Lumia 520 Windows Phone

Nokia Lumia 520 to najfajniejszy budżetowiec, jaki kiedykolwiek powstał

7 minut czytania
Komentarze

Na wstępie podkreślę, że nigdy nie byłem fanem mobilnego Windowsa. I nie wynikało to z faktu, że siedziałem obudowany w androidowym forcie i kręciłem nosem na każdą alternatywę – wręcz przeciwnie. W czasach początków dominacji Androida wciąż miałem Symbiana, potem przeszedłem na bada OS, w międzyczasie romansowałem z iOS na iPod Touch, oraz przeszedłem przez Windows Phone 7, Windows Phone 8 i Windows 10 Mobile, po drodze przekonując się do tego, że Android jest dla mnie jedynym słusznym wyborem. Był jednak pewien wyjątek, który sprawił, że na dłuższą chwilę odpuściłem sobie robocika, czyli Nokia Lumia 520. 

Nokia Lumia 520 – najlepszy budżetowiec, jaki powstał

Od razu podkreślę, że nie kupiłem tego telefonu, ani nie dostałem go w prezencie. I spokojnie, złodziejem też nie jestem. Lumia 520 trafiła w moje ręce na drodze wymiany za LG L5 II. Osoba, z którą się wymieniałem, za pośrednictwem OLX stwierdziła, że ma już dość braku Map Google, YouTube, czy ogólnie usług Google, oraz tego, że w sklepie brakuje podstawowych aplikacji. 

Ja stwierdziłem, że mam dość tego, że telefon ciągle się przycina, przymula, potrafi zeżreć całą baterię w niewyjaśnionych okolicznościach, a kiedy nie ma humoru, to nie złapie Fixa na GPS nawet w bezchmurny dzień, kiedy pokazuje mu się palcem, gdzie dokładnie satelity przelatują. Owszem, nie są typowe wady Androida w tamtym okresie, a po prostu LG L5 II to był tragiczny smartfon. Jednocześnie najlepszy w moim zasięgu finansowym, jeśli chodzi o Androida, więc postanowiłem spróbować czegoś innego. I żeby nie było – ja również szczerze powiedziałem o problemach tego modelu przy wymianie, jednak były właściciel Lumii 520 uznał, że lepsze to od Windowsa. Mam nadzieję, że faktycznie był zadowolony.

Warto także dodać, że po latach udało się uruchomić Androida na Lumii 520, ale to tylko sztuka dla sztuki i ciekawostka, a nie coś, z czego naprawdę warto byłoby korzystać i mogłoby przywrócić ten telefon do użytku. Mówiąc szczerze, to wolałbym używać tego urządzenia z Windowsem, niż z Androidem. 

Lumia 520 – dawał mniej od konkurencji, ale za to znacznie lepiej

Oczywiście mam na myśli kwestie związane z oprogramowaniem. Pamiętajmy: to był budżetowiec. Jakość muzyki była typowa, jak dla budżetowca w tamtych czasach – czyli niezła. Jakość zdjęć była przeciętna, a nagrań wideo zwyczajnie tragiczna. Genialna za to była obsługa systemu. 

Ten był najzwyczajniej szybki. To znaczy owszem, aplikacje potrafiły się czasami nieco dłużej uruchamiać, ale jak już się uruchomiły, to działały płynnie. O zacięciach w ich pracy nie było nawet mowy – mimo śmiesznej specyfikacji urządzenia, która obejmuje 512 MB RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej, oraz dwurdzeniowy procesor 1 GHz

Lumia 520 – kafelki… to mogła być przyszłość

Lumia 520

Niesamowite wrażenie robił wtedy – i nie oszukujmy się, wciąż by robił – wygląd systemu. Kafelki wyglądają po prostu świetnie. Każdy z nich może działać jak prosty widget i wyświetlać proste informacje, czy ilość powiadomień utrzymując spójny styl graficzny z sąsiadami. Można było je także powiększać i pomniejszać, tak żeby te mniej istotne zajmowały mało miejsca na ekranie, a te najważniejsze były łatwo dostępne. Świetne było również to, że nie było kilku pulpitów z kafelkami, a po prostu przewijało się je w dół, aż się nie skończyły. 

A co z aplikacjami zewnętrznymi? Otóż te również musiały – przynajmniej w początkowej fazie życia systemu, bo potem trochę to się rozjechało – utrzymywać ten sam styl. Nie ważne więc, czy to aplikacja dedykowana, czy zewnętrzna – wszystkie miały identyczne kafelki. Jeśli miałbym wskazać największą wadę kafelków, to byłby nią… Microsoft. Naprawdę żałuję, że to nie Google stworzyło to rozwiązanie. W ten sposób do dziś mógłbym mieć te spójne kafelki na swoim ekranie. 

Lumia 520 i mroczna strona sklepu z aplikacjami

Lumia 520

Pisanie o tym, jak biedny był sklep Microsoftu w kontekście aplikacji ma tyle sensu, co rozwodzenie się nad tym, że trawa jest zielona, a niebo niebieskie. Oczywiście, można dywagować nad tym, co było przyczyną takiego stanu rzeczy, ale z perspektywy użytkownika liczyło się jedno: szukasz aplikacji? No to tu jej niemal na pewno nie znajdziesz

A mimo to Microsoft i tak nie potrafił utrzymać w tym sklepie porządku i znajdowały się tam aplikacje, których być nie powinno. Na przykład emulatory retrokonsol. To znaczy, żeby nie było: emulatory nie są w żadnym stopniu nielegalne tak długo, jak nie wykorzystują elementów z oryginalnego oprogramowania emulowanego sprzętu. Sama emulacja również jest legalna tak długo, jak ROM, którego chcemy użyć, został zdobyty w legalny sposób. 

Czemu wiec się czepiam sklepu z Windowsa Phone 8? Otóż dobrze pamiętam, że były tam emulatory z zaszytymi ROM-ami gier. Wiem, bo sam sprawdziłem, czy to nie są przypadkiem grafiki z uruchomionymi tytułami, ale ROM-y trzeba dołożyć samemu. Natomiast pobrane przeze mnie Pokemon Fire Red miały w sobie i emulator i samą grę. Nintendo natomiast nigdy na takie coś się nie zgodziło. Z tego też powodu wiem, że to była piracka gra dostępna w oficjalnym sklepie – na szczęście po kilku miesiącach Microsoft posprzątał, ale trwało to długo. 

Dlaczego jednak twórca emulatora nie wrzucił go bez gier? Otóż wrzucił, natomiast gry z emulatorem dodawał ktoś zupełnie inny, tak naprawdę okradając i twórców gier, jak i twórcę legalnego emulatora do nich. Niby nie wina Microsoftu, ale jednak powinni wtedy lepiej pilnować tego, co trafia do ich sklepu

Lumia 520 – ten telefon wciąż mógłby być używany, ale niezbyt długo

Lumia 520

Wszystkie telefony, o których pisałem we wspominkach do tej pory, mają jedną wspólną cechę: dziś nie miałyby racji bytu. To znaczy, wiem, że są osoby, które korzystają do dziś z Nokii N8 i zmodyfikowanego Symbiana, ale to zabawa dla pasjonatów dłubania, a nie szarych użytkowników komórek, do których sam się zaliczam. Faktem jest jednak to, że jak Lumia 520 działała płynnie i dość szybko, tak wciąż działa płynnie i dość szybko, przez co mogłaby być prostym smartfonem do dzwonienia i okazjonalnego przeglądania sieci/sprawdzania maila nawet i dziś, gdyby nie jeden poważny problem. 

I nie chodzi mi o to, że sklep z aplikacjami już nie działa – nawet jak działał, to niewiele z niego wynikało. Problemem jest to, że Lumia 520 to telefon obsługujący sieć 2G i HSPA, czyli ulepszony wariant sieci 3G. Nie znajdziemy w nim więc LTE. Natomiast operatorzy mają plany, żeby wyłączyć 3G w ciągu kilku lat, a następnie wezmą się nawet za 2G. Tym samym Lumia 520 może stracić sens, a szkoda, bo to wciąż idealny telefon dla osób, które chcą się poddać cyfrowemu detoksowi: bez mediów społecznościowych, bez usług Google, ale jednocześnie z możliwością awaryjnego sprawdzenia czegoś w sieci. 

Lumia 520 – cios nostalgii za kilka dych

Lumia 520

Jest jednak także pewien plus: do tej pory wszystkie urządzenia, o których pisałem, kosztowały na rynku wtórnym przynajmniej kilkaset złotych, a często nawet nie były dostępne. To spory wydatek jak na co najwyżej „zastrzyk” nostalgii. Tutaj mamy natomiast niegdyś piekielnie popularny w Polsce smartfon, którego na Allegro jest pełno i to często w bardzo dobrym stanie. Jeśli masz więc 100 złotych w portfelu, to może do Twojego koszyka trafić i Lumia 520 i na skromne zakupy spożywcze Ci zostanie, a nie trzeba nawet szczególnie długo szukać tego typu ofert.

Źródło: YouTube, GSMarena, fot: Wikimedia 

Motyw