samuel l jackson jako nick fury

Samuel L. Jackson uważa, że „Spider-Man: Bez drogi do domu” powinien dostać Oscara

3 minuty czytania
Komentarze

Wprawdzie na świecie dzieją się obecnie zdecydowanie ważniejsze sprawy, to jednak chwila oddechu i skupienie się na moment na problemach pierwszego świata chyba nie zaszkodzi. A stwierdzenie Samuela L. Jacksona dotyczące ogólnie rzecz biorąc kina rozrywkowego w kontekście Oscarów jest dość zadziwiające.

W wywiadzie dla „Sunday Times” aktor uznał, że mainstreamowe kino, w tym widowiska o superbohaterach, powinny mieć swoją własną kategorię podczas rozdania Oscarów.

Spider-Man: Bez drogi do domu to kinowy sukces

Wszystkie filmy są ważne. Niektórzy chodzą do kina, żeby dać się poruszyć. Niektórzy lubią superbohaterów (…) Ten film zrobił to, co filmy robiły od zawsze. Sprowadził masy ludzi do dużego ciemnego pomieszczenia.

powiedział Samuel L. Jackson

Na poziomie ogólnym oczywiście Jackson ma rację. Główną rolą kina jest przyciąganie widzów przed wielkie ekrany. Każdy film, nawet ten najbardziej ambitny, to forma rozrywki. Oczywiście są różne rodzaje i poziomy tej rozrywki, ale co do zasady Samuel L. Jackson dobrze prawi.

Problem zaczyna się jednak dalej, gdy stwierdza, że w związku z tym wszystkim kino popularne powinno mieć swoje odzwierciedlenie w postaci wyraźnej obecności podczas rozdania Oscarów. Konkretnie uważa, że blockbustery powinny mieć swoją własną kategorię. Idąc dalej, stwierdza, że w tym roku wygrać w niej powinien „Spider-Man: Bez drogi do domu”, gdyż jako pierwszy film w czasach pandemii przyprowadził do kin tłumy ludzi jakich ta branża nie widziała od niemal dwóch lat.

Przy okazji wielu fanów tego filmu w sieci wręcz domaga się Oscara dla najnowszej produkcji o Pająku. Tak jakby to, że obraz ten zachwycił masowego widza umiejętnym fan service’em od razu czyniło z niego arcydzieło na miarę „Ojca chrzestnego”.

I tu wychodzi na wierzch, że Jackson nie do końca rozumie ideę Oscarów, choć sam jest pośród członków Amerykańskiej Akademii Filmowej.

Gdyby rozumiał, to by wiedział, że Oscary to są nagrody za osiągnięcia artystyczne danego filmu, a nie popularność i przychody w kasach kinowych. Filmy to biznes, zgadza się, ale Oscary nie świętują biznesowej strony tej branży, tylko artystyczną.

Blockbustery i kino superbohaterskie, poza wyjątkami typu „Mroczny Rycerz”, nie prezentują wartości artystycznych w obrębie fabuły, reżyserii, kreacji aktorskich itd. Co najwyżej czasem się wyróżniają w kategoriach technicznych i w tych nierzadko do Oscarów są nominowane. To nie są filmy tworzone z jakimkolwiek ryzykiem artystycznym czy wizją. Ich scenariusze są oparte na klasycznych schematach, które powtarzają się prawie w każdym przypadku. Aktorskie występy czy też reżyseria są przeważnie na uśrednionym poziomie w najlepszym wypadku.

Przeczytaj także: Oscary same siebie szanują coraz mniej. Przyznanie nagród w 8 kategoriach nie zostanie pokazane na żywo podczas Gali

Poza tym, te filmy i tak są już na tyle popularne pośród światowej widowni, że docenienie ich podczas rozdania Oscarów potrzebne jest już chyba tylko jako akt próżności producentów i aktorów w nich występujących. A tak się jakoś składa, że Samuel L. Jackson występuje w sporej ich części.

Oscary i tak z roku na rok tracą swój prestiż i znaczenie.

Także kategoria „Najlepszy popularny film”, za którą postuluje Jackson, tylko by pogorszyła sprawę. Tego typu nagrody są zresztą rozdawane podczas gal People’s Choice Awards (sama nazwa na to wskazuje) czy MTV Movie Awards. Ale jak widać niektórym ciągle mało.

Motyw