Chiny są jedynym państwem, które wciąż dostarcza Rosji nowoczesną technologię. Wszystkie inne państwa albo odcięły Kreml całkowicie od swojej technologii, albo, tak jak zrobił to Tajwan, zgodziły się dostarczać układy o poziomie zaawansowania godnym co najwyżej początków lat 90. Tylko Państwo Środka wciąż wysyła do Chin swoje najbardziej zaawansowane, autorskie układy – a przynajmniej tylko pozornie. Niektórzy twierdzą, że to, co się obecnie dzieje to wręcz chiński sabotaż w Rosji. No bo jak inaczej nazwać dostarczanie na teren Rosji tylu elektrośmieci?
Chiński sabotaż w Rosji na rynku procesorów
Nie chcę tu się szczególnie rozwodzić nad geopolityką i relacjami pomiędzy Chinami a Rosją. Warto jednak mieć na uwadze, że mimo zadeklarowanej przyjaźni obydwa te państwa są rywalami w swoim regionie. Co więcej, działania Kremla nie muszą być spójne z interesami Pekinu. Jeśli więc faktycznie doszło tu do sabotażu, to na pewno nie w obronie Ukrainy, a z powodu chińskiego interesu.
O jakich działaniach mowa? Otóż aż 40% wszystkich procesorów wysłanych z Chin do Rosji to wadliwe egzemplarze. Warto tu dodać, że przed inwazją na Ukrainę odsetek wadliwych jednostek również był dość wysoki, bo wynosił 2%. Jednak teraz mówimy o aż dwudziestokrotnym wzroście tego parametru. I pisząc procesory, nie mam na myśli jedynie CPU dla komputerów, a wszystkie chipy stosowane nie tylko w elektronice konsumenckiej, ale w każdej dziedzinie gospodarki. Dlatego też ten chiński sabotaż w Rosji jest dla niej aż tak bolesny.
Warto także dodać, że Chiny w tej sytuacji wcale nie muszą specjalnie produkować wadliwej elektroniki. Zawsze w procesie produkcyjnym chipów powstaje pewna liczba wadliwych egzemplarzy, która po wstępnych testach idzie na przemiał. Tu zamiast tego najprawdopodobniej takie układy są zbierane i wysyłane do Rosji. Nie ma więc ryzyka, że Putin nagle powie STOP, i Państwo Środka zostanie z wadliwym sprzętem.
Chiński sabotaż w Rosji — co ma z tego Pekin?
Pomijam tutaj całkowicie kwestie związane z geopolityką. Pamiętajcie jednak, że chiński interes narodowy jest tu kluczowym czynnikiem. Wszystko inne to tylko dodatek. Na przykład to, że dzięki temu Chiny mogą zarobić na sprzedaży czegoś, co w innym wypadku musiałyby zniszczyć. Dodatkowo jeśli Rosja potrzebuje więcej procesorów, to wciąż musi je brać z Chin, wiec te sprzedadzą jeszcze więcej układów – w tym tych wadliwych.
Jednocześnie Chiny mogą ograniczać dostęp do technologii i ograniczać rozwój Rosji nie zmniejszając dostaw towarów. Nie tracą więc przychodów i mają argument dyplomatyczny w rozmowach z Kremlem. Przy okazji Chiny mogą bardziej się skupić na swoich potrzebach w tym segmencie.
Chiński sabotaż w Rosji – co na to Kreml?
Nic. Rosyjskie Ministerstwo Przemysłu i Handlu zaprzecza, że ma jakiekolwiek problemy z Chinami. Sęk w tym, że sprawę nagłośniły rosyjskie proputinowskie media. Skąd więc ta rozbieżność? No cóż, Rosja może brać albo procesory z Chin i wyrzucać 40% z nich, albo nie brać procesorów znikąd. Władza na Kremlu musi więc robić dobrą minę do złej gry i godzić się na chiński sabotaż w Rosji bezwarunkowo.
Źródło: tomshardware, kommersant, Twitter