haker podarował smartfona z Androidem

Nie mógł się włamać na iPhone’a, wysłał jej smartfon z Androidem. Kobieta straciła 90 tys. zł

2 minuty czytania
Komentarze

Oszustwo z wykorzystaniem smartfonów może być niezwykle kreatywne. Przekonała się o tym pewna mieszkanka Indii, której wyczyszczono konto, chociaż jej telefon był zabezpieczony przed atakami. No cóż, przestępca okazał się bardzo przekonujący i… hojny.

Nietypowe oszustwo — haker podarował smartfona z Androidem

Mowa tu o oszustwie na konsultanta bankowego. W Polsce to raczej nie przejdzie, bo karty kredytowe – w przeciwieństwie do chwilówek – budzą u nas spore podejrzenia. Jednak warto mieć na uwadze nową metodę oszustw, bo jakiś jej wariant może trafić także i do naszego pięknego kraju. Zwłaszcza że u nas dominuje raczej metoda kija, czyli groźby, a nie marchewki, czyli nagrody. 

Zobacz też: Edward Snowden został obywatelem Rosji. Putin ochroni go przed USA

Cała procedura działa następująco: oszust dzwoni i podaje się za konsultanta z banku. Jednak nie ostrzega nas przed tym, że nasze pieniądze są zagrożone – wręcz przeciwnie: podkreśla, że dostaliśmy coś ekstra. W powyższym przypadku była to ekskluzywna karta kredytowa z olbrzymim limitem, przy której nawet karta platynowa ma taką wartość, jak aluminiowa blaszka. 

Problem w tym, że aby odebrać to płatnicze cudeńko, trzeba operację potwierdzić to w aplikacji. Jednak nie tej starej aplikacji dla plebsu, a w ekskluzywnej aplikacji dla wybrańców. I tu pojawia się pierwszy problem przestępców: ofiara miała iPhone’a. O ile Android pozwala na instalację aplikacji firm trzecich, tak iOS broni się przed tym mocniej, niż chomik przed wymianą trocin. 

I tu przestępcy mieli problem: otóż widzieli, że ofiara połknęła haczyk razem z wędką, wędkarzem i połową pomostu, ale iPhone uniemożliwiał wykorzystanie tego faktu. Co więc zrobili przestępcy? No cóż… wysłali kobiecie telefon z Androidem, aby mogła na niego pobrać ekskluzywną aplikację bankową i dostać jeszcze bardziej ekskluzywną kartę kredytową.

 I to nie tak, że smartfon był jakiś zainfekowany – co to, to nie. Ofiara sama pobrała fałszywą aplikację bankową, podała do niej swoje dane logowania i… no cóż, może i nie dostała karty, ale za to skradziono jej z konta 1,5 miliona rupii, czyli około 90 tysięcy złotych. O dziwo kobieta szybko zareagowała na swoją pomyłkę, więc udało się jej odzyskać połowę tej kwoty.

Warto tu dodać, że do momentu instalacji fałszywej aplikacji to właśnie ona mogła wyjść na plus w tej całej sytuacji: w końcu dostałaby darmowy smartfon z Androidem. W końcu, o ile okraść złodzieja to faktycznie jest kradzież, tak przyjąć podarek od oszusta, ale nie wykorzystać go w jego interesie już kradzieżą nie jest – co najwyżej darowizną. Oczywiście prawnikiem nie jestem, więc powyższy komentarz ma charakter czysto żartobliwy i nie należy go traktować jak opinię prawną. 

Źródło: Sekurak, Times

Motyw