SpaceX pomyślnie zakończył rundę testów kapsuły Dragon. Warto tutaj przypomnieć, że poprzednie testy tego pojazdu zakończyły się eksplozją. Winę ponosił wyciek wysokoreaktywnego utleniacza do przewodów z helem. Na szczęście na jej skutek nikt nie ucierpiał. Jednak straty finansowe, jak i wizerunkowe były dość znaczne. Na szczęście tym razem obyło się bez żadnych przykrych niespodzianek.
Testy kapsuły Dragon
Full duration static fire test of Crew Dragon’s launch escape system complete – SpaceX and NASA teams are now reviewing test data and working toward an in-flight demonstration of Crew Dragon’s launch escape capabilities pic.twitter.com/CMHvMRBQcW
— SpaceX (@SpaceX) November 13, 2019
Firma przeprowadziła testy w pobliżu strefy lądowania 1 na stacji lotniczej Cape Canaveral Air Force Station na Florydzie, rozpoczynając od dwóch jedno-sekundowych impulsów dwóch z 16 silników Draco firmy Crew Draco. Silniki te będą wykorzystywane do manewrowania i kontroli wysokości, a także do reorientacji statku kosmicznego. Zespół Crew Dragon wystrzelił następnie osiem silników SuperDraco, które będą odpowiedzialne za przyspieszanie statku kosmicznego z dala od pojazdu nośnego przez dziewięć sekund.
Zobacz też: Chromebook poinformuje, że to już ostatnia aktualizacja i koniec wsparcia
Następnie silniki Draco i SuperDraco wystrzeliwują w tej samej kolejności, gdyby statek kosmiczny potrzebował zmiany orientacji w locie, aby móc rozmieścić spadochron i zamknąć klapy przed ponownym wejściem w atmosferę. Testy te pomogą SpaceX i NASA zatwierdzić system ucieczki załogi Dragona przed planowaną demonstracją w locie. Zanim jednak się ona odbędzie minie jeszcze dużo czasu. Zarówno NASA, jak i SpaceX muszą przejrzeć dane z tych testów. A także przeprowadzić kontrolę sprzętu i ustalić datę przerwania testu w locie. Warto bowiem podkreślić, że kapsuła Dragon jest przede wszystkim modułem załogowym. I to właśnie kwestie bezpieczeństwa ludzi wewnątrz są tutaj najbardziej kluczowe.
Źródło: Engadget