cyfrowy blackface

Burza w sieci po artykule CNN. Poszło o „cyfrowy blackface” i wrzucanie memów przez białych

3 minuty czytania
Komentarze

Oryginalny blackface to forma makijażu na twarzy białej osoby, który ma sprawić, że ta będzie przypominać aparycją człowieka czarnoskórego. Stosowany początkowo w teatrze XIX wieku, dziś jest uznawany za jeden z najbardziej oczywistych przejawów rasizmu. Choć Stany Zjednoczone zdążyły się rozliczyć z tym wątkiem, CNN wynurza się z tematem „cyfrowego blackface”, który przenosi dawny problem na nowoczesne realia Internetu. I sądząc po chaosie, jaki zapanował na Twitterze – temat wzbudził gigantyczne wręcz emocje.

Kiedy mamy do czynienia z „cyfrowym blackface”?

Według kontrowersyjnego artykułu CNN, „cyfrowy blackface” ma miejsce, gdy biali ludzie używają w sieci memów lub powiedzonek, które oryginalnie zostały stworzone przez czarnoskóre postacie. Twierdzi się, że reakcje Afroamerykanów podlegają stereotypom przez ewolucję w memy — naturalny sposób wyrażania emocji staje się dla nas żartem, rozrywką.

Przykładowo, jeżeli jako wyraz własnej ekscytacji, wysłałem komuś mema z zacierającym ręce gościem w żółtej kamizelce, właśnie popełniłem „cyfrowy blackface”. Podobnie zrobiło również tysiące użytkowników w cytatach do poniższego postu na Twitterze, jasno ignorujących zalecenia z tekstu CNN.

Czy CNN szuka kontrowersji na siłę? Moim zdaniem: tak!

Stany Zjednoczone to kraj, w którym każdy materiał o podłożu rasowym budzi emocje porównywalne do wojen polskich polityków. Pokazują to również liczby — powyższy tweet w nieco ponad dobę zgarnął aż 28 mln wyświetleń, gdzie zwykle newsy od CNN nie dobijają nawet do 100 tys. odsłon. Mocny wynik artykułu o „cyfrowym blackface” równa się mocniejszym postom Elon Muska, włodarza ptasiego medium społecznościowego. Jego najpopularniejsze posty potrafią osiągać nawet 42,2 mln wyświetleń, co samo w sobie jest zachwycające… choć jest jednocześnie wyjątkiem od reguły. Większość popularnych postów od NASA czy jakichkolwiek „wirali„, zwykle oscyluje w okolicach maksymalnie kilku milionów odsłon. Wpis CNN bije te wyniki na głowę.

Powyższy tweet zebrał aż 42,2 mln wyświetleń, prawie 2x więcej niż post CNN.

Dlatego też CNN jak najbardziej zdecydowało się na burzę w szklance wody, zestawiając ze sobą niewinne GIF-y oraz rasizm. Warto tu jeszcze przytoczyć przykład z 2012 roku, Kimberly „Sweet Brown” Wilkins. Pani udało się uciec z płonącego budynku, po czym udzieliła wywiadu dziennikarzom. Sytuacja została opisana przez nią tak emocjonalnie, że materiał stał się viralem.

Sama zainteresowana również wykazała się sporym intelektem i — wykorzystując 5 minut sławy — zatrudniła agenta i zrobiła małe tournée po świecie amerykańskiego show-biznesu, pojawiając się m.in. w talk-show Jimmy’ego Kimmela. Przy okazji pozwała też Apple oraz lokalne radio w Oklahomie za stworzenie muzycznego remiksu jej wypowiedzi bez wcześniejszej autoryzacji.

Warto też pamiętać, że największa doza GIF-ów z czarnymi postaciami pochodzi z programów telewizyjnych, koncertów, filmów i seriali. Nie dość, że celowo mają one być ekspresyjne, to jeszcze dotyczą majętnych osób, mających kwestię „cyfrowego blackface” ponad sobą.

CNN już wygrało — świat dyskutuje o artykule, ja sam dokładam cegiełkę do antagonizmów (mało tego — wypowiadam się jako biała osoba!), wspominając, że taki problem istnieje. Niezmiennie będą mi się podobać słowa Morgana Freemana, który proponował zaprzestanie jakiejkolwiek dyskusji o rasizmie. Traktujmy siebie jak ludzi, a nie przedstawicieli różnych ras.

zdjęcie główne: YouTube / Cassy Athena

Motyw