Oryginalny blackface to forma makijażu na twarzy białej osoby, który ma sprawić, że ta będzie przypominać aparycją człowieka czarnoskórego. Stosowany początkowo w teatrze XIX wieku, dziś jest uznawany za jeden z najbardziej oczywistych przejawów rasizmu. Choć Stany Zjednoczone zdążyły się rozliczyć z tym wątkiem, CNN wynurza się z tematem „cyfrowego blackface”, który przenosi dawny problem na nowoczesne realia Internetu. I sądząc po chaosie, jaki zapanował na Twitterze – temat wzbudził gigantyczne wręcz emocje.
Kiedy mamy do czynienia z „cyfrowym blackface”?
Według kontrowersyjnego artykułu CNN, „cyfrowy blackface” ma miejsce, gdy biali ludzie używają w sieci memów lub powiedzonek, które oryginalnie zostały stworzone przez czarnoskóre postacie. Twierdzi się, że reakcje Afroamerykanów podlegają stereotypom przez ewolucję w memy — naturalny sposób wyrażania emocji staje się dla nas żartem, rozrywką.
Przykładowo, jeżeli jako wyraz własnej ekscytacji, wysłałem komuś mema z zacierającym ręce gościem w żółtej kamizelce, właśnie popełniłem „cyfrowy blackface”. Podobnie zrobiło również tysiące użytkowników w cytatach do poniższego postu na Twitterze, jasno ignorujących zalecenia z tekstu CNN.
Czy CNN szuka kontrowersji na siłę? Moim zdaniem: tak!
Stany Zjednoczone to kraj, w którym każdy materiał o podłożu rasowym budzi emocje porównywalne do wojen polskich polityków. Pokazują to również liczby — powyższy tweet w nieco ponad dobę zgarnął aż 28 mln wyświetleń, gdzie zwykle newsy od CNN nie dobijają nawet do 100 tys. odsłon. Mocny wynik artykułu o „cyfrowym blackface” równa się mocniejszym postom Elon Muska, włodarza ptasiego medium społecznościowego. Jego najpopularniejsze posty potrafią osiągać nawet 42,2 mln wyświetleń, co samo w sobie jest zachwycające… choć jest jednocześnie wyjątkiem od reguły. Większość popularnych postów od NASA czy jakichkolwiek „wirali„, zwykle oscyluje w okolicach maksymalnie kilku milionów odsłon. Wpis CNN bije te wyniki na głowę.
Dlatego też CNN jak najbardziej zdecydowało się na burzę w szklance wody, zestawiając ze sobą niewinne GIF-y oraz rasizm. Warto tu jeszcze przytoczyć przykład z 2012 roku, Kimberly „Sweet Brown” Wilkins. Pani udało się uciec z płonącego budynku, po czym udzieliła wywiadu dziennikarzom. Sytuacja została opisana przez nią tak emocjonalnie, że materiał stał się viralem.
Sama zainteresowana również wykazała się sporym intelektem i — wykorzystując 5 minut sławy — zatrudniła agenta i zrobiła małe tournée po świecie amerykańskiego show-biznesu, pojawiając się m.in. w talk-show Jimmy’ego Kimmela. Przy okazji pozwała też Apple oraz lokalne radio w Oklahomie za stworzenie muzycznego remiksu jej wypowiedzi bez wcześniejszej autoryzacji.
Warto też pamiętać, że największa doza GIF-ów z czarnymi postaciami pochodzi z programów telewizyjnych, koncertów, filmów i seriali. Nie dość, że celowo mają one być ekspresyjne, to jeszcze dotyczą majętnych osób, mających kwestię „cyfrowego blackface” ponad sobą.
CNN już wygrało — świat dyskutuje o artykule, ja sam dokładam cegiełkę do antagonizmów (mało tego — wypowiadam się jako biała osoba!), wspominając, że taki problem istnieje. Niezmiennie będą mi się podobać słowa Morgana Freemana, który proponował zaprzestanie jakiejkolwiek dyskusji o rasizmie. Traktujmy siebie jak ludzi, a nie przedstawicieli różnych ras.
zdjęcie główne: YouTube / Cassy Athena