byty, ale w tym przypadku oba doskonale się dopełniają.

Co nie zagrało w The Last of Us?

The Last of Us serial HBO

Nie będę oszukiwał, że The Last of Us jest idealne, bo nie jest. Odniosłem wrażenie, że wydłużenie niektórych wątków sprawiło, że sam finał opowieści nie miał odpowiedniej przestrzeni na to, by wybrzmieć. Budowane napięcie gdzieś uciekło, ale dalej oglądając siedziałem na skraju kanapy, patrząc się w każdy kadr jak zaczarowany. Osobiście trochę inaczej poprowadziłbym pewne odcinki, które rozwijają może i historię, ale mocno odbijają się na tempie akcji całości. Nie zrozumcie mnie źle, to dalej bardzo dobrze poprowadzony serial, ale przydałby się dosłownie jeszcze jeden odcinek, by całość zamknąć tak, jak należy. Może przemawia przeze mnie gracz, który przechodził The Last of Us kilkukrotnie, ale na samym końcu magia trochę uleciała. Dobrze więc, że serial publikowany jest w odcinkach co tydzień. Wtedy pewnie będzie można odnieść inne wrażenie, a całość spokojnie już obejrzeć na HBO Max.

Recenzja The Last of Us od HBO – podsumowanie

To zdecydowanie jeden z najlepszych seriali o zniszczonym świecie, jaki do tej pory widziałem. Poruszający tematykę, która może zainteresować nawet tych, którzy stronią od klimatów postapo czy zombie. Wbrew pozorom w The Last of Us tego jest jak na lekarstwo. To opowieść o ludziach i tym, jakimi potworami mogą się stać. Dla fanów gry to pozycja obowiązkowa, a i po prostu miłośnicy dobrych historii nie będą zawiedzeni. I po raz kolejny potwierdza się to, że HBO wie, jak robić dobre seriale. W końcu za tym tytułem stał Craig Mazin, czyli ten sam, który odpowiadał za serial Czarnobyl, a to zobowiązuje.

Ogólna ocena

8.5/10

Motyw