Jak wygląda z bliska bomba termojądrowa? Widok dla 99% z was będzie sporym zaskoczeniem

3 minuty czytania
Komentarze

Na pewno kojarzycie typowy wygląd bomby atomowej: owalny baniak z lotkami z jednej strony. Bomba termojądrowa to już natomiast coś, co bardziej przypomina… większy czopek. Mimo zdecydowanie innych kształtów i rozmiarów niż te, które w wyobraźnie jej przypisujemy, jest wyjątkowo zabójcza.

Tak wygląda bomba termojądrowa

Dobrym przykładem są tu głowice W87, które mają wymiary bardziej „ludzkie” – to znaczy 175 centymetrów wysokości 55 centymetrów szerokości. Dla porównania przeciętny mężczyzna w Polsce ma 177 centymetrów wzrostu. Można więc powiedzieć, że W87 wydaje się maluszkiem, jak na broń znaną z tego, że jest w stanie niszczyć całe miasta, prawda? No cóż, sam może i tego nie zrobi. Sęk w tym, że to tylko jedna głowica termojądrowa, która współpracuje z kolegami. A dokładniej z 11 innymi kolegami. 

Bo widzicie: żeby bomba termojądrowa była niebezpieczna dla wroga, to nie tylko musi robić wielkie „bum” i odparowywać okolicę. Trzeba ją również jakoś dostarczyć na miejsce docelowej eksplozji. Jest na to wiele metod, ale w przypadku głowicy W87 mamy już do czynienia z systemem ICBM. To, co większość z was ma przed oczami myśląc o bombie – jest w rzeczywistości „tylko” rakietą ICBM, pełniącą rolę transportową. Sama głowica, wygląda tak, jak na zdjęciu poniżej. I to ona decyduje o tak wielkiej „zabójczości” tej broni.

Zobacz też: Gry komputerowe i bomba atomowa mają ze sobą więcej wspólnego, niż można by przypuszczać

bomba termojądrowa
fot. archiwum US Air Force

A co z samym ICBM? Jest to skrót, który oznacza międzykontynentalny pocisk balistyczny. Czyli w gruncie rzeczy taka duża rakieta, która startuje podobnie jak kosmiczna, leci podobnie jak kosmiczna, ale zamiast trafić na orbitę, to trafia w wyznaczony cel na Ziemi. W przypadku W87 najpopularniejszym nośnikiem tego typu jest Peacekeeper, czyli w wolnym tłumaczeniu: opiekun pokoju.

I chociaż taka nazwa może brzmieć trochę niesmacznie w kontekście czegoś, co w razie użycia może przynieść co najwyżej „pokój ostateczny”, to wcale nie jest to spaczony żart. Otóż samo istnienie takiej broni zniechęca do wszczynania większych wojen na świecie. Bomba termojądrowa to po prostu zbyt przerażająca perspektywa.

Jak działa bomba termojądrowa?

Tu będzie krótko i bardzo ogólnikowo, ponieważ obawiam się, ze irańscy naukowcy mogą czytać nasz portal, a nie chciałbym im zaserwować gotowej instrukcji masowego ludobóstwa na Bliskim Wschodzie. Zacznijmy jednak od… bomby atomowej. Ta ma wewnątrz rdzeń z radioaktywnego pierwiastka – wzbogacony uran, lub pluton. Ten jest otoczony przez potężny ładunek wybuchowy, który nazwijmy dla uproszczenia zwykłą bombą. 

Kiedy zwykła bomba wybucha, to powstała w ten sposób energia ściska rozszczepialny rdzeń z taką siłą, że ten jest ściśnięty do bardzo małej przestrzeni. To natomiast natychmiastowo rozpoczyna gwałtowną reakcję jądrową, która rozbija atomy pierwiastka wytwarzając przy tym energię. Owszem, w pierwiastkach promieniotwórczych ten proces zachodzi cały czas. Rzecz w tym, że w przypadku bomby odbywa się to w krótkim czasie i cała energia jest uwolniona niemal natychmiastowo. 

Brzmi strasznie, prawda? No cóż, teraz Wam powiem, że w przypadku bomby termojądrowej cała ta bomba atomowa jest tylko zapalnikiem dla właściwego ładunku, którego moc jest wielokrotnie większa. Dzieje się tak, ponieważ zachodzi w nim synteza deuteru i trytu, czyli ciężkich izotopów węgla w hel. A proces ten w przeliczeniu na kilogram masy wodoru generuje więcej energii, niż jądro Słońca, które łączy głównie zwykły, lekki wodór. Jeśli więc taki pocisk eksploduje, to stanie się dokładnie to:

Źródło: YouTube (1), YouTube (2), minutemanmissile

Motyw