oppo reno 10x zoom

[Recenzja] Oppo Reno 10x Zoom zachwyca swoją budową

11 minut czytania
Komentarze

Zalety

  • Rewelacyjna konstrukcja
  • Aparaty
  • Wydajność

Wady

  • Flagowiec, któremu brakuje kilku punktów w specyfikacji
  • Ograniczenia w nagrywaniu filmów

Nigdy nie ukrywałem, że szczególnie doceniam firmy, które łamią wszelkie szablony, standardy i mimo że tworzą wszystko po swojemu, to nadal są konkurencyjne. Dokładnie takim producentem jest Oppo, które zamiast patrzeć, co robi konkurencja, to samemu narzuca innowacje. W tym roku małą rewolucją konsumencką jest seria Reno, a dokładniej tytułowy model Reno 10x Zoom, który wykorzystuje aparat-peryskop, umożliwiający na — jak wskazuje nazwa — 10-krotne zbliżenie bez utraty jakości. To oczywiście teoria, którą należy sprawdzić. Dlatego serdecznie zapraszam Was do recenzji Oppo Reno 10x Zoom. Jeśli jesteście zainteresowani tradycyjnym modelem, to odsyłam Was do testu Oppo Reno i wideorecenzji.

Zestaw

Oppo Reno 10x Zoom to flagowy smartfon, najmocniejszy z portfolio firmy, więc teoretycznie nie powinniśmy narzekać na zestaw. Faktycznie ciężko mi było narzekać, gdy zobaczyłem naprawdę długie pudełko, wewnątrz którego wszystko ma swoje miejsce i nic nie jest wepchnięte na siłę.

Tym samym ze smartfonem przestrzeń w pudełku dzielą:

  • kluczyk do tacki na karty SIM i MicroSD
  • etui
  • dokanałowe słuchawki (USB-C) z dodatkowymi sylikonami
  • modułowa ładowarka z technologią VOOC (20 W)

Zastosowane słuchawki są zdecydowanie ponadprzeciętne i nie są dorzucone na siłę. Jednak jeśli miałbym się czepiać, to jedyne, czego brakuje w zestawie, to przejściówki USB-C – Jack 3.5 mm. Niestety, swoich słuchawek tak prosto nie podłączycie po kablu od razu po kupnie.

Za to etui, które dostajemy w zestawie, to zdecydowanie najwyższa liga. Pomijam kwestię, że zasłaniamy naprawdę dobrze zbudowany telefon, ale jeśli mamy ochraniać, to mięsista guma z miękkim wykończeniem wewnątrz sprawdza się rewelacyjnie. Oczywiście mechanizm wysuwania aparatu musi być odsłonięty, ale grubość krawędzi etui sprawia, że upadek na płaską powierzchnię nie jest straszny. To samo tyczy się wyświetlacza. Naturalnie przed kamieniami i nieforemnymi obiektami to etui nas nie uchroni.

Budowa

Testowany smartfon to teoretycznie model jak każdy inny. Mamy do czynienia z połączeniem szklanych powierzchni poprzez aluminiowy korpus. Jak to już bywa w dzisiejszych konstrukcjach, tak nie możemy czepiać się spasowania. Na klawisze też nie musiałbym za bardzo narzekać, bo ich skok i rozmieszczenie jest odpowiednie, ale te od regulacji natężenia dźwięku chyboczą się na boki. To może psuć całokształt, ale tak naprawdę to jedyny punkt, który może irytować w codziennym użytkowaniu. Za to odpowiednio uformowane zakrzywienia zdecydowanie ułatwiają użytkowanie Reno jedną ręką. Na deser też dochodzi matowa powłoka, która praktycznie w ogóle nie zbiera zabrudzeń.

Przód skrywa wyłącznie wyświetlacz z odpowiednio cienkimi ramkami. Przez odpowiednie ramki rozumiem fakt, że nie można narzekać na niewykorzystaną powierzchnię, a zarazem mieć możliwość wygodnego trzymania urządzenia bez przypadkowych dotknięć. W samym ekranie ukryto czytnik linii papilarnych, który działa naprawdę dobrze. Nadal zdarza się, że smartfon ma problemy z rozpoznaniem palca, ale jest to na tyle rzadkie, że nie uznaję tego za wadę. Z dodatkową funkcją rozpoznawania twarzy tworzy on idealny zestaw.

Oppo Reno 10x zoom

Po obrocie urządzenia rzuca nam się w oczy… zupełnie płaska powierzchnia, bez żadnych wystających obiektywów. Firma dodała jedynie drobną wypustkę, która ma zapobiegać nadmiernemu rysowaniu się szkła. Z tyłu znajdziemy zestaw aparatów z główną matrycą, obiektywem szerokokątnym i wspomnianym wcześniej peryskopem. Jeszcze niżej pojawia się mikrofon, który możemy wykorzystać do kierunkowej rejestracji dźwięku. Ostatnim elementem jest laserowy autofocus obok całego zestawu.

oppo reno 10x zoom

Kolejnym punktem w budowie Oppo jest wysuwana płetwa, której zasada działania jest dokładnie taka sama, jak we wszystkich smartfonach z windami. Różnica sprowadza się do przeciwległego punktu mocowania. Po wysunięciu od strony głównych aparatów uwidacznia nam się dioda doświetlającą. Co ciekawe to ta też jest z drugiej strony obok aparatu do selfie, którego jakość jest ewidentnie ponadprzeciętna. Cały mechanizm działa szybko i pewnie, a także skrywa w sobie dodatkowo głośnik, będący częścią zestawu stereo. Jedynym problemem jest… kurz. To drugi obok chyboczących się klawiszy problem, który sprawia, że nie mogę napisać o wykonaniu Reno 10x Zoom jako idealnym.

Na poszczególnych krawędziach znajdziemy takie elementy, jak:

  • góra: wysuwany aparat z dodatkowym mikrofonem
  • dół: tacka na karty SIM i MicroSD, złącze USB-C, główny mikrofon, głośnik multimedialny, który łatwo zasłonić
  • lewa strona: klawisze od regulacji dźwięku
  • prawa strona: przycisk blokady

Dolna i górna krawędź są dodatkowo wyprofilowane, co przekłada się na ułatwiony chwyt. Mnogość mikrofonów, z której korzystamy głównie w filmach, to też część zestawu OZO Audio od Nokii. Mało osób o tym pamięta, a to naprawdę jest zauważalne, choć też wyjątkowo ukrywane przez Oppo. Niemniej w kwestii budowy Reno 10x Zoom można się przyczepić wyłącznie do dwóch kwestii — chybotliwe klawisze głośności i kurz na płetwie. Do obu przyzwyczaiłem się po jednym dniu użytkowania. Ok, mały niedosyt też czułem od głośników stereo, których jakość jest w porządku, głośność też, ale w tej klasie po prostu można oczekiwać czegoś więcej.

Specyfikacja techniczna i cena Oppo Reno 10x Zoom

Testowany smartfon to w chwili pisania tej recenzji najwyżej notowany smartfon w portfolio Oppo. Oczywiście jest jeszcze Find X, ale to zeszłoroczna propozycja. Tym samym Reno 10x Zoom ma najmocniejsze i najlepsze podzespoły, które zostały wycenione na 3499 złotych. Naturalnie znajdziemy wiele tańszych, równie wydajnych urządzeń, ale Chińczycy teoretycznie nie idą na kompromisy, co potwierdza specyfikacja:

  • 6,6-calowy wyświetlacz AMOLED FullHD+ (19,5:9, 2340×1080, 387 ppi, Gorilla Glass 6, 86,8% wypełnienia frontu, DCI-P3)
  • układ Snapdragon 855
    • GPU: Adreno 640
  • 6 lub 8 GB RAM
  • 128 lub 256 GB wbudowanej pamięci dla użytkownika (+MicroSD do 256 GB)
  • aparaty:
    • przód: 16 MPx (f/2.0)
    • tył: 48 MPx (f/1.7, PDAF, laserowy autofocus, OIS), 13 MPx (f/3.0, peryskop, teleobiektyw), 8 MPx (f/2.2, obiektyw szerokokątny)
  • akumulator o pojemności 4065 mAh (szybkie ładowanie 20 W, VOOC 3.0)
  • Bluetooth 5.0, NFC, hybrydowy Dual SIM, USB-C, czytnik linii papilarnych w ekranie, głośniki stereo, brak gniazda słuchawkowego
  • Android 9 Pie (Color OS 6.0)
  • wymiary: 162 x 77,2 x 9,3 mm
  • waga: 210 g

Co ciekawe Oppo nie traktuje Polski jako naród, który otrzyma wyłącznie bazową wersję. Możemy kupić wyłącznie tę najmocniejszą, a właściwie najbardziej pamiętliwą z 8 GB RAM i 256 GB wbudowanej pamięci na pliki użytkownika. Oczywiście nie wszystkim przypadną do gustu wymiary Reno, jak i fakt braku gniazda słuchawkowego, który powoli staje się wyposażeniem minionej epoki. Szkoda też, że Oppo nie zdecydowało się na zastosowanie swojego super szybkiego ładowania Super VOOC, znanego między innymi ze wspomnianego Find X, które oferuje moc 50 W. Niemniej zyskała na tym pojemność ogniwa. Do pełni możliwości technologicznych Chińczyków brakuje też skanowania twarzy w trójwymiarze. Ah, nie zapominajmy, że już też w tej klasie można oczekiwać wodoszczelności, a niektórym też może brakować ładowania indukcyjnego.

Wyświetlacz

Brak wycięć, dziur i różnego rodzaju notchy to zdecydowany plus Reno na tle konkurencji. Jesteśmy w stanie wykorzystać pełną powierzchnię ekranu, który może nie jest najbardziej rewelacyjny w dobie Dynamic OLED od Samsunga, ale z pewnością jest to ponadprzeciętny panel. Już po pierwszym uruchomieniu otrzymujemy bardzo naturalnie skonfigurowane barwy. Te dodatkowo możemy ustawić pod siebie, więc fani nadmiernego nasycenia, jak i bladości też się odnajdą. Na poziomy jasności również nie mogłem narzekać. Na pewno maksymalny poziom nie dosięga wspomnianego Samsunga, ale też Huawei i OnePlus 7 Pro. Jednak nie miałem najmniejszych problemów, aby odczytać wszystko w najostrzejszym słońcu. Po prostu nie uświadczycie obrazu HDR.

Akumulator

Trochę szkoda, że zabrakło super szybkiego ładowania Oppo, ale jeśli miałby stracić na tym akumulator, to zdecydowanie można przymknąć na to oko. Tym sposobem ogniwo o pojemności ponad 4000 mAh jest odpowiednia do tak dużego wyświetlacza, aby ze smartfona można było bez problemu korzystać przez cały dzień. Około 7 godzin pracy na wyświetlaczu jest jak najbardziej w zasięgu, gdy skupimy się na prostych czynnościach w postaci przeglądania stron internetowych w Chromie, social mediów (Facebook, Twitter, Messenger) i oglądania filmów na YouTubie oraz pracy z dokumentami Google. Chcemy wykorzystać pełną moc obliczeniową Snapdragona 855 i akumulator pożegna się ze swoją energią po 3 godzinach. Ładowanie, mimo że nie jest super szybkie, to na pewno nie należy do najwolniejszych i pozwala na pełną regenerację ogniwa w ponad 1,5 godziny. Po 30 minutach ujrzymy na wyświetlaczu ponad 50%.

Aparat

Przechodzimy do jednej z najważniejszych innowacji Oppo, którą Chińczycy jako jedyni z Huawei (P30 Pro) wdrożyli do konsumenckich modeli. Mowa oczywiście o aparacie w stylu peryskopu i o ile na papierze Reno 10x Zoom zdecydowanie wygrywa, tak… przyjrzyjmy się najpierw aplikacji. Oppo zdecydowanie odmieniło swoje oprogramowanie w ramach Color OS 6 i program aparatu również został przemodelowany. Zdecydowanie na lepsze, gdyż teraz mamy dostęp do najważniejszych trybów i wszelkich przełączników w sposób możliwie najszybszy. Bez zbędnych animacji lub upiększeń. Jeśli chcemy skorzystać z panoramy, trybu nocnego czy też manualnego, to te są ukryte pod dodatkowym przełącznikiem. Tym samym aplikacja naprawdę wypada dobrze, choć na przykład ustawienia sposobu nagrywania dźwięku w filmach mogłyby być wyraźniej zaakcentowane. Trochę to dziwi, że Oppo tak niechętnie się tym chwali.

Tymczasem przejdźmy już do prawdziwych możliwości fotograficznych Reno 10x Zoom. Firma nie ogranicza się w dostępnych rozdzielczościach i liczbie klatek na sekundę. Jednak już podczas nagrywania filmów nie możemy korzystać z innej matrycy jak tylko tej głównej. Odpada szerokokątny obraz, nie mówiąc o teleobiektywie. Naturalnie 10-krotne zbliżenie jest hybrydowe, stanowiące połączenie 5x optycznego z peryskopu i 2x cyfrowego. O ironio, Oppo nie pozwala w prosty sposób skorzystać po prostu z 5x zbliżenia — dedykowany przycisk przełącza między 0,6x, 1x, 2x, 6x i 10x. Trzeba pamięać, że wszystko to, co powyżej 5x zbliżenia nie ma możliwości ustawiania punktu ostrości. To tak naprawdę główne uwagi co do sposobu działania aparatu recenzowanego smartfona. Sama jakość obrazu jest zdecydowanie ponadprzeciętna. Jedynie momentami można odnieść wrażenie, że kolory są wyblakłe i to już na etapie oglądania ich na wyświetlaczu. Na pewno nie można zarzucić Reno 10x Zoom przejaskrawiania. Tym samym docenić można poziom detali, praktycznie brak szumów i rozbieżności w jakości pomiędzy poszczególnymi matrycami. Stabilizacja obrazu i tempo ustawiania ostrości to też najwyższa liga.

Oprogramowanie i wydajność

Wspomniałem już w poprzedniej kategorii, że Color OS 6 to swego rodzaju nowe otwarcie Oppo. Firma zauważyła problemy zgłaszane między innymi przez Europejczyków i o ile wiele naprawiono, to nadal widać, że to oprogramowanie kierowane na azjatyckie rynki. Oczywiście znajdziemy od groma dodatków, a wśród nich wygodne gesty, cały system testowania urządzenia, multum możliwości konfiguracji i personalizacji, tak momentami jest wszystkiego za dużo na raz i cierpi na tym ergonomia. To dla wielu osób kwestia gustu, więc oceńcie sami rozplanowanie systemu na poniższych zrzutach ekranu:

Jeśli przejdziemy do kwestii optymalizacji, to nie mogę napisać złego słowa. Color OS 6 to przebrany Android Pie i dzisiaj nie stanowi to żadnego problemu, ale patrząc na tempo wydawania aktualizacji dla innych modeli, to mam pewne obawy co do szybkości wdrażania Androida Q. Mimo wszystko mam nadzieję, że w ramach europejskiej przemiany to ta kwestia też zostanie rozwiązana. Niemniej recenzowany smartfon to flagowa propozycja Oppo, więc wpadką byłoby, gdyby było inaczej i Reno 10x Zoom miał problemy z optymalizacją. Firma nie przesadziła z długimi animacjami, więc też nie ma mowy o maskowaniu czegokolwiek. W kwestii wielozadaniowości też nie mogłem narzekać. Nawet cięższe procesy były przez długi czas utrzymywane w tle.

Oppo Reno 10x Zoom – recenzja Android.com.pl
Infogram

Im wyższy wynik, tym lepiej.

Recenzja Oppo Reno 10x Zoom – podsumowanie

Oppo Reno 10x Zoom to bez wątpienia jeden z najlepszych tegorocznych smartfonów. Na pewno docenicie go za wykonanie, wyświetlacz, akumulator i aparaty. Nie wszystkim do gustu może jeszcze przypaść oprogramowanie. Niemniej ewidentnie widać, że firma od momentu wejścia do Europy drastycznie poprawiła się w aspektach, na które wcześniej nie zwracała uwagi — moduł NFC to już standard. Niektórzy mogą uważać, że 3500 złotych za ten telefon to za dużo i na szybkie obniżki cen bym nie liczył. Co prawda jesteśmy tuż przed premierą Reno2, więc sytuacja może się zmienić, ale w dobie dużo droższych, a niewiele lepszych modeli, to Oppo wyjątkowo racjonalnie wyceniło swoją propozycję. Jednocześnie nie stanowi bezpośredniej konkurencji dla swojej rodziny, czyli OnePlus 7 Pro, bo ten w głównej mierze stawia na jakość wyświetlacza, a Reno 10x Zoom właśnie na aparaty.

8,3/10
  • Zestaw 8
  • Budowa 9
  • Specyfikacja techniczna 8
  • Wyświetlacz 8
  • Akumulator 8
  • Aparat 9
  • Oprogramowanie 7
  • Wydajność 9

Motyw