Recenzja słuchawek Nothing Ear (1) w przezroczystych opakowaniach na drewnianym stole, z telefonem z tyłu mającym świecące kontury na czarnym ekranie.
LINKI AFILIACYJNE

Recenzja Nothing Ear i Nothing Ear (a). Podoba mi się to nowe rozdanie

12 minut czytania
Komentarze

Nietypowo zaczynamy podwójny test słuchawek bezprzewodowych. Przed wami recenzja Nothing Ear i Ear (a), czyli swego rodzaju reset w nomenklaturze tego producenta, który znany jest z tego, że chce się wyróżnić. Charakterystyczny design pozostał bez zmian, nazewnictwo zostało odmienione, ale co to oznacza w praktyce? Przekonajmy się, co potrafią najnowsze słuchawki od Nothing, czyli serdecznie zapraszam was do poznania modeli Ear i Ear (a), różnic między nimi i poznania naszej opinii na ich temat.

Zalety

  • unikalny design
  • wygoda użytkowania
  • przyjemna w obsłudze aplikacja
  • nowoczesne systemy łączności

Wady

  • niskie tony nie wszystkim przypadną do gustu
  • ANC jest przeciętne i pogarsza jakość dźwięku

Recenzja Nothing Ear i Ear (a) – krótka opinia

Nothing Ear i Ear (a) muszą wam się przede wszystkim podobać, bo jeśli wygląd nie trafia do waszego gustu, to obie pary tracą swój urok. Do tego jest to bardzo wygodna konstrukcja, z dobrymi mikrofonami i sensowną funkcjonalnością. Niemniej jakość dźwięku i ANC nie rzuca na kolana.

8,3/10
Ocena

Nothing Ear i Nothing Ear (a)

  • Zestaw 8
  • Budowa 9
  • Dodatkowa funkcjonalność 9
  • Jakość mikrofonów (i ANC) 8
  • Jakość dźwięku 7
  • Akumulator 9

Zestaw, specyfikacja techniczna i cena Nothing Ear oraz Ear (a)

Opakowania słuchawek Nothing ear (1) na drewnianym blacie, w tle smartfon z logotypem marki, przykład recenzji produktu.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

W sumie już potwierdźmy, że tylko oznaczenia zostały zresetowane. Cała reszta w portfolio Nothing pozostaje bez zmian na czele z jednorazowymi opakowaniami. Musimy oderwać z nich pasek, swego rodzaju zawleczkę, aby dostać się do środka. Ponownie nie zamkniemy pudełek, choć częściowo pozostają użyteczne. Tymczasem, zaglądając do środka opakowania z Nothing Ear, znajdziemy dobrze chronione słuchawki w etui, a do tego niezbędną papierologię, dodatkowe dwie pary wkładek silikonowych i krótki kabel USB-C – USB-C. To wszystko.

W przypadku Nothing Ear (a) sytuacja wygląda dokładnie tak samo: kabel do ładowania, wkładki i dobrze opakowanie słuchawki. Jedynie pojawia się nieco więcej kolorów i wyraźny, czerwony akcent, choć same barwy mogą być zupełnie inne.

Nothing Ear to topowe słuchawki producenta, a Ear (a) to tańszy odpowiednik. Innymi słowy, firma kontynuuje trend, który zapoczątkował smartfon Nothing Phone (2a). Tym sposobem Nothing Ear kosztują 679 złotych, podczas gdy cena Ear (a) wynosi 459 złotych. Nie są to najdroższe słuchawki na rynku, ale jest to poziom, który pozwala już stawiać konkretne wymagania.

Klasycznie zachęcam was do śledzenia naszego rankingu słuchawek bezprzewodowych. Nasze zestawienie jest regularne aktualizowane, więc zawsze macie pewność, że swój wybór możecie oprzeć na najlepszych modelach.

Specyfikacja techniczna Nothing Ear i Ear (a)

Słuchawki Nothing Ear w przezroczystym etui obok smartfona z aktywnym nagrywaniem.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl
CECHANOTHING EARNOTHING EAR (a)
Przetwornik11 mm, dynamiczny11 mm, dynamiczny
MembranaCeramicznaTworzywa sztuczne (PMI, TPU)
Mikrofony3 na słuchawkę3 na słuchawkę
ŁącznośćBluetooth 5.3
Kodeki: AAC, SBC, LHDC 5.0, LDAC
Google Fast Pair, Microsoft Swift Pair
Bluetooth 5.3
Kodeki: AAC, SBC, LDAC
Google Fast Pair, Microsoft Swift Pair
ANCdo 45 dBdo 45 dB
AkumulatorSłuchawka: 46 mAh
Etui: 500 mAh
Słuchawka: 46 mAh
Etui: 500 mAh
ŁadowaniePrzewodowe (USB-C)
Bezprzewodowe (Qi, 2,5 W)
Przewodowe (USB-C)
WodoszczelnośćSłuchawki: IP54
Etui: IP55
Słuchawki: IP54
Etui: IPx2
WymiarySłuchawka: 29,4×21,7×24,1 mm
Etui: 55,5×55,5×22 mm
Słuchawka: 30,9×21,7×24,3 mm
Etui: 47,6×63,3×22,7 mm
WagaSłuchawka: 4,62 g
Etui: 51,9 g
Słuchawka: 4,8 g
Etui: 39,6 g
Wersje kolorystyczneBiały, czarnyBiały, czarny, żółty
W tabeli główne różnice między modelami zostały pogrubione.

Bez zaskoczenia, droższe słuchawki oferują więcej, aczkolwiek to tańsze spotkamy w jakże rzucającym się w oczy, żółtym kolorze. Nothing Ear skrywają również więcej opcji związanych m.in. ze spersonalizowanym dźwiękiem. Niemniej szczegółowo o funkcjach za moment, najpierw poznajmy charakterystyczny design obu par słuchawek.

Budowa Nothing Ear, Ear (a) i jakość wykonania

Słuchawki Nothing Ear otwarte w przezroczystych etui, recenzja słuchawek.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Nothing kontynuuje swój charakterystyczny projekt przezroczystych obudów z wyjątkowymi akcentami. Proste, ale kontrastowe barwy wyglądają dobrze, choć muszę przyznać, że etui dosyć szybko się brudzą i potrafią łatwo rysować na dłuższą metę. Niemniej uroki zdecydowanie nie można im odmówić, podobnie zresztą jak wygody użytkowania.

Nothing Ear kontynuuje linię Nothing Ear (2), czyli otrzymujemy kwadratowe etui z podnoszonym wierzchem, gdzie słuchawki wewnątrz są umieszczone pod skosem. Nie ma najmniejszych problemów z ich wyjmowaniem. Podobnie magnesy trzymają odpowiednio mocno, że nie miałem obaw o wypadanie czegokolwiek. Etui skrywa na jednym z boków gniazdo USB-C do ładowania, a także przycisk do wywoływania parowania. Od spodu znajdziemy niezbędne oznaczenia, a całość jest odporna na zachlapanie.

Słuchawki same w sobie są bardzo wygodne i dobrze układają się w uszach, w czym oczywiście pomagają dodatkowe rozmiary wkładek silikonowych. Nie czepiam się również paneli dotykowych, które pewnie rozpoznają wszelkie gesty, choć domyślam się, że niektórzy mogą potrzebować chwili na przyzwyczajenie się do nich.

Przechodząc do Nothing Ear (a), nie odczujemy w żaden sposób na tym etapie, że są to tańsze słuchawki. Bardziej prostokątne etui jest jednocześnie nieco cieńsze, gdyż nie znajdziemy w nim cewki do ładowania indukcyjnego. Ergonomia także pozostaje wciąż utrzymana na wysokim poziomie. Gniazdo USB-C znajduje się na tylnej krawędzi, ale zabrakło przycisku do wywoływania parowania. Ten dostępny jest wewnątrz etui. Z kolei na szczycie pokrywy nałożona jest fabrycznie folia ochronna, więc Nothing jest częściowo świadom, że wykorzystywane przez niego tworzywa łatwo się rysują.

Tymczasem konstrukcja słuchawek Nothing Ear (a) jest niemalże bliźniacza względem Ear i różnice sprowadzają się do detali. Potwierdza to nawet fakt, że zdarzało mi się niechcący odkładać akcesorium do złych etui. Obie pary leżą bardzo dobrze w moich uszach, są lekkie i nie męczą nawet po długiej pracy. Wspomniane detale to przede wszystkim inny rozkład mikrofonów oraz pobocznych czujników. Obsługa poprzez panele dotykowe, umieszczone na pałąkach, pozostaje identyczna.

Wrażenia z użytkowania Nothing Ear i Ear (a)

Recenzja słuchawek Nothing Ear (a) z przezroczystym etui i aplikacją na telefonie w tle.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Nothing nie ograniczał się w technologiach łączności, więc parowanie słuchawek Ear i Ear (a) odbywa się w sposób bardzo sprawny. Wynika to z faktu wsparcia Google Fast Pair i Microsoft Swift Pair, więc zarówno komputery z Windowsem, jak i sprzęty mobilne z Androidem szybko wykrywają recenzowane akcesoria i pozwalają na natychmiastowe parowanie. Jednocześnie warto docenić obecność zaawansowanych kodeków, gdzie nawet Nothing Ear (a) wspiera LDAC, podczas gdy Ear dodatkowo LHDC 5.0. Obie pary słuchawek pozwalają jeszcze na podłączenie jednocześnie dwóch urządzeń. Z kolei dalsza obsługa przenosi się do aplikacji Nothing X. Jeżeli korzystacie ze smartfonów od Nothing, to część jej funkcjonalności została wbudowana w samy system.

Zacznijmy od podłączenia Nothing Ear (a). W aplikacji Nothing X znajdziemy szereg przydatnych ustawień na czele z konfiguracją sterowania i to na kilka sposobów. Nie brakuje też opcji aktualizacji oprogramowania, testu dopasowania wkładki silikonowej i funkcji lokalizacji. Poza tym możemy wybrać tryb małych opóźnień i osobno potwierdzić wykorzystanie kodeka LDAC. Do tego wszystkiego dochodzi prosty equalizer z kilkoma predefiniowanymi ustawieniami, aczkolwiek możemy też w ramach trzech linii (po trzy kropki) dostosować poszczególne pasma pod siebie. Niezależnie możemy włączyć tryb wzmocnienia basów, który także jest kilkupoziomowy, aczkolwiek już wam zdradzę, że wyraźnie ogranicza inne częstotliwości. Na koniec nie zapominajmy jeszcze o obsłudze ANC, której towarzyszy tryb przepuszczania dźwięku.

Z kolei Nothing Ear idzie o krok dalej. Przede wszystkim to właśnie equalizer został znacząco rozbudowany za sprawą modułu spersonalizowanego dźwięku. Z jego pomocą uzyskujemy bardziej precyzyjne sterowanie częstotliwościami, które jesteśmy w stanie zapisywać jako osobne profile. Zagłębiając się dalej w aplikację, zauważymy, że dźwięk wysokiej jakości potwierdza obecność dodatkowego kodeka (LHDC) i to z grubsza wszystkie różnice pomiędzy funkcjonalnością Ear i Ear (a).

Nie mogę też nie wspomnieć o integracji z ChatGPT, która… po prostu jest. Niewątpliwie Nothing chciał w ten sposób wyróżnić swój produkt. Dla mnie jest to w praktyce w dużej mierze ciekawostka, jeżeli na co dzień nie korzystacie z tego narzędzia. Producent dodał samą funkcję rzutem na taśmę, więc na początek tylko Nothing Phone (2) współpracuje z tym rozwiązaniem, ale w drodze są odpowiednie aktualizacje dla pozostałych smartfonów firmy (Phone (1) i Phone (2a)). Całość polega na tym, że zamiast Asystenta Google słuchawki wywołują ChatGPT i działa to poprawnie.

Jakość mikrofonów i ANC

Recenzja słuchawek Nothing Ear na smartfonie i przezroczystym etui, w tle opakowanie.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Rozmowy telefoniczne prowadzone zarówno przez Nothing Ear, jak i Ear (a) oceniam bardzo dobrze. To zdecydowanie jedne z najlepszych słuchawek w swoich segmentach, jeśli chodzi o jakość działania mikrofonów. Głównie za sprawą wyciszania hałasów w tle, bo nie da się ukryć, że nasz głos jest nieco przekłamywany. Tym sposobem na jakość rozmów nie możemy narzekać, bo zawsze będziemy zrozumiani.

Tymczasem ANC jest po prostu ok, czyli nie jesteśmy w 100% odcinani od otoczenia, ale najbardziej irytujące dźwięki są skutecznie wyciszane. Tu ponownie sytuacja jest dokładnie taka sama w obu testowanych parach słuchawek. Niemniej problemem jest fakt, że jak korzystamy z redukcji hałasów, to scena odgrywanego dźwięku jest zawężana i to po prostu słychać w bardziej szczegółowych utworach.

Jakość dźwięku Nothing Ear i Ear (a)

Recenzja słuchawek Nothing ear na drewnianym blacie z rozmazanym tłem przedstawiającym opakowania produktów.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Słuchawki Nothing domyślnie są mocno nastawione na niskie tony, a pamiętajmy, że w aplikacji znajdziemy jeszcze pozycję jego wzmacniania. Nie warto z niej korzystać, bo naprawdę cierpią na tym detale, a najbardziej ukrywane są wysokie tony. W sumie to kluczowa uwaga, bo na co dzień Nothing Ear i Ear (a) brzmią… znośnie. Nie wyróżniają się niczym szczególnym, a wręcz mam wrażenie, że zostały stworzone tak, aby najlepiej dopasować się do muzyki popularnej. Czy to źle? Niekoniecznie, bo większość odbiorców powinna być zadowolona z takiego charakteru. Z kolei osoby, które chcą ewidentnie zanurzać się w dźwiękach, po prostu wybiorą coś z wyższej półki cenowej od firm takich jak Sony, Bose, Sennheiser, Technics lub innych firm tej kategorii.

Z kolei różnice pomiędzy Nothing Ear i Ear (a) w odsłuchu są minimalne. Tańsze słuchawki generują nieco mniej niskich tonów i to z grubsza wszystko. Cała reszta pozostaje na tym samym, dobrym poziomie.

Akumulator – czas pracy i ładowania

Nothing podaje bardzo precyzyjne czasy pracy swoich słuchawek i w dużej mierze udało mi się je powtórzyć. Czasami było to 10% mniej, czasami 10% więcej, ale zawsze słuchałem muzyki przy około 60% natężeniu dźwięku:

Nothing Ear (a):

  • bez ANC:
    • pojedyncze naładowanie słuchawki: 9 godzin
    • z etui: 42 godziny
  • ANC:
    • same słuchawki: 5 godzin
    • z etui: 24 godziny.

Nothing Ear:

  • bez ANC:
    • pojedyncze naładowanie słuchawki: 8 godzin
    • z etui: 38 godzin
  • ANC:
    • same słuchawki: 4,5 godziny
    • z etui: 22 godziny.

Gorszy wynik Nothing Ear wynika z dodatkowych czujników i bardziej rozbudowanych algorytmów, które mimo wszystko muszą skądś brać energię na swoje działanie. Etui jest w stanie naładować w pełni słuchawki niemalże 5-krotnie. Z kolei regeneracja akumulatora trwa około 1,5 godziny. Siłą rzeczy w przypadku Ear i indukcji będzie nieco wolniej (~2 godziny).

Recenzja Nothing Ear i Ear (a). Podsumowanie i nasza opinia

Recenzja słuchawek Nothing Ear i Nothing Ear (a): słuchawki bezprzewodowe w przezroczystych etui z logo marki oraz oryginalne opakowania na drewnianym blacie.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Kończymy recenzję Nothing Ear i Ear (a), czyli słuchawek, które cały czas wyróżniają się na rynku swoim designem. W tym konkretnym wypadku do gry wchodzi jeszcze obsługa ChatGPT, co akurat dla większości może okazać się po prostu ciekawostką. Niemniej rozsądna cena, rozbudowana aplikacja, wygodna obsługa i dobre możliwości audio stanowią istotne punkty, więc jeśli do tego dołożyć wspomniany indywidualizm, to ciężko o lepszy wybór, gdy mamy właśnie takie potrzeby.

Czy warto dopłacić do Nothing Ear względem Ear (a)? Dla samej obsługi spersonalizowanego dźwięku tak nie do końca. Dużo bardziej przekonuje indukcyjne ładowanie. Z drugiej strony Ear (a) oferuj minimalnie dłuższy czas pracy na jednym ładowaniu.

Ogólnie rzecz biorąc, Nothing musi popracować jeszcze nad jakością tworzyw sztucznych. Przezroczyste plastiki nie są w stanie wytrzymać próby czasu i szybko się rysują, więc warto mieć to z tyłu głowy. Fani ANC muszą też liczyć się z tym, że redukcja hałasu ogranicza jakość dźwięku.

Produkt na okres testów został udostępniony przez firmę Nothing. Dostawca nie miał wpływu na treść materiału – prezentowana opinia jest niezależnym i subiektywnym poglądem autora tekstu. Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw