Grafika przedstawiająca logo "Bard" w centrum otoczone ikonami różnych usług Google, takich jak Google Maps, Google Drive, Google Flights, Gmail, Google Hotels i YouTube, na jasnym tle.

Google Bard wprowadza szereg nowości. Na papierze wyglądały jak z bajki – w praktyce to koszmar

6 minut czytania
Komentarze

Google Bard to całkiem nowe narzędzie oparte na sztucznej inteligencji, które ma zdolność do generowania tekstu oraz tworzenia różnych rodzajów treści. W tym aspekcie Google jest trochę spóźnione, ponieważ w grudniu prawdziwą furorę zrobił ChatGPT firmy OpenAI, a niedługo później oparty na nim Bing Chat od Microsoftu. Google już wtedy zapowiadał, że zamierza podnieść rzuconą rękawicę z usługą Bard. Ta jednak jest od samego początku krytykowana przez użytkowników.

Główne zarzuty to „głupota” asystenta i wprowadzanie korzystających w błąd. Google robi dobrą minę, tłumacząc, że usługa jest nadal w formie eksperymentalnej. Nie zmienia to faktu, że amerykański gigant wciąż ją ulepsza, dodając nowe funkcje. Teraz pojawiła się bardzo ważna nowość. Google Bard będzie miał dostęp do aplikacji Google i dzięki temu odpowie na pytania lub zagadnienia z nimi związane. Sprawdziłem, jak to działa w praktyce.

Nigdy nie byłem fanem Barda

Bard działa jak większość asystentów opartych na modelu językowym i sztucznej inteligencji. Po wprowadzeniu pytania lub tematu Bard generuje odpowiedź na podstawie dostępnej wiedzy, którą posiada lub informacji pozyskanych ze źródeł zewnętrznych (na przykład z usług Google). Asystent uczy się poprzez analizę bilionów słów, aby zrozumieć struktury i wzorce języka. Dzięki tej zdolności jest w stanie reagować na pytania. Model ten uczy się także na podstawie promptów, udzielanych odpowiedzi oraz opinii użytkowników. Google jednak zaznacza, że Bard, choć jest potężny, nie jest pozbawiony błędów, ponieważ to eksperyment naukowy.

Google Bard
źródło: google

Właśnie ten ostatni argument powoduje, że praktycznie w ogóle nie korzystam z tej usługi. Odpowiedzi na pytania są toporne i wydają się być „nieludzkie”. Nie podoba mi się też to, że Bard w większości przypadków nie podaje źródeł, z których korzystał. Chciałem jednak dać mu szansę po ostatnio wprowadzonych nowościach. Bo na papierze wyglądały naprawdę ciekawie.

Nowości w Google Bard

Google Bard
fot. Google

19 września Google pochwalił się, że do usługi Bard trafiło kilka przydatnych funkcji. Najbardziej spodobało mi się to, że został także zintegrowany z usługami Google, co pozwala na jeszcze bardziej spersonalizowane odpowiedzi. Przyjrzyjmy się wszystkim nowościom:

  • Obsługa większej liczby języków – Bard jest teraz dostępny w ponad 40 językach, co umożliwia korzystanie z jego funkcji na całym świecie,
  • Integracja z aplikacjami i usługami Google – ta funkcja to Bard Extensions. Pozwala Bardowi korzystać z narzędzi Google, takich jak Gmail, Dokumenty, Dysk, Mapy, YouTube i wielu innych, aby dostarczać bardziej szczegółowe i przydatne informacje. W kolejnym akapicie znajdziecie krótki test możliwości tej funkcji,
  • Wzmocniona ochrona danych osobowych – treści z Gmaila, Dokumentów i Dysku są bardziej chronione podczas korzystania z rozszerzeń Workspace w Bardzie. Asystent nie wykorzystuje ich do celów reklamowych ani treningu swojego modelu. Użytkownik ma pełną kontrolę nad ustawieniami prywatności i może wyłączyć te rozszerzenia w dowolnym momencie.
  • Funkcja „Wyszukiwanie w Google” – Bard teraz umożliwia łatwe weryfikowanie poprawności odpowiedzi poprzez opcję „Wyszukaj w Google”. Można sprawdzić, czy odpowiedź jest zgodna z informacjami dostępnymi w Internecie i uzyskać dodatkowe źródła danych. Mam wrażenie, że ta funkcja mija się trochę z celem – po co korzystać z Barda, skoro weryfikacja informacji trwa dwa razy dłużej niż poprzez normalną wyszukiwarkę?
  • Udostępnione rozmowy – jeśli ktoś udostępni użytkownikowi publiczny link do rozmowy z Bardem, ten może kontynuować tę rozmowę, zadając Bardowi dodatkowe pytania lub wykorzystując ją jako źródło inspiracji dla swoich pomysłów.

Google twierdzi, że te nowości stały się możliwe dzięki ulepszeniom dokonanym w najnowszym modelu PaLM 2. Nowe funkcje są oparte też o sugestie użytkowników, które pozwoliły  udoskonalić ten model, aby stał się bardziej intuicyjny i kreatywny. Bard rzekomo ma teraz także dostarczać odpowiedzi o jeszcze wyższej jakości i dokładności.

Ulepszony Bard w praktyce

Postanowiłem dać Bardowi drugą szansę i przy okazji dość dużej aktualizacji, sprawdzić jego możliwości. Przyznam, że asystent mnie zaskoczył, ale przedstawię moje wnioski i pytania po kolei.

Skoro Bard ma dostęp do moich usług Google, zapytałem, ile mam miejsca na Dysku Google. Asystent ochoczo udzielił odpowiedzi, że mam 2,6 GB wolnego miejsca i udzielił instrukcji, jak mogę zwiększyć pamięć w chmurze. Porada może i jest pomocna, jednak odpowiedź na moje pytanie jest nieprawidłowa.

Mam zajęte jedynie 1,43 GB z 15 GB pamięci. Skąd zatem Bard wziął tak „dokładne” dane? Trudno stwierdzić. Pytanie ponowiłem po godzinie – wtedy otrzymałem informację, że mam 1 GB wolnej pamięci. Na tym kłamstwie poprzestałem w tym obszarze.

Kolejny test dotyczył moich maili. Zadałem dwa pytania:

  1. Jakie maile przyszły do mnie wczoraj,
  2. Ile maili przyszło do mnie między 1-30 sierpnia.

Ponownie Bard mnie zaskoczył, ponieważ nie dostałem żadnego maila z Amazona. Zastanawia mnie kreatywność asystenta, który podaje także przykładową treść, a nawet konkretne kwoty! Odpowiedź na drugie pytanie to też kompletna bzdura. Przyznam, że po takich zwrotach od Barda poczułem się zniesmaczony, ale postanowiłem działać dalej.

Kolejne pytanie dotyczyło czasu spędzonego na YouTube w ostatnim czasie. Bard podał mi garść statystyk, które na pierwszy rzut oka wydały się zbyt dziwne (pełne liczby). Jednak nie skazałem tych danych na porażkę i byłbym skłonny w nie nawet uwierzyć. Postanowiłem jednak zadać dodatkowe pytanie – jak długo spędziłem czas na YouTube 19 września. Niestety Bard poległ, podając nieprawdziwe dane – 2 godziny. A tego dnia nawet nie włączałem YouTube’a.

Ostatnie pytanie przelało czarę goryczy. Bard bowiem podał mi listę wyimaginowanych dokumentów, które nigdy nie powstały.

Bard

Nie rozumiem, po co wprowadzać funkcję na szybko, jeśli działa ona tak, jak na wyżej zamieszczonych obrazkach. Być może Google chciało być pierwsze – przed Microsoftem, który niebawem zintegruje Bing Czat z usługami Microsoft 365. Coś tu jednak zdecydowanie nie wyszło. Ba! Ta nowość dodatkowo mnie zraziła do korzystania z Barda w przyszłości. Nie wiem, czy dam mu kolejną szansę, bo to po prostu strata czasu. Internetowe plotki, recenzje i opinie użytkowników okazały się prawdziwe – Bard kłamie i robi to wyjątkowo dobrze. A to niestety bardzo źle.

Źródło: Google

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw