PlayStation 5 kontra Xbox Series X

30 FPS powraca do konsolowej rzeczywistości? Nie tak to powinno wyglądać… [OPINIA]

9 minut czytania
Komentarze

Nie mam pojęcia, co się dzieje z rynkiem next-genowych konsol i dlaczego po dwóch latach od premiery jeszcze nie możemy mówić o porządnym starcie. Mająca już blisko 10 lat generacja PS4/ Xbox One nadal trzyma się mocno, a twórcy gier balansują ze swoimi produkcjami na krawędzi między starymi a nowymi sprzętami. Do tej pory jednak jednego byłem pewien – 30 klatek na konsolach to już przeszłość i nie będziemy do tego wracać. W podobnym przeświadczeniu była również cała rzesza innych graczy, ale ostatnio mamy coraz więcej powodów do tego, aby powątpiewać w te pięknie wyglądające wizje.

Oczywiście dość szybko podniosło się oburzenie graczy, ale czy jest ono zasadne? Na kogo w tej sytuacji powinniśmy się tak naprawdę obrażać i jak możemy walczyć z powrotem 30 klatek w grach? Od razu wam powiem, że na pewno nie powinniśmy się oburzać na Microsoft oraz Sony, ponieważ to właśnie producenci konsol zebrali największe baty, a nie są tutaj niczemu winni. Nie jest winny również szkalowany przez jednego z deweloperów Xbox Series S, który został nazwany ziemniakiem. Gdzie zatem leży prawda?

Czy 30 klatek na konsolach powraca?

Dla tych, którzy nie są zaznajomieni z sytuacją, chętnie przybliżę ten problem. Wszystko rozbija się bowiem o dwie wydane ostatnio gry, które na konsolach nowej generacji nie mają trybu 60 klatek, czyli trybu wydajnościowego. Te gry, to druga część A Plague Tale o podtytule Requiem, a także Gotham Knights. W pierwszym przypadku wydawca po prostu grę wydał i nie tłumaczył się ze swojej decyzji o niewprowadzeniu trybu 60 klatek do gry. Drugi przypadek jest jednak dużo bardziej widowiskowy i próba tłumaczenia się przyniosła efekt odwrotny do zamierzonego.

Początkowo brak trybu 60 FPS w Gotham Knights został zrzucony na tryb co-op, który rzekomo miał nie wyrabiać nawet na konsolach „nowej” generacji. Trzeba zacząć od tego, że już to jest absurdalne, ponieważ gra nie posiada trybu split-screen. Nie jest to zatem kooperacja lokalna, która faktycznie pożera dużą część zasobów sprzętowych. Kiedy to tłumaczenie okazało się nieskuteczne, jeden z deweloperów, który nie był związany z produkcją Gotham Knights postanowił obronić twórców zrzucając winę na konieczność optymalizacji produkcji na Xboxa Series S, który jest słabszą konsolą Microsoftu. To również jednak zostało szybko zweryfikowane przez graczy i twórca owego tweeta usunął zarówno wpis, jak i swoje konto. Takim sposobem produkcja zaliczyła ogromną wtopę wizerunkową, a po jej premierze wcale nie było lepiej…

Okazuje się, że zarówno A Plague Tale: Requiem, jak i Gotham Knights są w rzeczywistości totalnie skopanymi produkcjami pod względem technicznym. Osobiście gram w A Plague Tale właśnie na Xboxie Series S i gra notorycznie zalicza spadki klatek. Nie lepiej jest na mocniejszych konsolach, ale gra na PC to już jazda bez trzymanki. Jeśli popatrzymy sobie na testy, to okazuje się, że na RTX-ie 3080, czyli karcie graficznej za ponad 3000 zł gra zachowuje się nie lepiej niż na konsolach. Działa po prostu fatalnie, ale przynajmniej grafika jest naprawdę ładna.

Nie inaczej jest z Gotham Knights, które również nie działa, jak trzeba, a do tego kiepsko wygląda i strasznie nudzi. Śmiem twierdzić. i nie jestem w tym zdaniu odosobniony, że o wiele lat starszy Batman Arkham Knight prezentuje się dużo lepiej niż świeża produkcja wychodząca tylko na nowe konsole i PC.

Microsoft i Sony nic nam nie obiecywali, choć mogliście pamiętać, że jest inaczej!

Jak już wspominałem na początku, w całej tej akcji najbardziej dostało się Sony i Microsoftowi, ponieważ ludzie uwierzyli, że nowy sprzęt, który dostarczyli, jest po prostu za słaby. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze chciałbym wam powiedzieć, że zarówno Xbox Series X, jak i PlayStation 5 są konsolami, które w końcu nie były przestarzałe w dniu swoich premier, co jest raczej wyjątkiem. Gdy wychodziło PlayStation 4 oraz Xbox One, to rynek PC już dawno był zdecydowanie dalej, konsole były zacofane technologicznie, a i tak udało się wyciągnąć z nich takie gry, jak The Last of Us Part 2.

The Last of Us Part 2
Większość gier do dziś nie wygląda tak dobrze, jak The Last of Us Part 2. To wiele mówi o dzisiejszych grach i obecnej generacji konsol.

W nowych konsolach zatem drzemie ogromny potencjał, który jeszcze przez nikogo nie został wykorzystany. Dlaczego? Ponieważ przykłady gier, które omówiłem wcześniej, pokazują, że „nowa generacja” jest na razie tylko opcją. Nikt nie chce się odcinać od ogromnej rzeszy posiadaczy PS4 i Xboxów One i twórcy Plague Tale: Requiem oraz Gotham Knights zrobili to tylko dlatego, że ich produkcje są technicznymi koszmarami.

Ani Microsoft, ani Sony nie zapowiadali, że każda gra na ich konsolach będzie miała tryb 60 klatek. Microsoft zresztą otwarcie powiedział, że chcą, aby nowa generacja celowała w wyższe rozdzielczości i 60 FPS, ale wszystko jest w rękach twórców. Do tej pory zresztą nie było problemów, a gry bezpośrednio od tych korporacji trzymają poziom i mają tryby osiągające taką płynność. Uważam zatem, że stawianie im zarzutów jest zupełnie bezpodstawne, ponieważ nie mogą oni odpowiadać za zewnętrznych deweloperów. Z produkcjami bezpośrednio od nich wszystko jest w porządku i nie sądzę, że w przyszłości takowych trybów zabraknie.

Xbox Series S wcale nie jest ziemniakiem…

Odnoszę silne wrażenie, że gracze zrozumieli zamysł tańszej konsoli w większym stopniu niż sami deweloperzy. Przypomnijmy sobie, jaka była narracja Microsoftu przy wypuszczeniu tańszego i droższego modelu. Xbox Series X miał celować w rozdzielczość 4K, przy 60 klatkach, Series S natomiast miał zachować taką samą płynność przy starym, dobrym FullHD. W kontekście specyfikacji i założeń konsoli, jak najbardziej się to równoważy. Nie da się przeprowadzić szczegółowych testów, ale jasne jest, że zmniejszając rozdzielczość, wzrasta liczba klatek.

Oznacza to, że po prostu Series S jest konsolą słabszą, ale bardzo zbliżoną do Series X. Microsoft oczekiwał, że twórcy po prostu przytną rozdzielczość w okolice 1080p, zmniejszą detale graficzne, wyciągną te 60 klatek i fajrant. I ma to sens oraz w zdecydowanej większości przypadków takie podejście po prostu działa.

Wystarczy popatrzeć na kilka ostatnich produkcji:

  • Assassin’s Creed Valhalla – tryb jakość: skalowane 4K i 30 klatek, w trybie wydajności: 1080p przy 60 klatkach.
  • Cyberpunk 2077 – tryb jakość: 1440p i 30 klatek, w trybie wydajności: skalowane 1080p przy 60 klatkach.
  • Forza Horizon 5 – tryb jakość: 1440p i 30 klatek, w trybie wydajności: 1080p i 60 klatek.
  • Call of Duty: Modern Warfare 2 – tryb jakości: skalowane 1080p przy nawet 120 klatkach, w trybie wydajności: stałe 1440p przy 60 klatkach.
30 klatek na konsolach - Cyberpunk 2077

Czy zatem Xbox Series S jest ziemniakiem? Osobiście uważam, że nie, a już na pewno nie można powiedzieć, że ciągnie generacje w dół. Prawda jest taka, że Series S jest mocniejszy od konsol ubiegłej generacji, nawet w wersjach ulepszonych, ponieważ bazuje na nowej architekturze i jest po prostu słabszą odmianą Series X. Bardziej w dół ciągną poprzednie konsole, które twórcy gier zdecydowanie zbyt długo trzymają przy życiu.

Raczej nie wrócimy do 30 klatek na konsolach

Przechodząc już do ostatecznych konkluzji, nie wydaje mi się, żeby było o co robić zbędny szum. Na samym początku tego materiału zadałem pytanie – na kogo powinniśmy się tutaj obrażać? Wiemy już, że nie na producentów konsol oraz nie na „słabego” Xboxa Series S. Powinniśmy się obrażać przede wszystkim na leniwych deweloperów, którzy ciągle popełniają te same błędy. Marketing i idące za nim terminy biorą górę nad zdrowym rozsądkiem, co owocuje wypuszczaniem technologicznych koszmarków.

Jeśli w tych grach po prostu nie ma należycie zrobionej optymalizacji, to nie działają one, tak jak powinny i deweloperzy stwierdzili, że zrobią ograniczenie do 30 klatek i tyle, możemy wypuszczać. Gry, które wprowadziły zamęt i zasiały niepewność wśród posiadaczy najnowszych konsol, są po prostu bublami pod względem technicznym i w takim stanie nie powinny ujrzeć światła dziennego. Były tłumaczenia, było zrzucanie winy, ale prawda jest taka, że jeśli gra na konsoli nowej generacji osiąga tylko 30 klatek, to jest to tylko i wyłącznie wina dewelopera, który nie potrafił lub już mu się nie chciało doprowadzać produkcji do akceptowalnego stanu.

30 klatek na konsolach - Arkham Knights
Też macie wrażenie, że właśnie Arkham Knight wygląda zdecydowanie lepiej?

Jak możemy z tym walczyć? Jak zawsze głosowanie odbywa się naszymi portfelami. Nie kupujcie preorderów i nie pokazujcie, że w sumie wam wszystko jedno czy producent się stara, czy nie. Jeśli jako gracze nie będziemy tego manifestować, to deweloperzy zaczną nas traktować jak maszynkę do zarabiania pieniędzy i nic więcej. Ot, ludzi, którzy kupią cokolwiek. A zresztą – już na własne życzenie jesteśmy tak traktowani. Przykładem może być Cyberpunk 2077. Gra została wycofana z PS Store, CDP musiał przyjąć ogromną liczbę zwrotów gry, a samo studio straciło zaufanie graczy. Zadziałało? Jak najbardziej! Teraz Cyberpunk 2077 nie jest już tą samą grą i widać, że były to dwa intensywne lata pracy z silnikiem, który nie chciał współpracować, aby doprowadzić produkcję do stanu grywalności.

30 klatek na konsolach traktowałbym raczej jako przejściowe zjawisko, które już się powoli rozmywa. Było naprawdę dużo przepychanek, ale wina leży tylko i wyłącznie po stronie producentów gier i takie działania powinny być przez nas piętnowane. Jeśli zachowamy trzeźwość umysłu i nie damy się wciągnąć w marketing bez pokrycia, to jestem przekonany, że 30 klatek na konsolach będzie jednostkowymi przypadkami.

Motyw