Sam Bankman-Fried - właściciel giełdy FTX

Giełda kryptowalut FTX na dnie. Wyjaśniamy, kim jest jej założyciel – Sam Bankman-Fried

5 minut czytania
Komentarze

Kiedy Mercedes usunął logo FTX z bolidu Formuły 1, wiedzieliśmy, iż to prawdziwy koniec tej giełdy kryptowalut. Razem z jej oficjalnym bankructwem, także i Sam Bankman-Fried pożegnał się ze swoją fortuną. Pozostaje więc przyjrzeć się dotychczasowej drodze tego upadłego biznesmena, ku przestrodze dla reszty, mniej lub bardziej zaawansowanych inwestorów.

Sam Bankman-Fried, obiecujący makler giełdowy

Nasz bohater zdecydowanie nie jest biznesmenem, który zaczynał od zera. Urodził się 6 marca 1992 roku w kampusie Uniwersytetu Stanforda. Wychowany został w Kalifornii, w żydowskiej rodzinie pochodzącej z wyższej klasy średniej. Pomimo talentu do nauk ścisłych, w szkole raczej się nudził. Ostatecznie nie przeszkodziło mu to jednak ukończyć studiów z fizyki na bostońskim MiT (Massachusetts Institute of Technology).

Jeszcze będąc na MiT w 2013 roku, Sam Bankman-Fried zaczął staż jako makler giełdowy w firmie Jane Street Capital. Nawet po zakończeniu studiów, został tam do 2017 roku, by później założyć własną firmę w tej branży, czyli Alameda Research. Niedługo później założył FTX, czyli giełdę kryptowalut, która w szczytowym momencie była warta aż 26 mld dolarów (~118 mld złotych).

FTX osiągnęło sukces z dwóch powodów. Po pierwsze, Bankman-Fried zauważył w 2018 roku, że bitcoin w Japonii był droższy o 10% niż wówczas w Stanach Zjednoczonych. Nie było to wielkie odkrycie, wszak różnica między ceną BTC w Korei Południowej a USA wynosiła już 30%.

Wielu inwestorów próbowało ugrać cokolwiek właśnie na tym dyferencjale, ignorując przy tym łatwiejszy łup z Japonii. Nasz przedsiębiorca postawił jednak na pewniejszego konia, zyskując przez to nawet 25 mln dolarów dziennie (~113 mln złotych). Sam Bankman-Fried kupował więc bitcoina w USA, przesyłał go do japońskiego portfela i tam go sprzedawał już w wyższej cenie.

Sam Bankman-Fried, mesjasz kryptowalut

Sukces FTX jako giełdy kryptowalut można sprowadzić do dwóch czynników. Jednym z nich była niewątpliwie funkcja Earn. Użytkownik mógł wybrać jeden ze swoich portfeli z konkretną kryptowalutą, by aplikacja potraktowała jego zawartość jako lokatę z 8% zysku w skali roku. Zaangażowanie wiarygodnych celebrytów do kampanii marketingowej sprawiło, że ludzie zaczęli umieszczać w aplikacji oszczędności swojego życia.

Marketing też świetnie działał wokół samego szefa giełdy kryptowalut. Sam fakt ukończenia MiT sprawiał, że Sam Bankman-Fried zyskiwał duży kredyt zaufania wśród użytkowników FTX. Towarzyszyły temu poważne obietnice, takie jak złożenie podpisu pod The Giving Pledge, w którym zainteresowany zobowiązuje się pośmiertnie przekazać swój majątek na cele charytatywne. Takie oświadczenie w wieku zaledwie 30 lat? Człowiek musi być przecież geniuszem biznesu!

Warto też zaznaczyć, że Bankman-Fried mocno wspierał kampanię prezydencką Joe Bidena oraz partię demokratyczną. Obecnie urzędujący prezydent USA otrzymał od niego 5 mln dolarów (~23 mln złotych), podczas gdy jego partia dostała zastrzyk w postaci 40 mln dolarów (~182 mln złotych)

Zachwyceni byli również inwestorzy. Swoje fundusze na rozwój FTX przekazała też Sequoia Capital, jeden z naczelnych inwestorów w Google. Sam Bankman-Fried miał przez to pieniądze, żeby ratować inne upadłe inwestycje w przestrzeni kryptowalut, by pomagać klientom stojącym w obliczu bankructwa. Nic więc dziwnego, że medialny wizerunek naszego bohatera był na zatrważająco dobrym poziomie.

Sam Bankman Fried, hazardzista i uzależniony gracz

Jedni pili, drudzy ładowali kreski ze stołu, a Bankman-Fried klikał. Intensywnie klikał, nawet na ważnych spotkaniach biznesowych. Jeżeli oczy latały wszędzie tylko nie w kierunku kamery, to wiedz iż mecz League of Legends trwał w najlepsze. Każdy ma jakieś nałogi, każdy szuka ucieczki od codzienności. Problemów z zarządzaniem firmą było jednak znacznie więcej.

Podczas gdy Bankman-Fried zarządzał FTX, Alameda Research znajdowała się pod kontrolą Caroline Ellison, prawdopodobnej partnerki głównego bohatera tej historii. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby jej publiczne wypowiedzi nie podważały jej predyspozycji do zarządzania funduszami innych ludzi. Ten niepoważny ruch zebrał swoje żniwo w momencie, gdy okazało się, iż większość jej majątku stanowi token FTT, należący do FTX.

Resztę historii już raczej znacie. Binance wyzbywa się tokenu FTT z własnego portfolio, jego wartość spada na łeb na szyję, Alameda Research bankrutuje, a klienci FTX nie mogą wypłacić swoich oszczędności przez blokadę na aplikacji. Wszystko dlatego, że Alameda połknęła pieniądze klientów giełdy kryptowalut, które zostały przetransferowane przez włodarza firmy do drugiej, umierającej spółki. Kiedy firma 11 listopada złożyła wniosek o upadłość, wiedzieliśmy, iż kończy się sen korporacji z siedzibą w Bahamach.

Stało się tak, ponieważ FTX fundowało działalność Alameda Research poprzez środki klientów. Aktywność, która w żadnym wypadku nie powinna zajść w tej konkretnej sytuacji. Chociażby przez to Bankman-Fried będzie musiał odpowiedzieć przez amerykańskim departamentem sprawiedliwości, ale próba ucieczki do Argentyny na pewno mu w tym nie pomoże.

Czy da się z tego wydarzenia wynieść jakąkolwiek lekcję? Przede wszystkim, rynek kryptowalut musi zostać uregulowany prawnie, jak najszybciej się da. Nie można pozwolić, by grupka bogatych ryzykantów mogła zbudować tak wysokie zaufanie społeczne poprzez wykorzystanie znanych twarzy do kampanii marketingowych.

Jasne, ludzie sami podjęli ryzyko inwestycyjne. Prawda jest jednak taka, że państwo również nie podjęło wystarczających działań, by ochronić swoich obywateli przed potencjalną utratą oszczędności życia. Miejmy więc tylko nadzieję, że zaistniały problem przyspieszy tylko procesy legislacyjne, dzięki którym rynek kryptowalut nie będzie aż tak niebezpieczny, jak jest dzisiaj.

źródła: Wall Street Millenial, BBC, Intelligencer, MarketWatch, Strefa Inwestorów

Motyw