"Mulan" online

„Mulan” w wersji online zarobił więcej niż „Tenet” w kinach

5 minut czytania
Komentarze

Udostępnienie filmu „Mulan” w wersji online okazało się strzałem w dziesiątkę, w przeciwieństwie do wprowadzania „Tenet” na ekrany kin – tak wynika z danych, do których dotarł portal Yahoo.com. 

Dystrybucja „Mulan” w wersji online to odważna decyzja Disneya. Czy się opłaciła?

Film „Mulan” trafił do Disney+ w wersji dodatkowo płatnej. Oprócz abonamentu za serwis streamingowy Disneya wszyscy chętni muszą zapłacić 29,99 dol. za obejrzenie tej produkcji. Film nie jest dostępny w amerykańskich kinach, podobnie jak na wszystkich innych rynkach, gdzie oferowany jest serwis Disney+. W grudniu „Mulan” ma trafić do zwykłej oferty streamingu Disneya, już bez dodatkowych opłat. 

Czytaj też: Wzrost pobrań apki Disney+ po premierze „Mulan”, ale film nie okazał się hitem

Pierwsze doniesienia na temat wyników cyfrowej dystrybucji „Mulan” nie były optymistyczne. Serwis Deadline powołując się na swoje źródła w branży, informował, że film Disneya nie zarobił wielkich pieniędzy w pierwszych dniach sprzedaży. Jednocześnie media donosiły jednak, że w pierwszy weekend dostępności „Mulan” w Disney+ aplikacja tego serwisu zanotowała wzrost pobrań o 68 proc. w porównaniu z poprzednim tygodniem. Aż o 193 proc. zwiększyły się w tym czasie także wydatki klientów tego serwisu. 

W kinach „Mulan” radzi tak sobie, w dystrybucji online – rewelacyjnie

Portal Yahoo.com dotarł do jeszcze pozytywniejszych informacji dla koncernu Disneya. Dane firmy analitycznej 7Park Data pokazują, że blisko 29 proc. amerykańskich gospodarstw domowych, które subskrybują Disney+, wykupiło do 12 września dostęp do filmu „Mulan”. Dziennikarze Yahoo policzyli, że jeżeli amerykańscy abonenci stanowią 50 proc. wszystkich klientów Disney+, których na całym świecie jest obecnie ponad 60 mln, to ok. 9 mln użytkowników zapłaciło blisko 30 dol. za obejrzenie „Mulan”. W ten sposób Disney zarobił ponad 260 mln dol., którymi nie musi dzielić się np. z sieciami kinowymi. Do tego należy doliczyć zyski ze sprzedaży filmu na innych rynkach w Disney+. Dotychczasowe przychody „Mulan” ze światowej dystrybucji filmu w kinach wynoszą nieco ponad 37 mln dol. 

Czytaj też: „Matrix 4” będzie rozgrywał się w przeszłości? Keanu Reeves wyjaśnia

Należy podkreślić, że dane podane przez 7Park Data są nieoficjalne, bo do tej pory Disney nie chwalił się wynikami „Mulan”. Jeżeli okaże się, że film poradził sobie tak dobrze w cyfrowej dystrybucji, to amerykański gigant może spróbować powtórzyć to rozwiązanie, które według zapowiedzi miało być jednorazowe. Tym bardziej że pod znakiem zapytania stoi listopadowa premiera w kinach filmu „Czarna Wdowa”. Powodem obaw Disneya przed wprowadzeniem tej produkcji na ekrany są nie tylko słabe wyniki „Mulan” w kinach, ale też przeciętne przychody superprodukcji „Tenet”. Film Christophera Nolana miał być nadzieją na powrót branży filmowej do normalności, a tymczasem przez trzy weekendy wyświetlenia na całym świecie zarobił ok. 207 mln dol. Mniej więcej tyle wyniósł budżet tego filmu, a żeby mówić o jakichkolwiek zyskach, „Tenet” musi zarobić w kinach co najmniej dwa razy tyle

Ile blockbusterów trafi w tym roku do kin?

Wytwórnie bardzo ostrożnie podchodzą do wprowadzania swoich najdroższych produkcji na ekrany kin. Co kilka dni pojawiają się informacje, że premiera kolejnego tytułu została przełożona na 2021 rok. W tym tygodniu Disney ogłosił, że film „Wonder Woman 1984” zamiast na początku października, trafi do kina dopiero w Boże Narodzenie. Wytwórnie zapobiegawczo nie umieszczają w zwiastunach i na plakatach dat premier swoich najdroższych produkcji. Przed tygodniem pojawił się trailer „Diuny”, który wywołał wielkie zainteresowanie i zwiększył oczekiwania przed zaplanowaną na grudzień premierą. Na dziś wydaje się jednak, że film Denisa Villeneuve’a trafi na ekrany kin dopiero w przyszłym roku. Choć jest to tytuł, który wzbudza ogromne zainteresowanie, to bardzo wątpliwe, aby wytwórnia Warner Bros. zdecydowała się na takie rozwiązanie jak Disney w przypadku „Mulan”. Film familijny łatwiej sprzedać szerokiej publiczności niż ekranizację książki science fiction skierowanej raczej do dorosłych widzów.

Więcej filmów będzie pojawiać się od razu w streamingu?

Wyniki podane przez Yahoo.com dają do myślenia w kwestii przyszłości dystrybucji filmów. Już teraz średniobudżetowe produkcje trafiają od razu do Netflixa. Wiele z tych tytułów liczy się w walce o nagrody, z Oscarami włącznie. Niedawno Netflix kupił za 30 mln dol. prawa do filmu „Malcolm & Marie”, w którym występują John David Washington i Zendaya. Jeżeli taki wydatek jest w dłuższej perspektywie opłacalny, to właśnie tego typu produkcje coraz częściej będą trafiały do streamingu. W kinach mogą pojawiać się sporadycznie lub wcale. 

Czytaj też: Premiera „WandaVision” w tym roku. „Falcon i Zimowy żołnierz” pojawi się później

Czy wytwórnie odważą się na dystrybucję w taki sposób blockbusterów realizowanych za 150, czy 200 mln dol.?  Widzowie są spragnieni nowych tytułów i z tego może wynikać duża popularność „Mulan” w wersji online na amerykańskim rynku. Skoro ten film osiągnął tak dobry wynik, to czy na podobny lub lepszy nie może liczyć „Czarna Wdowa”, czyli element cyklu Marvel Cinematic Universe? W trakcie pandemii, gdy nadal są zamknięte kina w Los Angeles i Nowym Jorku, taka forma sprzedaży to nic innego, jak minimalizowanie strat. Choć Disney może być zadowolony z wyniku „Mulan” w streamingu, to w „normalnym” okresie dystrybucji kinowej ten film mógłby zarobić nawet cztery lub pięć razy więcej.

Dziś jednak widzowie wolą płacić za oglądanie filmów w domu, choć przecież kina należą do najbezpieczniejszych miejsc. Sale są stale dezynfekowane, dopuszczona jest ograniczona liczba miejsc, a widzowie mają obowiązek zasłaniania ust i nosa. Na razie to nie wystarcza jednak, aby zachęcić ludzi do powrotu do kin.

Źródło: Yahoo

Motyw