Czas krwawego księżyca leonardo dicaprio lily gladstone film 2023

DiCaprio to mistrz nad mistrze. Czas krwawego księżyca to kolejny dowód jego kunsztu [OPINIA]

9 minut czytania
Komentarze

Zadebiutował w filmie jeszcze jako nastolatek na początku lat 90. i od tamtego czasu idzie jak istny żywioł. Przez ponad 30 lat swojej kariery zagrał w jednych z najlepszych, najbardziej kultowych i najpopularniejszych filmach i sam stał się jedną z największych gwiazd Hollywood. Przed wami Leonardo DiCaprio.

Leonardo DiCaprio – skromne początki

Nie każdy, nawet największy, aktor od razu zaczyna od wielkich przebojów i bycia megagwiazdą. Leonardo DiCaprio, choć zaczął swą karierę bardzo wcześnie, to na wielki sukces musiał trochę poczekać. Najpierw grywał w reklamach telewizyjnych reklamujących np. gumy do żucia. Było to drugiej połowie lat 80., kiedy to Leo był wczesnym nastolatkiem.

Kto by przypuszczał wówczas, że oglądając DiCaprio w reklamach gum czy serów spoglądamy na przyszłego zdobywcę Oscara? No, ale każdy musi gdzieś zacząć i na początku tej drogi nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. Tym bardziej, że to do czego doszedł Leo w momencie gdy był on nastolatkiem, było co najwyżej abstrakcyjnym marzeniem.

Swoją pierwszą dużą rolę w pełnometrażowym filmie Leonardo DiCaprio zagrał w 1991 roku w… horrorze. I to nie najlepszym. Wręcz jednym z najgorszych. Mowa tu o „Critters 3”, który na RottenTomatoes może pochwalić się średnią ocen wynoszącą 0 procent. Oceny widzów są bardziej łaskawe, bo wynoszą aż 23 procent…

https://www.youtube.com/watch?v=7AVCBj8lz2s

Leo pewnie chętnie by go wymazał z historii, bo przeszedł prawie niezauważonym (po latach zyskał cień sławy, ale tylko dlatego, że grał w nim DiCaprio), w żadnym wypadku nie pomógł mu w karierze, a młody aktor w późniejszych latach zaczął grywać w zupełnie innym rodzaju filmów. I chyba jakość „Critters 3” zadecydowała o tym, że od tamtej pory DiCaprio, nawet jako młody człowiek, unikał produkcji czysto rozrywkowych, kierując swą uwagę głównie w stronę poważnych dramatów. O ile w wielu przypadkach takie podejście nie zawsze gwarantuje sukces, szczególnie gdy wybiera się role dramatyczne w młodym wieku, tak Leonardo DiCaprio chyba już wtedy wiedział czego chce i dokąd zmierza. W 1993 roku, gdy Leo miał 19 lat, do kin wyszedł film „Co gryzie Gilberta Grape’a”, w którym DiCaprio zagrał u boku Johnny’ego Deppa. Rola upośledzonego Arnie’ego Grape’a, brata tytułowego bohatera, zachwyciła świat i branżę filmową. O młodym DiCaprio zaczęło się mówić, tym bardziej że przyniosła mu ona szereg nagród i nominacji, w tym nominację do Oscara. Całkiem niezły początek kariery.

Mniej więcej w tym samym czasie, w którym kręcił „Co gryzie Gilberta Grape’a” Leo wygrał też casting do filmu „Chłopięcy świat”, w którym równie fenomenalnie zagrał u boku Roberta De Niro. De Niro był zachwycony grą DiCaprio, zaprzyjaźnił się z chłopakiem, zagrali później jeszcze razem w „Pokoju Marvina” z 1996 roku, a kiedy kariera Leo wystrzeliła w kosmos spotkali się przed kamerą dopiero w 2015 roku w filmie krótkometrażowym „The Audition” reżyserowanym przez Martina Scorsese, a potem dopiero w 2023 w najnowszym filmie Scorsese „Czas krwawego księżyca”.

Ich przyjaźń trwa do dziś, a w międzyczasie De Niro np. na początku XXI wieku był tym, który zaproponował Scorsese, by ten zatrudnił do filmu „Gangi Nowego Jorku” DiCaprio rozpoczynając tym samym równie mocną i długotrwałą przyjaźń oraz relację artystyczną między tymi dwoma panami. W kolejnych latach Leonardo DiCaprio zagrał w aż 5 filmach Scorsese, po „Gangach…” były to „Aviator”, „Inflitracja”, „Wyspa tajemnic”, „Wilk z Wall Street”  oraz wspomniany wcześniej „Czas krwawego księżyca”.

Titanic i wszystko co po nim

Wracając jeszcze do początków kariery Leonardo DiCaprio, to po artystycznym sukcesie roli w „Co gryzie Gilberta Grape’a” wielka sława nie przyszła od razu. Przez kolejne kilka lat Leo świadomie unikał mainstreamowego kina, nawet dramatycznego i szukał dla siebie raczej niszowych projektów, kręconych przez prawdziwych autorów. Mogliśmy go więc zobaczyć w młodzieżowym dramacie „Przetrwać w Nowym Jorku” wyreżyserowanym przez poetę i punkowca Jima Carrolla. Zagrał też w nowoczesnej wersji „Romea i Julii” w reżyserii Baza Luhrmana czy kostiumowym dramacie „Całkowite zaćmienie” w reżyserii Agnieszki Holland.

Gdy decydował się na pracę przy filmie przypominającym trochę hollywoodzkie widowiska z zastępami gwiazd to w tamtym okresie był to np. przerysowany western nakręcony przez Sama Raimiego, czyli „Szybcy i martwi”. Chciał się on po prostu rozwijać jako aktor. A potem przyszedł rok 1997, a wraz z nim „Titanic” i nic już nie było takie jak wcześniej.

Jak wszyscy wiemy „Titanic” stał się nie tylko największym kinowym hitem końca XX wieku, ale też najbardziej kasowym filmem wszech czasów. A Leonardo DiCaprio stał się po jego premierze megagwiazdą. Choć to szaleństwo na jego punkcie zapewne nie było tym, o czym marzył. Leo stał się bożyszczem nastolatek, najpopularniejszym aktorem końca lat 90., plakaty z jego podobizną były porozwieszane w pokojach milionów nastolatek na całym świecie. Mniejsze czy większe sukcesy artystyczne z ostatnich 4 lat odeszły w cień, zresztą większość zwykłych widzów i tak nie miała o nich pojęcia. „Titanic” przykrył wszystko i dla większości widzów to był pierwszy film z Leonardo DiCaprio, który widzieli.

Zwykle filmy o takiej skali popularności zabijają kariery aktorów w rolach głównych, którzy w nich grali jednak jakimś cudem i DiCaprio i towarzysząca mu Kate Winslet zdołali wyjść z cienia „Titanica” i znaleźć swoje miejsce w Hollywood i popkulturze. Leo przez kilka lat po „Titanicu” szukał swego miejsca w Hollywood na nowo, grając m.in. u Woody’ego Allena w „Celebirty”, kostiumowym „Hrabia Monte Christo” czy niszowym „Don’s Plum”, który ponoć miał być krótkim metrażem, a okazał się pełnym, przez co DiCaprio zdołał sądowo wymusić zablokowanie dystrybucji tego filmu w Stanach Zjednoczonych. Pierwszą dużą rolą po „Titanicu” była dla niego ta w „Niebiańskiej plaży”, jednak nie wróżyła ona dobrze na przyszłość, gdyż przyniosła mu nominacje do Złotej Maliny dla najgorszego aktora. Na tym etapie wielu mogło sobie pomyśleć, że Leo miał 5 minut sławy i właśnie się one kończą.

To wszystko było jednak tylko rozgrzewką. Rok 2002 był dla niego rokiem granicznym i przełomowym. Od wtedy bowiem zaczęła się trwająca do dziś seria znakomitych dramatycznych ról w większości kapitalnych filmach kręconych przez największych twórców z Hollywood. To te lata ukształtowały obraz Leo jako jednego z najlepszych aktorów obecnego pokolenia. DiCaprio przeczekał 5 lat szaleństwa po „Titanicu” i stanął na własnych nogach z klarowną wizją siebie w Hollywood. „Złap mnie jeśli potrafisz”, wspomniane wcześniej „Gangi Nowego Jorku”, „Aviator”, „Infiltracja”, „Incepcja”, „Krwawy diament”, „Django” czy wreszcie „Wilk z Wall Street” i „Zjawa”, za którą dostał długo wyczekiwanego przez jego fandom Oscara. To tylko niektóre z filmów, które powstały w tym czasie.

Oczywiście Leonardo DiCaprio na Oscara zasługiwał. Już lata przed „Zjawą” wielokrotnie udowodnił, że nie jest on tylko ładną buzią, chłopcem z plakatów i gwiazdorem, który zarabia po 20 mln dol. za rolę, ale przede wszystkim jednym z najlepszych aktorów swojego pokolenia i nie tylko. Dla wielu, w tym wyżej podpisanego, Oscara powinien on dostać za rolę Arnie’ego w „Co gryzie Gilberta Grape’a”. A także przede wszystkim za „Wilka z Wall Street”, bo to bez wątpienia jego najbardziej imponująca, wielowymiarowa i zachwycająca kreacja. Miałem wrażenie, że Oscar za „Zjawę” to bardziej na pocieszenie za to, że nie dostał go za „Wilka…”, w którym dał on prawdziwy aktorski popis tamtej dekady. Od czasu „Zjawy” Leonardo DiCaprio gra coraz rzadziej. Przez te 8 lat od tamtego czasu widzieliśmy go raptem w „Pewnego razu w… Hollywood”, „Nie patrz w górę” serwisu Netflix i teraz obecnie można go obejrzeć w „Czas krwawego księżyca”. W tym ostatnim dał nam kolejną wybitną kreację, którą już teraz można dołączyć do panteonu jego najlepszych ról.

Ernest Burkhart, którego tu gra to wielobarwna mieszanka człowieka zagubionego, chciwego, poczciwego oraz idioty i DiCaprio po mistrzowsku odgrywa wszystkie te elementy układanki w sposób organiczny i przekonujący. Jego rolę ogląda się z zapartym tchem.

Przeczytaj także: Nie wysiedzisz tyle w kinie. Napoleon ma trwać tyle, co dwa filmy.

W ostatnich latach Leonardo DiCaprio bardziej niż w kręcenie filmów zaangażował się w tematy związane ze zmianami klimatycznymi i topnieniem lodowców. Jego dokumenty „Before the Flood” dla National Geographic czy „Lód w ogniu” dla HBO otwierają oczy na realne problemy i wyzwania, przed jakimi stoi ludzkość w najbliższych latach i dekadach. Częściej też niż o jego filmach pisze się o nim ostatnio w kontekście jego słynnych już „wakacyjnych wypadów” w towarzystwie młodych modelek i zmieniania partnerek na nowe. Udało mu się też zostać bohaterem licznych memów, w tym tych poruszających ważką dysputę filozoficzną dotyczącą tego czy Rose powinna go wpuścić na tratwę/pływające drzwi w „Titanicu” czy nie.

leonardo dicaprio mem

W sumie można odnieść wrażenie, że ostatnio częściej miał nową dziewczynę, niż nakręcił jakiś film, no ale to są tak naprawdę nieistotne tematy poruszane przez media, które po prostu nie lubią próżności. Najważniejsze jest to, że gdy już Leo wraca do grania, to przeważnie są to znakomite filmy i wielkie role, a nie o każdym, nawet świetnym aktorze, można powiedzieć to samo.

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw