Sto złotych banknoty z wizerunkiem króla Władysława Jagiełły przed rozmazanym tłem z elektrycznym licznikiem zużycia energii. Fotowoltaika w 2024 roku pozwoli dużo zaoszczedzić za rachunki za prąd

Tego jeszcze w Polsce nie było – ujemne ceny energii elektrycznej. Ale to wcale nie oznacza tego, o czym myślicie

4 minuty czytania
Komentarze

W niedzielę 11 czerwca bieżącego roku doszło w Polsce po raz pierwszy do sytuacji, w której mieliśmy ujemne ceny energii elektrycznej. I chociaż brzmi to jak idealny moment na to, żeby włączyć pralkę, piekarnik, odkurzacz, klimę na pełne obroty i jeszcze na tym zarabiać, to jest to raczej prosty patent na wywalenie bezpieczników w mieszkaniu, a jeśli mamy równie przedsiębiorczych sąsiadów, to nawet w całym bloku. A jedyne, na co można liczyć w takim wypadku, to… nieco większe rachunki do zapłacenia. Kontrintuicyjne? Oczywiście, że tak, więc już tłumaczę, o co w tym wszystkim chodzi.

Ujemne ceny energii elektrycznej – o co w tym w ogóle chodzi?

Ujemne ceny energii
fot. Depositphotos/Ratmaner

Zasada jest banalnie prosta: otóż produkowano zbyt dużo energii elektrycznej, więc jej producenci, żeby się jej pozbyć, zamiast na niej zarabiać, musieli dopłacać, żeby ktokolwiek zechciał ją wziąć. Za zjawisko to w głównej mierze odpowiada OZE: to był bardzo słoneczny, ale i dość wietrzny dzień, więc zarówno fotowoltaika, jak i wiatraki dostarczyły znaczną nadwyżkę energii elektrycznej

Niski popyt na energię elektryczną także nie pomagał, ponieważ w niedzielę wiele zakładów produkcyjnych, które są głównymi konsumentami energii, po prostu stoi. Warto także dodać, że wiele państw z rozbudowanym OZE już od dość długiego czasu boryka się z tym problemem, więc nie jesteśmy jedyni

Ujemne ceny energii elektrycznej i dodatnie rachunki

No dobrze, ale jak to się ma do cen za energię elektryczną w domach? No cóż… nijak. Otóż odbiorców domowych dotyczą konkretne plany taryfowe i to według nich, a nie ciągle wahających się cen rynkowych płacimy rachunki. Nie ma więc mowy o tym, że nic nie zapłacimy za energię elektryczną, lub ktokolwiek nam za jej używanie dopłaci. 

Ujemne ceny energii
fot. Proxima Studio

Kto więc dostaje pieniądze? Otóż jak zwykle pośrednicy, czyli właściciele infrastruktury, którzy godzą się na przyjęcie nadmiernej mocy elektrycznej. Oczywiście to nie tak, że ta sytuacja jest im jakoś szczególnie na rękę: zbyt obciążona sieć może ulec awarii, a to wiąże się z dość znacznymi kosztami. 

Ujemne ceny energii – czy nastawić pranie, aby ocalić sieć elektryczną?

Ujemne ceny energii
fot. Depositphotos/davizro

No dobrze, ale co ze zwiększonym użyciem energii elektrycznej w domach nie w celach zarobkowych, ale właśnie po to, żeby odciążyć obciążoną sieć i uniknąć awarii? No cóż, czysto teoretycznie mogłoby to pomóc… w sposób niemalże niezauważalny. Tak naprawdę tym, co głównie zużywa energię elektryczną, jest przemysł. Chociaż oczywiście masowe, ogólnokrajowe wielkie pranie brudów niebędące debatą polityczną, a czymś, co zapewni nam świeże i czyste ubrania, brzmi jak ciekawa inicjatywa, to prędzej przyczyni się do wywalenia bezpieczników w blokach, a nie do rozwiązania problemu nadmiaru energii elektrycznej.

Ujemne ceny energii – czy da się przeciwdziałać?

No cóż, są pewne sposoby, żeby sobie z tym radzić. Zacznijmy jednak od tego, co na pewno nie pomoże, czyli wygaszanie elektrowni węglowych. To znaczy owszem: gdyby produkowały one mniej prądu podczas nadprodukcji z OZE, to problem by się rozwiązał. Sęk w tym, że mają one gigantyczną bezwładność i nie da się w nich ot tak sterować produkcją energii. Zarówno ich wygaszenie, jak i ponowne rozpoczęcie pracy to bardzo długi proces liczony nawet w dniach.

Ujemne ceny energii

Znacznie lepszym rozwiązaniem są tu magazyny energii. Te mogą korzystać z jej nadmiarów kiedy jest jej za dużo i oddawać ją wtedy, kiedy jest jej za mało. Najbardziej oczywiste są tutaj oczywiście akumulatory chemiczne, jednak nie jest to jedyna opcja. Otóż energię można magazynować w różnej formie: np. energii potencjalnej dzięki elektrowniom szczytowo-pompowym.

Te są jednak mało przyjazne dla lokalnego środowiska, ponieważ wymagają zalania wodą dość dużych terenów. Można także nadmiar energii magazynować w formie energii termicznej, np. za pomocą wody, lub piasku. To jednak także oznacza bardzo duże koszty takiej inwestycji. Bo raczej nie ma szans na to, że do naszego portu zawita japoński Akumulatorowiec i pobierze nadmiar energii na swój pokład.

Źródło: Twitter, MuratorPlus

Motyw