Czerwony sportowy samochód Arrinera Hussarya o dynamicznej sylwetce zaprezentowany na tle szarego gradientu.
LINKI AFILIACYJNE

Izera wcale nie była pierwsza. Arrinera Hussarya to jeden z największych polskich projektów motoryzacyjnych

7 minut czytania
Komentarze

Arrinera Hussarya to projekt, który przeciętnemu entuzjaście motoryzacji z Polski raczej nie mówi zbyt wiele. Na kompletnie innym biegunie zainteresowania znajduje się natomiast Izera. Samochód elektryczny od ElectroMobility Poland stale wzbudza mnóstwo zainteresowania, jednak warto pamiętać, że długie lata przed nim polska myśl inżynieryjna zrodziła kilka innych równie dużych pomysłów.

Izera Izerą, ale nie zapominajmy o martwych projektach poslkich samochodów

Czerwony samochód elektryczny Izera stojący przed nowoczesnym budynkiem z białą, geometryczną fasadą.
fot. Materiały prasowe/ElectroMobility Poland

Polski samochód elektryczny marki Izera to aktualnie największy projekt motoryzacyjny znad Wisły. Nie tak dawno poznaliśmy szczegóły dotyczące prac ElectroMobility Poland nad budową fabryki w Jaworznie, więc nic dziwnego, że wszyscy entuzjaście elektromobilności z wypiekami na twarzy oczekują kolejnych doniesień ze strony warszawskiego przedsiębiorstwa. Przypomnijmy, że zgodnie z najnowszymi ustaleniami produkcja Izery ma ruszyć w 2026 roku.

W związku z tym, że lada moment zakończy się rok 2023, prosta matematyka potwierdza, że na możliwość zobaczenia polskiego samochodu elektrycznego na ulicy przyjdzie nam poczekać co najmniej dwa lata. Aby nieco umilić sobie tak długie oczekiwania, warto sprawdzić, co takiego polska myśl motoryzacyjna serwowała nam w poprzednich latach. W końcu Izera absolutnie nie jest pierwszym dużym projektem, za którym stoją Polacy.

Mało tego! Projekt od ElectroMobility Poland nie jest nawet pierwszy w segmencie samochodów elektrycznych czy pojazdów premium. Do tej drugiej grupy możemy zaliczyć między innymi Arrinera Hussarya. Jednakże niech nie zwiedzie was swojsko brzmiąca nazwa (przynajmniej jej drugi człon) tego auta. Koncept, który sięga roku 2008 to oszałamiający supersamochód, który w teorii miał konkurować na rynku z Lamborghini, Ferrari czy Porsche. „W teorii”, ponieważ czas nie okazał się zbyt łaskawy dla polskiego pojazdu.

Arrinera Hussarya − to mógł być ogromny wkład Polski w świat motoryzacji

Dwa samochody sportowe marki Arrinera Hussarya na wystawie, jeden koloru pomarańczowego, drugi w barwach zielono-czarnych, przed ekranem z logiem firmy.
fot. Arrinera Racing/Facebook

Zacznijmy od początku − Arrinera Hussarya zadebiutowała ponad dekadę temu jako obiecujący koncept, który znacząco wyróżniał się na tle innych polskich przedsięwzięć motoryzacyjnych. Nad rozwojem projektu czuwało przedsiębiorstwo Veno Automotive, które w następnych latach było znane pod nazwami Arrinera czy Garin. Co ciekawe giganci przemysłu motoryzacyjnego i technologicznego wyjątkowo szybko odnotowali nie tylko nowoczesny design polskiego supersamochodu, ale również zaawansowane parametry techniczne.

Model Hussarya GT3 napędzał silnik V8 LS7 o pojemności siedmiu litrów. Taki zestaw pozwalał generować moc 505 KM, a ponadto dysponował momentem obrotowym równym 652 Nm. Z pozostałych ważnych specyfikacji − ta wersja supersamochodu została wyposażona w skrzynię biegów Hewland LLS, tarcze hamulcowe firmy Alcon oraz układ ABS firmy Bosch. Całość prezentowała się naprawdę imponująco, z wagą nieprzekraczającą 1250 kilogramów​​.

W planach Arrinery znalazła się również produkcja specjalnej edycji Hussarya 33. Supersamochód w tej wersji miał oferować unikatowe elementy stylistyczne zarówno zewnątrz, jak i wewnątrz pojazdu. Cena wyjątkowego modelu została oszacowana na 200 tysięcy euro, czyli niecałe 900 tysięcy złotych. Duża w tym zasługa wolnossącej V8 o mocy 650 KM, która została umieszczona pod maską samochodu.

Zobacz też: Samochód elektryczny pokonał trasę z bieguna północnego na południowy. Oto ile trwała jazda

Imponujące osiągi oraz design różnych wersji polskiego supersamochodu niestety nie okazały się wystarczające, aby wejść z gotowym produktem na rynek. Przyczyn upadku projektu upatruje się w kilku różnych kwestiach. Jak to w tego typu przypadkach bywa − w dużej mierze dotyczą one pieniędzy oraz organizacji producenta.

Dobre chęci i wiara to za mało. W tej branży potrzeba pieniędzy

Wnętrze sportowego samochodu marki Arrinera Hussarya, widok na kierownicę i deske rozdzielczą, akcenty z włókna węglowego, podświetlenie, pomarańczowe i czarne wykończenie.
fot. Arrinera Racing/Facebook

Kluczowym czynnikiem, który przyczynił się do niepowodzenia projektu Arrinera Hussarya, były problemy finansowe. Pomimo ambitnych planów i zaawansowanego konceptu dawne Veno Automotive, zmagało się z brakiem wystarczających środków na kontynuowanie rozwoju podstawowego modelu supersamochodu. W drugiej połowie 2021 roku media opublikowały informacje wskazujące na ostateczne zakończenie prac konstrukcyjnych nad samochodem − głównie z powodu niedostatku funduszy na dalszy rozwój​​​​.

Co więcej, firma borykała się ze skutkami kryzysu organizacyjnego. Prezes zarządu − Piotr Gniadek w oficjalnym liście do akcjonariuszy spółki przyznał, że okres II kwartału 2019 roku był trudny dla firmy, ze względu na brak środków na finansowanie rozwoju projektu Arrinera oraz problemy organizacyjne.

​​Taki obrót spraw spowodował, że głównym wyzwaniem, z którym mierzyła się firma, było znalezienie niezbędnego finansowania. Pomimo podejmowania licznych prób, Arrinera nie zdołała przyciągnąć uwagi inwestorów. Ostatecznie brak zewnętrznego wsparcia doprowadził do podjęcia decyzji o rezygnacji z dalszego rozwijania projektu​​. Akcjonariusze, którzy zainwestowali w wizję polskiego supersamochodu, stanęli wówczas przed koniecznością zaakceptowania sporej straty. Wartość akcji spółki spadła z 14,7 zł (w 2016 roku) do zaledwie 0,47 zł. Renomie projektu nie pomógł nawet fakt, że swego czasu skan pojazdu trafił do serii gier Asphalt od Gameloft.

Niepowodzenie projektu Arrinera Hussarya stanowi przykład na to, jak ważne w branży motoryzacyjnej są stabilne podstawy finansowe i organizacyjne. Mimo zaawansowania technologicznego i wielkich ambicji, bez solidnego wsparcia i skutecznej strategii zarządzania, nawet najbardziej obiecujące koncepty mogą wylądować w koszu. Dodatkowo historia Arrinera Hussarya przypomina o wyzwaniach, z jakimi muszą mierzyć się innowacyjne przedsięwzięcia w świecie motoryzacji, Mowa tu szczególnie o niezwykle wymagającym segmencie branży w postaci gałęzi supersamochodów.

Jakie polskie samochody mają równie burzliwą historię co Arrinera Hussarya?

Część przednia zielono-srebrnego samochodu wyścigowego Arrinera Hussarya z widocznym grillowanym wlotem powietrza i napisem w kodzie Morse'a.
fot. Arrinera Racing/Facebook

Historia motoryzacji w Polsce zna wiele projektów samochodów, które podobnie jak Arrinera Hussarya, nie osiągnęły etapu produkcji masowej. Takie wizje często wzbudzały zainteresowanie dzięki swoim innowacyjnym rozwiązaniom i ambitnym celom, ale z różnych przyczyn nie zdołały przebić się na rynek.

W gronie takich aut można wymienić Syrenę Sport, która była zapowiadana jako reaktywacja kultowego modelu z lat 60. ubiegłego wieku. Kolejny przykład to Vosco EV2, czyli projekt małego samochodu miejskiego, stanowiącego odpowiedź na rosnące potrzeby mobilności w dużych aglomeracjach. Naturalnie lista jest znacznie szersza, jednak opowieść o każdym koncepcie w praktyce zasługuje na osobny artykuł. Dziś skupiłem się bowiem na burzliwej historii Arrinera Hussarya.

Pamiętajmy jednak, że ten i inne niezrealizowane projekty stanowią ważny rozdział w historii polskiej motoryzacji. To ogromne świadectwa ambicji i innowacyjności inżynierów oraz projektantów znad Wisły. W związku z tym miejmy nadzieję, że nigdy nie przyjdzie nam omawiać, któregokolwiek modelu Izery w tekście o „niewypałach” polskiej motoryzacji.

Źródła: Inter Cars, AutoGEN, Bezprawnik, Kurier Poranny
Zdjęcie otwierające: Arrinera Racing/Facebook

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw