NASA

Nowy projekt NASA przypomina… spodek UFO. Niebawem poleci w kosmos

3 minuty czytania
Komentarze

Już jutro o 19:00 NASA udowodni, że latające talerze to nie tylko przypadłość zdarzająca się podczas ostrej awantury małżeńskiej w kuchni. Wszystko za sprawą LOFTID (Low-Earth Orbit Flight Test of an Inflatable Decelerator), czyli w wolnym tłumaczeniu odbędą się: Testy lotnicze na niskiej orbicie okołoziemskiej nadmuchiwanego opóźniacza.

NASA: Nadmuchiwany opóźniacz z kosmosu

Brzmi to trochę tak, jak tytuł jednego z tych absurdalnych horrorów klasy B, ale w przeciwieństwie do nich ma naprawdę sporo sensu. Niestety, jeśli macie nadzieję, że już jutro na niebie pojawi się latający talerz stworzony przez Amerykanów – bo jak spiskowcom dobrze wiadomo, Naziści latają takimi jeszcze od czasu wojny między bazami na Antarktydzie i Księżycu – to muszę Was zmartwić. Jutro odbędzie się tylko konferencja, podczas której NASA przedstawi swoje plany nieco bardziej szczegółowo. 

Nadmuchiwany opóźniacz – no dobrze, mógłbym się posługiwać oficjalnym skrótem operacji, ale ta nazwa mnie po prostu rozbraja – ma wedle planów wystartować we wtorek, ale nie ten, tylko 1 listopada z amerykańskiej bazy sił kosmicznych w Kalifornii. Przy okazji to tylko dodatkowy ładunek na pokładzie rakiety ULA Atlas V, który ma towarzyszyć satelicie JPSS-2. Ta sama w sobie jest dość ciekawa, ponieważ ma krążyć po orbicie polarnej. Wróćmy jednak do nadmuchiwanego opóźniacza NASA.

Po tym jak trafi do przestrzeni kosmicznej, opóźniacz zostanie nadmuchany, a następnie zacznie wchodzić w ziemską atmosferę – oczywiście powoli, jak to opóźniacz. W ten sposób NASA chce sprawdzić, w jaki sposób nadmuchiwana bariera termiczna sobie poradzi w praktyce. Jeśli misja zakończy się sukcesem, to loty w kosmos staną się o wiele przyjemniejsze, bezpieczniejsze i łatwiejsze. 

Otóż to nie jest tak, że w kosmosie znajduje się jakaś bariera, lub psychopata z palnikiem, który opala wszystko, co tylko zbliża się do Ziemi. Tam jest atmosfera, bardzo rzadka atmosfera. Natomiast prędkość opadania jest tak duża, że nawet te pojedyncze cząstki wywołują takie tarcie, że powstaje tyle energii, że… No dużo, bardzo dużo. Katastrofa promu Columbia, podczas której prom wraz z siedmioosobową załogą niemalże doszczętnie spłonął, była spowodowana właśnie uszkodzeniem osłony termicznej. Tym samym umarł także program lotów wahadłowców. 

Zobacz też: Szukają organizmów na Marsie, a życie na Wenus czeka na odkrycie?

Nadmuchiwany spowalniacz ma więc chronić wchodzący w atmosferę obiekt na dwa sposoby. Po pierwsze, zmniejszyć jego prędkość, a po drugie chronić przed wysoką temperaturą. To pozwoli na dużo bezpieczniejsze i przyjemniejsze lądowanie, oraz transport większych ładunków. Sprawi także, że osłonę termiczną będzie można wymienić jak pojedynczy moduł, a nie dokonywać jej przeglądu na statku za każdą misją.

NASA: Nadmuchiwany opóźniacz jak to działa?

Co więcej, przyda się on nie tylko na Ziemi, ale trafi także na Marsa, Wenus i Tytana. Właśnie takie misje są zaplanowane dla nowego wynalazku Amerykańskiej Agencji Kosmicznej. Jak jednak dokładnie ma to działać? No cóż, inżynierem NASA nie jestem, dlatego posłużę się cytatem ze strony agencji: 

Kiedy statek kosmiczny wchodzi w atmosferę, działają na niego siły aerodynamiczne. W szczególności opór aerodynamiczny pomaga spowolnić statek, zamieniając jego energię kinetyczną na ciepło. Wykorzystanie oporu atmosferycznego jest najbardziej efektywną masowo metodą spowolnienia statku kosmicznego.

Tyle w teorii, jak to działa przekonamy się w praktyce już w Dzień Wszystkich Świętych. Szkoda, że nie dzień wcześniej – obiekt w kształcie latającego spodka lepiej nadawałby się na Hallowen. Swoją drogą, czy ktoś zadał już sobie pytanie: a co, jeśli balon pęknie?

Źródło: NASA(1), NASA(2), YouTube

Motyw