Osoba siedzi przed biurkiem i komputerem z wieloma wirtualnymi ekranami i aplikacjami unoszącymi się w powietrzu tworzącymi cyfrowe środowisko pracy. Dlatego przestałem korzystać z internetu

Przestałem korzystać z internetu i znów odżyłem. To co robiłem było patologiczne

9 minut czytania
Komentarze

Na niemal dwa miesiące przestałem korzystać z Internetu. Nie wynikało to jednak z jakiejś awarii, lub okoliczności rodzinnych, które sprawiłyby, że nie mogłem tego robić. Najzwyczajniej w świecie miałem go już dość. W dużej mierze za sprawą mojej pracy w tym serwisie, którą mimo to nadal uwielbiam. Ma ona jednak pewną dość uciążliwą stronę, z której wiele osób spoza branży nie zdaje sobie sprawy.

Przyznam, że nawet ja sam mimo wielu lat pisania dłuższych i krótszych tekstów nie byłem jej dość długo świadomy, dopóki nie przygniotło to mnie tak mocno, że aż musiałem sobie zrobić długą przerwę. 

Przestałem korzystać z Internetu. To nie był eksperyment, a konieczność

Domowe biuro z laptopem, stosami książek, filiżanką kawy i rośliną na drewnianym biurku, oświetlone promieniami słońca wpadającymi przez okno.Pokazuje, że przestałem korzystać z internetu
Fot. Wygenerowane za pomocą DALLE-3

Tak naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić ciekawszą pracę. Zagłębianie się ze szczegółami w interesujące tematy i ich opisywanie w sposób przystępny dla każdego czytelnika daje naprawdę wiele satysfakcji. Zwłaszcza jeśli jesteśmy ludźmi, którzy są ciekawi tego, jak działa świat.

Jednak ta największa zaleta jest nierozerwalna z największą wadą tego zawodu, jaką jest konieczność bycia na bieżąco ze wszystkim, co się dzieje w świecie nowoczesnych technologii i dziedzinach pokrewnych. 

Co w tym złego? W końcu wy, nasi czytelnicy również jesteście osobami, które starają się być na bieżąco z tym co się dzieje. No cóż, są jednak pewne różnice. Samo wyszukiwanie interesujących tematów wymaga często przebrnięcia przez dziesiątki newsów każdego dnia w poszukiwaniu nie tylko tych najświeższych czy najbardziej interesujących, ale także w pełni wiarygodnych.

Mózg musi więc naprędce przetworzyć całą masę informacji oraz je wstępnie zweryfikować pod kątem między innymi tego, jakie mogą budzić zainteresowanie u czytelników czy jak bardzo są istotne.

Kiedy już dany temat przejdzie przez wstępną selekcję, zarówno z naszej strony, jak i zostanie zatwierdzony przez samą redakcję, to należy się dokładnie w niego zagłębić. Często na podstawie wielu źródeł. Nierzadko na tym etapie okazuje się, że mamy do czynienia z fake newsem, ponieważ opisywana technologia łamie prawa fizyki, lub odnosi się do rzeczy, których wciąż nie opracowano. Zwykle dotyczy to tematów związanych z energetyką, chociaż nie tylko. 

Mamy więc bardzo dużo danych, które należy przeanalizować, ocenić, a następnie przetworzyć w przystępną i interesującą formę. I tak dzień w dzień. Gdyby porównać to, co robimy do szkoły, to byłoby to pisaniem kilku długich rozprawek w ciągu dnia od poniedziałku do piątku. 

Nadmiar informacji zaczął mnie przytłaczać

Osoba siedząca tyłem, otoczona przez ogromną ilość zawieszonych w powietrzu monitorów komputerowych i ekranów pokazujących różnorodne treści i obrazy. Dlatego przestałem korzystać z internetu
Fot. Wygenerowane za pomocą DALLE-3

Cała ta sytuacja wywołała u mnie wiele problemów, które w końcu sprawiły, że przestałem korzystać z internetu. Pomijam tu takie kwestie jak zmęczenie, ponieważ to może wiązać się z każdą inną pracą czy to fizyczną, czy biurową. Skupię się natomiast tylko na tych, które w mojej ocenie dotyczą konkretnie zawodu, który wykonuję. Pierwszym z nich są problemy z pamięcią. Standardem stało się to, że kiedy żona pytała mnie zaraz po pracy, o czym pisałem, to nie byłem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. 

Tak jakby zaraz po postawieniu ostatniej kropki w tekście mój mózg miał swoisty reset. Oczywiście kiedy spoglądałem w notatki, to przypominałem sobie nawet szczegóły zawarte w tekście, jednak bez nich nie byłbym w stanie do niego wrócić pamięcią. Dochodziło nawet do tak absurdalnych sytuacji, jak to, że po opisaniu premiery Raspberry Pi 5 kilka dni po tym byłem zdziwiony, że zaprezentowano nową Malinkę. I to mimo faktu, że temat ten zawsze był mi niezwykle bliski. 

Zacząłem się nawet łapać na tym, że chciałem pisać na tematy, które opisywałem dzień wcześniej. W tym wszystkim pocieszające było to, że odbijało się to głównie na moim życiu zawodowym. W życiu prywatnym moja pamięć nie stała się aż tak zawodna, chociaż miałem pewne problemy z przyswajaniem informacji z mediów. Miałem też trudności z umieszczeniem danych działań w czasie. Na przykład zakupy: trudno było mi określić, czy zrobiłem je rano danego dnia, czy dwa dni wcześniej. 

Zgubny perfekcjonizm

Osoba siedzi przy biurku w zatłoczonym biurze, otoczona wysokimi stosami dokumentów i teczek, z rękoma wspartymi na głowie w geście znużenia lub frustracji. Dlatego przestałem korzystać z internetu
Fot. Wygenerowane za pomocą DALLE-3

To jednak nie wszystko. Kolejnym problemem było coś, co można określić jako perfekcjonizm. Ten utrudniał moją pracę znacznie bardziej niż dziury w pamięci. Otóż każdy temat, nawet najprostszy, zaczynałem analizować pod kątem jak największej ilości źródeł i to nie tylko wokół samego zdarzenia, ale także jego okoliczności. I oczywiście, to właśnie na tym teoretycznie powinna polegać praca dziennikarska. Rzecz w tym, że moje poszukiwania bardziej już przypominały budowanie bibliografii pod pracę magisterską, a nie przeczesywania źródeł do napisania rzetelnego artykułu. Przypominało to już swego rodzaju obsesję w upewnieniu się co do najmniejszego szczegółu.

To powodowało, że moje teksty często powstawały później, niż powinny, a ja i tak nie byłem z nich zadowolony z powodu poczucia, że nie włożyłem w nie dość dużo pracy pod względem merytorycznym. Co gorsza, podejście to nie dotyczyło tylko długich felietonów i skomplikowanych tematów, jak fuzja jądrowa, ale nawet krótkich newsów, w których nie wykorzystywałem nawet tej całej wiedzy, a była ona jedynie dla mnie podparciem wiarygodności tego, co opisuję. Natomiast z powodu luk w pamięci często pisząc kolejny tekst o tej samej tematyce, musiałem powtarzać cały ten proces weryfikacyjny. 

To właśnie na tym etapie zaczęło do mnie docierać, że coś jest ze mną nie tak. I to ten czynnik sprawił, że ostatecznie przestałem korzystać z Internetu.

Przestałem korzystać z internetu z dnia na dzień

Biurko z kalendarzem, na którym przekreślone są dni, obok komputer, doniczka z rośliną, telefon komórkowy i słuchawki. Na tak długo przestałem korzystać z internetu
Fot. Wygenerowane za pomocą DALLE-3

W krytycznym momencie doszło do tego, że pojedynczy, krótki tekst powstawał przez kilka dni. Na szczęście ze strony redakcji dostałem wiele wyrozumiałości, wsparcia i dobrych rad. Mimo to musiałem się od tego wszystkiego odciąć i samemu wszystko przemyśleć. Warto tu dodać, że przerwa nie dotyczyła samego zaprzestania tworzenia treści. Najzwyczajniej w świecie przestałem korzystać z internetu i innych źródeł informacji. Smartfon służył mi już tylko jako nawigacja, odtwarzacz muzyki — chociaż i jej słuchanie ograniczyłem do minimum — oraz jako telefon do dzwonienia i odbierania połączeń. 

Przestałem korzystać z internetu nie dlatego, że to zaplanowałem. Co więcej, nie było natomiast żadnym wyzwaniem. Tak naprawdę odczuwałem do tego istny wstręt i trudno byłoby mi się zmusić do sprawdzenia tego, co się dzieje na świecie. Kiedy coś robiłem, jak bardzo żmudne nie byłoby to zajęcie, to skupiałem się tylko na nim.

 Wcześniej przy obieraniu ziemniaków słuchałem podcastów, lub treści branżowych na YouTube, aby ciągle być na bieżąco. Natomiast przez ostatnie kilka tygodni całą uwagę poświęcałem obieranej bulwie. Podobnie sytuacja wyglądała także w przypadku innych prostych i powtarzalnych prac. 

Dni mijały mi na nie zdobywaniu żadnych nowych informacji. Mimo to nie odczuwałem nudy, a spokój, którego nie zaznałem od bardzo dawna. Przestałem korzystać z Internetu, ale nie czułem, abym cokolwiek przez to stracił. Byłem już nawet niemal pewny, żeby nie wracać nigdy więcej do tworzenia treści. Zacząłem wychodzić z założenia, że przez te lata przetworzyłem już tak wiele informacji, że najzwyczajniej w świecie wystarczy mi to do końca życia. 

Przestałem korzystać z internetu, ale jednak nie na stałe

Osoba pisząca na laptopie w domowym biurze oświetlonym ciepłym światłem, obok roślina doniczkowa, filiżanka i inne akcesoria biurowe na drewnianym biurku. przestałem korzystać z internetu, ale wróciłem
Fot. Wygenerowane za pomocą DALLE-3

Z czasem jednak przyszedł dzień, w którym po raz pierwszy od dawna odczułem… nudę. Przestałem korzystać z Internetu, ale to nie było nigdy moim zamiarem. Dlatego kiedy wstręt minął zacząłem znów czytać newsy i dowiadywać się nowych rzeczy, chociaż znacznie mniej zachłannie niż wcześniej. Nie odczuwam także potrzeby nadrobienia tego co straciłem. Traktuję to raczej jako nowy start i śledzę świat technologii od zaledwie tygodnia.

Co więcej, nie cały, a tylko jego niewielki wycinek. I to nie tak, że pozostałą jego część uważam za nudną. Wciąż rzeczy, które pomijam, uważam za interesujące, ale jestem w stanie je zostawić. Zrozumiałem, że nie wszystko muszę wiedzieć.

Nie czuję już przemożnej potrzeby zapoznania się ze wszystkim z najdrobniejszymi szczegółami. Z perspektywy tych dwóch miesięcy jestem wręcz w stanie stwierdzić, że mój poprzedni stan był patologiczny. Nie dziwię się, że przestałem korzystać z Internetu. To mnie wyniszczało.

Teraz czuję, że jestem znów gotów wrócić do tworzenia treści. Może nie tak wielu jak wcześniej i skupię się raczej na pojedynczych dziedzinach, zamiast próbować ogarnąć umysłem cały świat nowych technologii. Ja po prostu wciąż uwielbiam to robić i nie zamierzam przestawać, nawet jeśli nie będzie to moje główne zajęcie. 

Ja przestałem korzystać z internetu, a być może Ty powinieneś podchodzić do niego inaczej

Wyłączony Laptop na biurku z otwartą klapą, obok pojemnik z ołówkami, jabłko na stosie książek i długopis, w tle zasłony i naturalne światło. Symbol tego, że przestałem korzystać z internetu
Fot. Wygenerowane za pomocą DALLE-3

Oczywiście opisałem ten problem z perspektywy własnej, czyli kogoś, kto jest autorem tekstów. Jednak czytelnicy, którzy szukają w nich wiedzy, lub po prostu rozrywki również są narażeni na podobne zagrożenia. Oczywiście nie sugeruję tu nikomu odcięcia się od cyfrowego świata na kilka tygodni. Warto jednak aby każdy z was zadał sobie pytanie: jak wiele zapamiętuję z informacji, które przyswajam sobie każdego dnia?

 Możliwe, że problem nadmiernego przeładowania nimi dotyczy także was, chociaż w mniejszym stopniu. W takim wypadku warto zacząć się ograniczać tylko do tych informacji, które są istotne właśnie dla was. Człowiek nie jest w stanie ogarnąć umysłem całego świata. Na swoim przykładzie zrozumiałem, że o wiele zdrowszym podejściem jest skupienie się tylko na kilku jego częściach, a w ignorancji na temat pozostałych nie ma niczego złego.

Zdjęcie otwierające: wygenerowane za pomocą DALLE-3

Motyw