Elon Musk przyznał otwarcie, że chce się stać właścicielem Twittera. I o ile jego plany o założeniu schroniska dla bezdomnych w głównej siedzibie firmy można uznać raczej za nabijanie się z jej zarządu — chociaż z Elonem Muskiem nigdy nic nie wiadomo — to kolejne sugestie brzmią już o wiele bardziej wiarygodnie i… groźnie. Otóż miliarder zamierza wprowadzić do Twittera zupełnie nowe, swoje porządki.
Plany Elona Muska względem Twittera
Zacznijmy od czegoś, czemu raczej większość osób powinna przyklasnąć: otóż Elon Musk chce, żeby na Twitterze każdy mógł napisać, co tylko zechce, o ile jest to zgodne z prawem. Tym samym koniec z poprawnością polityczną i zacieraniem niewygodnych faktów w ramach platformy. Dopisek o zgodności z prawem jest tu bardzo ważny: nikt nie zarzuci teraz Elonowi, że chce, aby na Twitterze odbywały się nielegalne interesy, czy jawne wzywanie do nienawiści np. na tle rasowym. W końcu tego typu działania i postulaty są nielegalne. To jednak nie koniec. Miliarder podkreśla, że Twitter powinien udostępnić swoje algorytmy i zminimalizować interwencje, które podejmuje w zakresie pilnowania treści, a także te powinny być jawne.
Wszelkie zmiany w tweetach ludzi — jeśli są one podkreślane lub pomijane — to działanie, które powinno być widoczne. Każdy może zobaczyć, że takie działanie zostało podjęte, więc nie ma tu mowy o zakulisowej manipulacji, czy to algorytmicznej, czy ręcznej.
Dodał także, że kod leżący u podstaw algorytmu powinien być dostępny na GitHubie, aby użytkownicy mogli go sami sprawdzić.
Zobacz też: Elon Musk pozwany z powodu Twittera – wielu osobom poczynania miliardera się nie podobają
Wypowiedział się także na temat moderacji:
Myślę, że w razie wątpliwości powinniśmy się skłaniać ku temu, aby pozwolić na istnienie wypowiedzi. Myślę, że powinniśmy być bardzo niechętni usuwaniu treści i bardzo ostrożni, jeśli chodzi o blokady kont.
Oznacza to, że Elon Musk chce uczynić z Twittera to, czym ten powinien być od początku: wolną platformą do wymiany myśli, poglądów i informacji, która nie promuje żadnej narracji i z żadną nie walczy — o ile ta jest legalna. Oczywiście taki stan rzeczy może nie odpowiadać wielu użytkownikom Twittera, zwłaszcza zamkniętych w bardziej postępowych bańkach informacyjnych. Pewne jest jedno: Muskowi nie można zarzucić konserwatywnych poglądów i wycierania sobie ust wolnością słowa tylko po to, aby zrobić to samo, co było wcześniej, ale z promowaniem przeciwnej strony barykady. Mamy tu do czynienia z kimś, kto po prostu wysoko sobie ceni wolność wypowiedzi, ponieważ sam z niej chce korzystać.
Źródło: Engadget