Peacemaker HBO Max serial

Peacemaker potrafi drażnić, ale też wciągnąć bez reszty – HBO Max ma jednak coś do zoaferowania

5 minut czytania
Komentarze

Na HBO Max można oglądać już pierwszy sezon serialu „Peacemaker”. To jedna z tych produkcji, która dostępna jest na platformie od momentu jej oficjalnego startu w Polsce, który nastąpił 8 marca. Serial to też wyjątkowo ciekawe odświeżenie formy opowieści o „superbohaterach”, której o wiele bliżej do „The Boys”, niż lekko cukierkowatych opowieści ze świata DC czy Marvela. „Peacemaker” nie bierze bowiem jeńców, a od razu chwyta za gardło i nie pozwala puścić.

Peacemaker na HBO Max – serial, który można znienawidzić

Peacemaker HBO Max serial

Start HBO Max w Polsce nie odbył się bez problemów. Część użytkowników miała 8 marca problemy z zalogowaniem się do usługi, a część dalej może takie mieć. W przypadku dużych premier tak się czasem zdarza, ale nie zmienia to faktu, że obecność HBO Max w Polsce cieszy. Pierwszy kontakt z platformą można uznać za pozytywny i choć ta dalej cierpi na pewnego rodzaju niedoróbki. Nie da się jednak zaprzeczyć, że wejście HBO Max do Polski daje użytkownikom dostęp do nowych treści. I choć na start nie dostaliśmy ich zbyt dużo, to wśród nowych filmów i seriali warto wymienić właśnie „Peacemakera”. Szczególnie, jeżeli jest się fanem komiksów oraz filmów o superbohaterach. Warto tylko nadmienić, że w żadnym przypadku nie jest to historia dla młodszego odbiorcy.

Oglądając seriale, które faktycznie mogłyby być stworzone typowo dla dorosłego odbiorcy, jak np. „The Punisher”, odnosiło się wrażenie, że to dalej opowieść dla nastolatków. Niby była tam spora dawka brutalności, ale dalej takiej „przydymionej”. Tak, by serial dało się oglądać „do obiadu”, czego o „Peacemaker” powiedzieć się nie da. To serial, który od samego początku jasno pokazuje, że nie będzie z nim łatwo. Przekleństwa sypią się na lewo i prawo, brutalność pokazywana jest dosadnie, a i nie zabraknie tutaj scen seksu. Tak, „Peacemaker” to tytuł zdecydowanie dla dorosłego odbiorcy, ale też takiego, który ma duży dystans do siebie i otaczającego go świata. Twórcy wyśmiewają tutaj dosłownie wszystko i wszystkich, a robią to w bardzo specyficznym stylu.

Zobacz też: Pierwszy zwiastun serialu „Obi-Wan Kenobi” od Disney+.

„Peacemaker” robi wszystko, by od samego początku i pierwszych scen pokazać widzowi, co będzie oferował. Tym samym od razu zrobi się „przesiew” i nikt nie będzie tracił czasu, jeżeli nie spodoba mu się to, co zobaczył. Warto jednak dodać, że dopiero od 3-4 odcinka zaczyna robić się naprawdę odjazdowo, a pierwsze dwa to zaledwie przygrywka do całej historii. I jeżeli ktoś nie oglądał ostatniego „Legionu Samobójców, to lepiej żeby nie zaczynał serialu. Na samym początku mamy bowiem ogromny spoiler filmu, a i sama fabuła serialu nawiązuje do wydarzeń kinowej opowieści. Szkoda tylko, że na HBO Max jeszcze „Legionu Samobójców” nie ma.

Szalona podróż z Peacemakerem – trochę śmiechu, ale też i łez

Przedstawię trochę fabułę samego serialu i postaram się ominąć rzeczy spoilerowe, ale jeżeli nie widzieliście jeszcze wspomnianego powyżej „Legionu Samobójców” to i tak fabuła „Peacemaker” będzie jednym wielkim spoilerem. Czujcie się więc ostrzeżeni. Cała historia zaczyna się od szpitala, gdzie po wydarzeniach z filmu ląduje nasz główny bohater – Christopher Smith, a szerzej znany właśnie jako Peacemaker. W jego rolę ponownie wciela się John Cena i można powiedzieć, że idealnie pasuje do postaci. Nie jest może wybitnym aktorem, ale tutaj sprawdza się znakomicie. Duża w tym też zasługa scenariusza, ale o tym za chwilę. Wracając do fabuły, dostajemy z początku dość klasyczny schemat, który znamy z setek innych produkcji.

Nasz bohater staje przed wyborem, którego tak naprawdę nie ma – albo będzie działał na zlecenie rządu albo jego głowa wybuchnie. Ewentualnie wróci do więzienia, więc jak widać, droga, którą obierze, jest dość prosta do wydedukowania. Peacemaker do pomocy dostaje grupę wyrzutków, którzy mają jednak swoje tajemnice i te są stopniowo odsłaniane podczas seansu. Nie jest jednak tak prosto, a „Peacemaker” nie zmienia się w procedurala, gdzie w każdym odcinku trzeba po prostu odstrzelić jakiego „złola”. To jedna i spójna opowieść z kilkoma wątkami, a ważną role odgrywa tutaj sam ojciec głównego bohatera, którego portretuje Robert Patric. Mógłbym napisać więcej, ale naprawdę warto to zobaczyć samemu, bo zdarzają się naprawdę spore niespodzianki. Sama czołówka serialu pokazuje, że trudno go brać na poważnie, ale to tylko zmyłka. Peacemaker jest postacią dobrze zbudowaną i co ważne, wiarygodną. Oczywiście pod warunkiem, że odrobinę przymkniemy oko na otoczkę superbohatera. Smith się zmienia i ewoluuje, co w przypadku „mięśniaka i zabijaki” było odważną decyzją scenariuszową, ale jak najbardziej zasadną.

James Gunn zrobił to, czego inni się boją

Peacemaker HBO Max serial

„Peacemaker” to dzieło Jamesa Gunna, którego możliwości widzieliśmy już w „Strażnikach Galaktyki” czy właśnie ostatnim „Legionie Samobójców”. Jeżeli więc znacie jego styl opowiadania historii, to „Peacemaker” przypadnie Wam do gustu automatycznie. Mamy tutaj też świetną ścieżkę dźwiękową, a rock z lat 80-tych będzie towarzyszył nam przez bardzo długo. To, co wyróżnia serial, to także świetnie napisane dialogi. Każda postać ma tutaj coś do powiedzenia i nie są to tylko puste słowa, a rzeczy faktycznie rozwijające ich charaktery. Oczywiście najwięcej do przekazania będzie miał Peacemaker, a jego wypowiedziom daleko będzie do poprawności politycznej. Zresztą tutaj dostaje się każdemu, a poruszanych jest naprawdę sporo tematów. Wszystko w specyficznym i prześmiewczym stylu, który można albo pokochać albo znienawidzić.

Jeżeli już pierwszy odcinek nie przypadnie Wam do gustu, to nie warto brnąć dalej. Serial dostarcza w kolejnych epizodach więcej i więcej tego, co zaprezentował w tym otwierającym sezon. Całość liczy osiem odcinków, które trwają po około 40 minut każdy. Dwa wieczory i mamy „po sprawie”. Szkoda tylko, że na kolejny sezon przyjdzie nam jeszcze długo poczekać. Pocieszeniem może być to, że już niedługo premiera kolejnego sezonu „The Boys” na Amazon Prime Video, więc to już jakieś pocieszenie.

Motyw