Leroy Merlin, zwłaszcza na początku pandemii był jednym z ulubionych sklepów milionów Polaków, którzy korzystając z lockdownu, robili zaległe remonty. Wszystko jednak się zmieniło po inwazji Rosji na Ukrainę. Nie tyle z powodu pozostania w Rosji, ile sposobu komunikacji i tego, jak sieć potraktowała swoich ukraińskich pracowników, stała się ona jedną z bardziej pogardzanych na terytorium naszego kraju. O ile w przypadku afery z Ikeą osoby mocno konserwatywne chciały bojkotować szwedzką sieć, a te progresywne stały za nią murem, natomiast osoby mniej zaangażowane ideologicznie na linii lewica-prawica niewiele sobie robiły z tej przepychanki, tak w przypadku Leroy Merlin osoby z całego spektrum politycznego mają równie negatywne odczucia. Nie brakuje nawet głosów z każdej strony politycznej barykady, że robienie zakupów w tych sklepach to wstyd.
Mapy Google blokują oceny Leroy Merlin
Jednak nie na samych komentarzach się skończyło. Przed sklepami pojawiali się ludzie trzymający transparenty zniechęcające do zakupów, a same sklepy zostały zalane negatywnymi ocenami wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe — głównie w Mapach Google. Teraz jednak tego nie widać. Jak się bowiem okazało, Google wyłączyło możliwość oceny i komentowania sklepów sieci w swojej usłudze. Skasowano także wszystkie opinie nowsze niż te sprzed miesiąca. Całość zrobiono po cichu, tak aby nikt nie zauważył. Na stronie Map Google nie ma nawet informacji o tym, że możliwość dodawania ocen i opinii została zablokowana. Po prostu zniknął przycisk umożliwiający ich zostawienie. W aplikacji Mapy Google na Androida także zniknęła zachęta do podzielenia się swoją opinią na temat sklepów.
Zobacz też: Leroy Merlin i Auchan, Decathlon pod ostrzałem. Anonymous wyłącza ich strony
Oczywiście łatwo się domyślić, że kierownictwo sieci sklepów początkowo udało się do Google z prośbą o usunięcie opinii i ocen, a następnie o blokadę ich zostawiania, ponieważ fala nieprzychylnych komentarzy była zbyt wielka. Jednak postępując w ten sposób, samo Google naraziło się na słuszny gniew wielu osób. Nie mówimy tutaj bowiem o tym, że jakaś sieć obraziła czyjeś uczucia takim, a nie innym postępowaniem. Tu chodzi o jawne wsparcie agresora, który najechał sąsiedni kraj, używa broni zakazanej przez liczne traktaty, a także grabi, morduje, torturuje i gwałci cywilów. W takim wypadku dość zrozumiałe jest to, że ludzie nie chcą zostawiać w takim sklepie swoich pieniędzy oraz starają się poinformować o tym fakcie inne osoby, które wybierają się na zakupy remontowo-budowlane. Dodatkowo takie akcje mogą podważyć zaufanie do Google, które stara się za wszelką cenę uchodzić za firmę wspierającą Ukrainę.