Wtyczka elektryczna leży obok listwy elektrycznej, monety leżą na rachunku za energię elektryczną. Rachunki za prad mogą być niższe

Ceny prądu w 2024 roku. Eksperci mówią wprost co nas czeka

4 minuty czytania
Komentarze

Ceny prądu i ogrzewania spędzają sen z powiem milionom Polaków. Po znacznych podwyżkach w poprzednich latach, w których rachunki mieszkańców dochodziły do absurdalnych wartości, wszyscy zastanawiamy się, czy prawdopodobna koalicja opozycji wprowadzi znaczące zmiany, które będą miały wpływ na funkcjonowanie naszych gospodarstw domowych.

Czy ceny prądu pójdą w górę?

Regulacje wprowadzone przez rząd Zjednoczonej Prawicy, które obecnie zamrażają ceny prądu, mają obowiązywać tylko do końca 2023 roku i ograniczają one wzrost opłat za energię do określonych limitów zużycia. Po obniżkach cen prądu (które swoją drogą i tak niewiele pozwoliły zaoszczędzić), Polacy więc drżą na myśl, co stanie się po nowym roku i czy znów zapłacimy więcej za prąd, nie wspominając już o rachunkach za ogrzewanie.

Limity zużycia prądu
fot. Depositphotos/Ratmaner

Jednak jak wynika z ustaleń Dziennika Gazety Prawnej w umowie koalicyjnej planowane jest przedłużenie obecnych osłon dla gospodarstw domowych, które mają chronić Polaków przed znacznymi podwyżkami cen energii elektrycznej. Bez tych działań, ceny prądu mogłyby wzrosnąć nawet o 70%.

Prezes Urzędu Regulacji Energetyki (URE), Rafał Gawin, powiedział money.pl, że „niezależnie od tego, czy podwyżki wyniosą 50, 60 czy 70%., będą to wzrosty trudne do zaakceptowania przez społeczeństwo”. Jednocześnie sugeruje, że stopniowe odmrażanie taryf może być lepszym rozwiązaniem, chroniącym odbiorców przed szokiem cenowym, co jednak implikuje, że podwyżek nie da się uniknąć. Tyle dobrze, że URE posiada uprawnienia do weryfikacji i zatwierdzania taryf, dzięki czemu obywatele mają być w pewien sposób chronieni przed drastycznymi wzrostami cen.

Dzięki uprawnieniu do weryfikacji oraz zatwierdzenia finalnej wysokości taryf, regulator chroni odbiorców energii elektrycznej, gazu i ciepła przed nieuzasadnionym wzrostem cen, a spółkom zapewnia stabilność prowadzenia działalności gospodarczej

– poinformował prezes URE Rafał Gawin, cytowany przez money.pl.

„70% moim zdaniem jest jak najbardziej realne”

Podobne spostrzeżenia co prezes URE ma Robert Tomaszewski, ekspert energetyczny i szef działu energetycznego w Polityce Insight. W rozmowie z TVN24 przewiduje, że w 2024 roku prawdopodobnie zostanie wprowadzony mechanizm regulujący ceny prądu, który pozwoli na ich kontrolowany wzrost. Bez takiej ochrony, ceny mogłyby wzrosnąć o 60-70%. Obecnie ceny są zamrożone na poziomie z 2022 roku, ale istnieje ryzyko znacznego wzrostu rachunków za prąd w przyszłym roku, jeśli nie zostaną przedłużone systemy zabezpieczające.

To jest decyzja należąca do przyszłego rządu. To znaczy, czy zostanie podjęta decyzja o tym, czy przedłużyć ten mechanizm, który obowiązuje obecnie, czy wdrożyć jakiś inny mechanizm, który będzie mroził te ceny energii, ale pozwoli na jakąś podwyżkę, czy w ogóle urealnić te ceny i doprowadzić do takiego rynkowego zwrotu.

Ja bym raczej spodziewał się tej drugiej opcji i to też wynika oczywiście z wypowiedzi przedstawicieli obecnie demokratycznej opozycji, że tego rodzaju ochrona zostanie wdrożona po to, żebyśmy nie mieli do czynienia z szokiem rynkowym.

– tłumaczy w rozmowie z TVN24 Robert Tomaszewski, ekspert energetyczny i szef działu energetycznego w Polityce Insight.

Redakcja zapytała także eksperta o to, o ile mogą wzrosnąć ceny prądu w 2024 roku. Tomaszewski poinformował, że bez obecnej teraz ochrony, ceny mogłyby wzrosnąć o 60-70%, czyli podobnie do tego, co przewidywał prezes URE.

70% moim zdaniem jest jak najbardziej realne. W przypadku takiego standardowego gospodarstwa domowego to mówimy o 100 złotych miesięcznie więcej, jeśli chodzi o wydatki na energię elektryczną, właśnie przy takim urynkowieniu tej ceny i braku wdrożenia żadnego mechanizmu ochronnego

– podkreślił Tomaszewski.

Oczywiście szacunki, takie jak 100 zł miesięcznie i 1200 zł w skali roku są liczone dla przeciętnego gospodarstwa domowego. Jednak wzrost o 70% w budynkach zabytkowych, gdzie instalacja nowoczesnych rozwiązań energetycznych jest ograniczona przepisami, jest już większym problemem. Możemy także popatrzeć na to z innej strony – oprócz ludzi o niskich dochodach czy emerytów i rencistów, po kieszeni dostaną także właściciele dużych domów, które wymagają więcej energii na ogrzewanie, chłodzenie i oświetlenie.

W kontekście przedsiębiorców, małe i średnie firmy mogą spodziewać się największych podwyżek, ponieważ nie ma jeszcze informacji o propozycjach ochrony na przyszły rok. Duże firmy, które mają możliwość negocjowania stawek indywidualnie, również mogą odczuć wzrost kosztów, szczególnie w obliczu rosnących kosztów emisji CO2 i wysokiej inflacji.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, TVN24, oprac. własne

Motyw