Złoty smartfon trzymany w ręce z tyłu, widać układ czterech obiektywów aparatu i dodatkowych sensorów.
LINKI AFILIACYJNE

Poszedłem „anonimowo” do Samsung Store. Nie tego się spodziewałem

6 minut czytania
Komentarze

W ostatni weekend nogi poniosły mnie do sklepu Samsung Store w warszawskiej Arkadii. Podczas zupełnie nieplanowanej wizyty i oględzin Galaxy S24 natknąłem się przynajmniej na parę zaskoczeń. I wcale nie były one negatywne.

Byłem w Samsung Store oglądać Galaxy S24 – premierę widać jak na dłoni

Wejście do salonu Samsung Store w CH Arkadia z reklamami produktów na stojakach przed sklepem i dekoracją z balonów.
Fot. Krzysztof Sobiepan / Android.com.pl

W sobotnie poranki regularnie wychodzę poza dom i często kończę moje spacery nieopodal centrum handlowego Westfield Arkadia. Bliskość sklepów oraz jedzenia kusi, więc przy okazji tam wpadam. W końcu – co mi szkodzi? Tak było i tym razem.

Dopiero na miejscu przypomniałem sobie, że w galerii istnieje „alejka sprzętowa” – jest iSpot, do niedawna funkcjonował Mi Store no i Samsung Brand Store. Jako że parę dni temu odbyła się premiera koreańskich flagowców, nieco chyba pozazdrościłem naszej redaktorce Jolancie Szczepaniak pierwszych wrażeń z serii Galaxy S24 i postanowiłem sam podotykać świeżutkich telefonów.

Przed wejściem do sklepu okołopremierowy nastrój było widać i czuć dość wyraźnie, nawet mimo wczesnej pory. Najpierw uwagę przyciąga ekspozycja z wielkimi S24 na bramkach wejściowych, a potem oko skupia się na wystawce sprzętów ustawionej tuż przy granicy sklepu. I jakoś tak płynnie kończymy, oglądając nowe telefony. Nie tylko ja dałem się tak „wciągnąć”, bo podczas mojej wizyty sporo osób przechodziło dokładnie ten sam proces.

(Nieco) tajemniczy klient Samsung Store i kolory S24 Ultra

Chciałeś – to masz. Galaxy S24, S24 Plus i S24 Ultra pyszniły się jeden koło drugiego, a w przypadku tego ostatniego testować można było nawet rysik, czekający w specjalnym przezroczystym uchwycie. Dla mnie wymagało to drobnych ewolucji, bo jestem leworęczny, a rysik wyraźnie ustawiony był pod testy prawą ręką. Dostępne były też wszystkie kolory, choć trzeba było pochodzić po różnych ekspozycjach. 

Nie musiałem długo czekać, by zagadnął mnie jeden z pracowników. Trwa gorący okres przedsprzedażowy, więc nie powinno to dziwić. Podpytałem o parę rzeczy, bardziej dla konwersacji, niż by próbować kogokolwiek „zagiąć”. A ten model czym się różni od zeszłorocznego? A procesor Exynos to jak? A nowości AI to mi do czego? A trafią te funkcje na inne telefony? Siłą rzeczy podpytałem też o ruch w sklepie, bo za mną regularnie przewijali się zainteresowani.

Czwartek po premierze był zdecydowanie najbardziej intensywny. Już z samego rana zjawiło się dużo klientów chcących zobaczyć nowe telefony. A ruch, jak Pan widzi, nawet dziś jest. Od rana sprzedało się już dobrych parę telefonów.

pracownik Samsung Brand Store

Miałem jedynie mgliste pojęcie o przygotowanych przez Samsunga promocjach przedsprzedażowych S24 i sam nigdy w nich nie uczestniczyłem. I tu pierwszy raz bardzo przyjemnie się zaskoczyłem. 

Nie dość, że bardzo przystępnie wyjaśniono mi wszystkie możliwe opcje, to doradca dość nieoczekiwanie wyjął własny telefon i krok po kroku wytłumaczył mi, co muszę zrobić, by odebrać ten czy inny bonus. Fizyczne pokazanie jak to działa było o niebo przystępniejsze niż wertowanie długich regulaminów promocji w sieci. Część nagród odbiera się po zakupie, do ochrony przed kradzieżą trzeba zarejestrować produkt, a pieniądze ze zwrotu najlepiej podpiąć pod Google Pay. Poczułem się szczerze „zaopiekowany”.

Od ręki wyceniono mi też średnioklasowego Samsunga, którego obecnie używam, do ewentualnego odkupu. Druga opcja to 400 zł na kartę przedpłaconą – kwotowo mniej niż odkup, ale za to nie muszę się spieszyć się ze zgrywaniem danych i mam awaryjne urządzenie. Raz, dwa, trzy i miałem komplet informacji niezbędnych do zakupu. Kolejnym zaskoczeniem było to, że mogę wybierać z czterech kolorów. Na oficjalnej stronie Samsunga niemal wszystko było już wyprzedane. Ostało się jedynie kilka sztuk w kolorze pomarańczowym.

Zmagałem się wewnętrznie, oj zmagałem, ale strzeliłem jednak klasycznym „muszę się jeszcze zastanowić, może wrócę”.

Galaxy S24 Ultra – nie planowałem kupić… a jednak

Tego dnia nieco zaskoczyłem też samego siebie. Zwykle jestem daleki od szybkich decyzji zakupowych (nawet swój tani ryżowar wybierałem dwa tygodnie), więc kupno telefonu w sklepie od lat było dla mnie nie do pomyślenia. Jak to tak – bez porównania parametrów i cen w tabelce?

Przystanąłem jednak parę kroków od sklepu. Ok, a jakbym tak zrobił szybką kalkulację? Mocno szykuję się do zmiany smartfona, obecny denerwuje mnie prawie każdego dnia. Obiecałem sobie kupno flagowca, by w końcu mieć topowy telefon nie tylko na tydzień testów. Czuję, że już niedługo i tak „pęknę” i coś kupię, budżet w sumie jest gotowy. Myślałem o S23 Ultra, ale obniżki nie były jakieś zjawiskowe. Funkcje AI kuszą, a jak pisałem wcześniej – procesor Exynos mnie nie przekonuje.

Wnętrze sklepu z elektroniką z wystawą smartfonów Galaxy, broszury informacyjne i plakat promocyjny na pierwszym planie, w tle widoczni klienci i obsługa.
Front sklepu powitał mnie drugi raz tego samego dnia. Fot. Krzysztof Sobiepan / Android.com.pl

No cóż, pomaszerowałem do sklepu z powrotem. „Mój” doradca klienta był akurat zajęty, ale pokonwersowałem z innym. Znów muszę podkreślić, jak pomocni są pracownicy. Po dwóch zdaniach słychać, że nie są tu na siłę, mają bardzo drobiazgową wiedzę, nie boją się trudniejszych pytań i nic nie ukrywają. Z ciekawości zapytałem o wytrzymałość składanego Galaxy Z Flipa i drugi sprzedawca też wyciągnął go z kieszeni. Pokazał mi, jak wygląda sprzęt po ok. roku używania, że ekran wcale się nie odkleja, nic się nie dzieje z paproszkami itp. Zobaczyć, znaczy uwierzyć.

W końcu złapałem moment i wypaliłem z „Wie Pan co? Wróciłem” skierowanym do mojego pierwszego doradcy. Ten się uśmiechnął i już dokładnie zapytał mnie o interesującą mnie opcję pamięci czy ubezpieczenie, udało się nawet zyskać jakąś dodatkową zniżkę. Pokazał mi też wszystkie dostępne kolory. Ja przy okazji przyznałem się w końcu, że jestem dziennikarzem i nieśmiało zapytałem, czy mogę zrobić parę zdjęć.

Tym sposobem stałem się posiadaczem Samsunga Galaxy S24 Ultra 12/512 GB w kolorze czarnym (tak wiem, jestem nudny). Tak właściwie właścicielem smartfona jestem jeszcze nieco na wyrost, bo trwa przecież PRZEDsprzedaż. Zadzwonią, jak telefon już będzie, czyli od 31 stycznia.

Źródło: Android.com.pl. Zdjęcie otwierające: Krzysztof Sobiepan / Android.com.pl

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw