Recenzja Gotham Knights – cztery razy więcej nie zawsze oznacza lepiej

6 minut czytania
Komentarze

Recenzja Gotham Knights, czyli najnowszego dzieła od WB Games Montréal nie jest zadaniem łatwym, bo oczekiwania wobec takiej produkcji były naprawdę wysokie. W końcu to powrót do ukochanego Gotham po wielu latach rozłąki, ale bez protagonisty, który napędzał serię od Rocksteady, a więc Batmana. Zamiast Mrocznego Rycerza mamy cztery postaci, które powinny dobrze zastąpić lukę po kultowym bohaterze, ale niestety tego nie robią.

Zalety

  • Mroczny klimat
  • Otwarty świat
  • W końcu ktoś inny, niż sam Batman

Wady

  • Fabuła bardzo długo nie angażuje
  • 30 klatek na PS5 w tym przypadku się nie sprawdza
  • Niby dużo do roboty, ale ma się wrażenie, że ciągle robi się to samo

Recenzja Gotham Knights w trzech zdaniach podsumowania

Gotham bez Batmana jest inne, ale po jakimś czasie potrafi wciągnąć. Nowi bohaterowie to miłe urozmaicenie, choć niewiele wnosi do rozgrywki. Gotham Knights jest poprawne, bezpieczne i brakuje mu odrobiny szaleństwa, ale potrafi też nieźle bawić.

6,5/10
  • Grafika 6
  • Muzyka i oprawa 7
  • Fabuła 7
  • Przyjemność z rozgrywki 6

Recenzja Gotham Knights – Gotham ma nowych obrońców

Gotham Knights recenzja PS5 screen z gry

Zanim przejdziemy do faktycznej recenzji Gotham Knights, warto powiedzieć parę słów o samej fabule. Spokojnie, będę unikał tutaj spoilerów, choć jeżeli widzieliście już trailer produkcji, to i tak wiecie o co może mniej więcej chodzić. Grę otwiera dość długa, ale naprawdę bardzo dobrze stworzona scena, gdzie obserwujemy śmierć Batmana. W komiksach takie rzeczy zdarzały się już wcześniej, więc można podejrzewać, że to sprytny zabieg twórców, by urozmaicić rozgrywkę, ale tym razem faktycznie nasz kultowy obrońca Gotham pożegnał się z życiem. Przestępcy są z tego faktu więcej, niż zadowoleni, ale Gotham nie zostaje bez obrońców.

Na scenie pojawiają się protegowani Batmana, czyli Nightwing (Dick Grayson), Batgirl (Barbara Gordon), Red Hood (Jason Todd) oraz Robin (Tim Drake), a nie zabraknie także i Alfreda, czy innych postaci, które można kojarzyć z uniwersum DC. Jednak graczom przyjdzie sterować tylko tymi z wyżej wymienionej czwórki. Ich zadaniem będzie odkrycie, co faktycznie planował Batman oraz przeciwstawienie się potężnemu wrogowi. Fabularnie nie ma więc tutaj większych niespodzianek, a przynajmniej przez pierwsze kilka godzin rozgrywki, która na początku jest dość… monotonna i nieangażująca. O ile przejęła mnie śmierć samego Batmana, to słuchając później dialogów między postaciami czy czytając przesyłane przez nie maile, poczułem się, jakby oglądał opowieść lecącą w telewizji o 11 rano. Rozumiem, że dialogi powinny zawierać elementy ekspozycji, ale w tym przypadku jest tego za dużo i naprawdę trudno wczuć się w bohaterów, kiedy ci mówią do siebie tak, jakby dopiero co skończyli podstawówkę.

Czy można grać w Gotham Knights bez znajomości komiksów? Oczywiście, choć niektóre wątki przedstawione w grze mogą być dość zaskakujące. Dobrze przeczytać historię każdego z bohaterów, które znajdziemy w menu gry, by choć trochę się wczuć w klimat i widzieć, dlaczego dana postać zachowuje się tak, a nie inaczej lub dlaczego mówią na nią w inny sposób. Gotham Knights oferuje dużo takiej dodatkowej wiedzy, więc to zdecydowanie na plus.

Fabuła to jedno, ale jak się gra w Gotham Knights?

Gotham Knights recenzja PS5

To, którym bohaterem będziemy poruszać się po Gotham, zależy tylko od nas. Gra nie wymusza na graczach tego, by konkretne misje przechodzić danym bohaterem, więc może skończyć się tak, że przez całą produkcje będziecie chodzić w butach tylko jednej postaci. Te można zmieniać dopiero w kryjówce drużyny (Belfra), co dzieje się jak skończymy dany patrol w nocy. Praktycznie cała gra rozgrywa się po zmroku, więc nasze wypady do Gotham są do siebie mocno zbliżone. Zresztą miasto także wygląda dość podobnie i to niezależnie od tego, w której dzielnicy się znajdziemy. Gdyby nie mapa, serio nie potrafiłbym powiedzieć, czy jestem akurat w Centrum, a może wylądowałem w Dolnym Gotham. Po mieście można poruszać się motocyklem, który przywołujemy jednym przyciskiem na padzie lub np. skacząc między budynkami i wykorzystując do tego odpowiedni sprzęt z hakiem. Trudno jednak powiedzieć, by sterowanie nim sprawiało wielką przyjemność. Jeździ i to w zasadzie tyle, co warto o nim mówić.

Walki i system rozwoju postaci jest okej. Oznacza to, że nie wywołuje w graczu specjalnego entuzjazmu. Nasze postaci za walki i wykonywanie zadań dostają punkty, które następnie możemy przeznaczyć na ich ulepszanie. Im wyższy poziom, tym pokonywanie wrogów przychodzi nam łatwiej, choć nie sprawia to specjalnej satysfakcji. Przyznam, że po kilkunastu potyczkach to po prostu może się znudzić, choć nowe umiejętności trochę sytuację ratują. Brakuje jednak tego uczucia przyjemności, gdzie powala się kolejnych wrogów, a robi się to raczej z automatu. Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość przesłuchiwania niektórych przestępców, by uzyskać dodatkowe informacje. Nasi bohaterowie dość często muszą to robić, by pchnąć fabułę do przodu. Podobnie często przyjdzie nam brać udział w aktywnościach pobocznych, by wbić postać na wyższy poziom. Im dalej, tym większe wyzwania przed nami i nie polecam próbowania przechodzenia misji, kiedy brakuje nam kilku poziomów do tego, co zaleca produkcja.

Łącznie w grze na główny wątek potrzeba około 16-17 godzin, a jak dodamy do tego aktywności poboczne, spokojnie dołożymy drugie tyle. Pod warunkiem, że Gotham nas pochłonie, bo same zadania do bardzo ekscytujących nie należą, choć potrafią dać satysfakcję.

Recenzja Gotham Knights podsumowanie – czy warto zagrać w grę?

Tytuł ogrywałem na konsoli PlayStation 5, gdzie maksymalnie można było uzyskać 30 klatek na sekundę, co miejscami było niestety odczuwalne. Czasem to nie ma znaczenia, bo w końcu zabawa jest najważniejsza, ale Gotham Knights mnie akurat nie złapało na haczyk. Nie zrozumcie mnie źle – to tytuł, który potrafi zaciekawić, ale mi przez rozwleczony początek trudno było się w niego wgryźć. Wybór bohaterów niespecjalnie dawał też jakiekolwiek benefity podczas samej gry, więc całość przeszedłem w skórze Red Hooda, choć zacząłem od Batgirl. Na plus trzeba dodać, że faktycznie czuć różnice między postaciami i tym, jak się poruszają oraz walczą. Wprawdzie finalnie nie ma znaczenia, kim prowadzimy rozgrywkę, ale lepiej mieć pod ręką kogoś, kto faktycznie potrafi solidnie przywalić, jak zajdzie taka potrzeba.

Podsumowując Gotham Knights trudno jednoznacznie ten tytuł polecić. Mamy otwarty i spory świat, graficznie jest więcej, niż poprawnie, ale ograniczenie do 30 klatek potrafi zaboleć. Historia, jak już się rozwinie, może zaangażować, to jednak całość nie sprawia wielkiej satysfakcji. W ostatnio recenzowanym A Plague Tale: Requiem bawiłem się o wiele lepiej i tam nie przeszkadzało mi te nieszczęsne 30 klatek, bo fabuła mnie „kupiła”. W Gotham Knights grałem bez większego przekonania, choć to nie jest zły tytuł. Jest okej. Tyle i aż tyle.

Motyw