Mapy Google są popularne, choć dla wielu osób niesłusznie. Nie nam to oceniać, podobnie jak zrobiliśmy to ostatnio, gdy przedstawiłem Wam nadchodzącą nowość w tym programie. Otóż Amerykanie szykują się do wprowadzenia nowych oznaczeń na mapach. Fotoradary w Mapach Google mogą okazać się pierwszym krokiem do odinstalowania Waze’a przez wielu użytkowników, a teraz w grę wchodzi kolejny — ograniczenia prędkości. Oby to był tylko początek!
Ograniczenia prędkości w Mapach Google powinny być od dawna
Tak, ponownie wracam do Was z informacją, która nie jest do końca nowa, ale z pewnością zapomniana. Otóż już w 2017 roku Google informowało, że ograniczenia prędkości pojawią się w ich Mapach. Wtedy pilotażowy program dotyczył San Francisco i Rio De Janeiro. Tymczasem okazuje się, że teraz Amerykanie pozwalają swoim obywatelom poznać aktualną, maksymalną prędkość bez patrzenia na znaki. O ile wchodzenie w szczegółowe lokalizacje nie ma sensu, to z pewnością pokazuje, że Google nie zapomniało o tej funkcji. Jeśli nie chcecie czekać na ruch Amerykanów, to przypominam Wam o Velociraptorze.
Zobacz też: Prawo jest już gotowe na 5G!
Tymczasem pozostaje mieć nadzieję, że firma nie poprzestanie na Stanach Zjednoczonych i Mapy Google będą pokazywać ograniczenia prędkości na całym świecie. Pojawia się pytanie, skąd brać dane? Odpowiedź jest banalnie prosta — Waze. Tak, ograniczenia prędkości mogą okazać się kolejnym krokiem do porzucenia tego programu. W tym wypadku też nie negowałbym zmiany poprzez argumentację niepotrzebnego przeładowania aplikacji.
Źródło: Android Police