Plakat filmu Obcy.
LINKI AFILIACYJNE

Ridley Scott – najlepsze filmy twórcy Napoleona [TOP10]

10 minut czytania
Komentarze

Ridley Scott to bez wątpienia jeden z najważniejszych, najciekawszych i najbardziej różnorodnych reżyserów w dziejach kina. Debiutował skromnym dziełem kostiumowym, po czym zrealizował jeden z najlepszych horrorów i filmów science-fiction w historii. Na koncie ma też fantasy, kryminały, widowiska historyczne, kino wojenne, komedię, a nawet komedię romantyczną. Przy tym wszystkim jego filmografia jest bardzo nierówna, bo składa się zarówno z filmów wspaniałych, jak i z kompletnych artystycznych pomyłek. Na dobrą sprawę siadając do oglądania jego filmu nigdy nie wiemy co nas czeka. Poniżej znajdziecie wybór dziesięciu jego najlepszych dokonań w całej karierze.

Królestwo niebieskie – wersja reżyserska.

Celowo zaznaczyłem, że chodzi o wersję reżyserską, gdyż wersja zwykła, którą można było oglądać w kinach, krótsza o 50 minut, nie jest dobrym filmem. Ridley Scott zresztą to chyba jedyny reżyser, który tworzy tak wiele wersji reżyserskich swoich filmów i właściwie za każdym razem okazują się one o niebo lepsze, niż to co oglądaliśmy w pierwszym rzucie. Prawdopodobnie tak samo będzie z jego najnowszym filmem, czyli „Napoleonem”. Wersja reżyserska wydłuża czas trwania wersji kinowej o 50 minut, przekraczając trzy godziny i przekształca „Królestwo Niebieskie” w prawdziwą epopeję. Jak się okazuje, ten dodatkowy czas był potrzebny, aby nadać historii pełny  sens, a postaci mogły być wystarczająco rozwinięte. Bez wersji reżyserskiej „Królestwo Niebieskie” jest serią dobrze sfotografowanych wielkich scen batalistycznych przeplatanych zagmatwanymi interakcjami między postaciami, ale dzięki wersji reżyserskiej staje się naprawdę świetnym filmem. Film w zwykłej wersji obejrzycie na Disney+.

Ostatni pojedynek

Przyznam, że na tym etapie kariery Ridleya Scotta nie spodziewałem się, że da on światu film, który będę mógł umieścić w jego top 10 najlepszych dokonań. „Marsjanin” wydał mi się jego ostatnim podrygiem ku wielkości. A tu nagle taka niespodzianka. „Ostatni pojedynek” nie jest może arcydziełem, to po prostu tylko i aż znakomite kino. Otoczka jest kostiumowa, ale tym razem Scott powrócił do motywów ze swojego debiutu, czyli filmu „Pojedynek”, i dał nam względnie skromny dramat psychologiczny oparty na postaciach i dialogach. Do tego ciekawy od strony formalnej i narracyjnej, gdyż opowiadający o jednym wstrząsającym wydarzeniu z trzech różnych perspektyw. Film obejrzecie m.in. na Disney+.

Przeczytaj także: Recepta na przekręt – recenzja. Netflix ma swojego Wilka z Wall Street?

American Gangster

“American Gangster” ogląda się jakby to był osierocony film Martina Scorsese. Gdybyśmy nie wiedzieli kto stanął za kamerą to mógłbym przysiąc, że to Scorsese nakręcił to dzieło. Okazuje się, że i Ridley Scott umie w kino gangsterskie. W sumie szkoda, że tak rzadko się za nie zabiera, choć tak naprawdę największą siłą Scotta od zawsze było to, że nie trzymał się jednego gatunku, tylko wybierał dla siebie projekty czasem wręcz skrajnie różne. W każdym razie “American Gangster” to film, który zachwyci fanów „Kasyna” czy „Chłopców z ferajny”, bez poczucia, że oglądają coś diametralnie gorszego. Gwiazdą tej produkcji jest bezapelacyjnie Denzel Wahington, który kradnie każdą scenę, w której się pojawia. Film obejrzycie m.in. na Prime Video.

Marsjanin

“Marsjanin” z pozoru nie wydawał się dla nikogo szokującym wyborem do reżyserii dla Ridleya Scotta, był wręcz wyborem oczywistym. Mowa tu przecież o specu od science-fiction. Tyle że tym razem Ridley Scott po raz pierwszy w swojej karierze nakręcił film sci-fi, który nie jest mroczną wizją przyszłości, a całkiem pozytywną, wręcz pogodną opowieścią o człowieku, który znalazł się samotnie na Marsie i musiał znaleźć sposób, by tam przeżyć. Film ten był na tyle pozytywny w swoim przekazie, że przy okazji rozdania Złotych Globów trafił do kategorii „Komedia”. Marsjanina obejrzycie na Disney+.

Thelma i Louise

Jedynym w pełni udanym filmem Scotta z lat 90. był „Thelma i Louise”. Ale od razu po raz kolejny udało mu się zapisać w historii kina tą produkcją. Fenomen Ridleya Scotta polega na tym, że potrafi on idealnie wyczuć gusta publiczności i dostarczym im angażującą historię, bez względu na to, za jaki gatunek się bierze. Jasne, zdarzają mu się często wpadki, nie zawsze ma dobrego nosa, ale jak już trafi to z miejsca trafia w dziesiątkę. Niewielu znam reżyserów, którzy nawet jeśli nie tworzą arcydzieł (dla mnie Scott stworzył tylko jedno, znajdziecie je na dole tej listy) to mają tą niezwykłą umiejętność produkowania dzieł kultowych. Do takich należy „Thelma i Louise”. Słodko-gorzki, ale afirmujący życie feministyczny film drogi, Film ten jest najbardziej znany ze swojego odważnego i zapadającego w pamięć zakończenia, ale oferuje widzowi znacznie więcej Opowiada o dwóch kobietach, które uciekają razem po zastrzeleniu mężczyzny w samoobronie, a ich więź rośnie, gdy odjeżdżają do serca Ameryki, cały czas unikając prawa. Wielu uznaje, że film ten zapoczątkował także hollywoodzką karierę Brada Pitta, który wprawdzie nie ma tu dużej roli, ale z wiadomych względów zapisała się w pamięci, szczególnie damskiej publiczności. Film możecie obejrzeć w subskrypcji MGM na Prime Video.

Przeczytaj także: David Fincher – ranking filmów od najgorszego do najlepszego.

Gladiator

Film, którym po dość słabej dla siebie dekadzie sprawił, że Ridley Scott dość niespodziewanie powrócił na hollywoodzkie szczyty. „Gladiator” to film ważny z wielu powodów. Na chwilę przywrócił on modę na wielkie widowiska historyczne. Do tego rozpoczął wielkie kariery Russella Crowe’a i Joaquina Phoenixa. Na dobrą sprawę „Gladiator” to klasyczne kino zemsty, tyle że w otoczce kina kostiumowego. Szalenie angażujące dzięki dobrze napisanemu (choć oczywiście przewidywalnemu) scenariuszowi oraz grze aktorów na pierwszym i drugim planie. Nie znam osoby, która podczas oglądania nie kibicowała Maximusowi i nie pałała nienawiścią (ale i współczuciem, gdyż nie jest to jednowymiarowa postać) do Kommodusa. Film obejrzycie m.in. na Netflix.

Pojedynek

To ciekawe, że Ridley Scott, który z czasem zasłynie jako współczesny specjalista od wielkich historycznych widowisk (oraz oczywiście od filmów science-fiction) zaczynał od filmu kostiumowego, w którym w boju przeciw sobie stawały nie dwie walczące ze sobą armie, a dwóch mężczyzn. „Pojedynek” w jakimś więc sensie zapowiadał to, co Scott osiągnie w kinie, tyle że na razie w skromnej skali. Zresztą gdy dziś się patrzy na późniejszy dorobek Scotta, to fakt, że zadebiutował on kameralnym dramatem kostiumowym rozgrywającym się na początku XIX wieku, natomiast z czasem stał się znany z wielkich widowisk oraz sci-fi pokazuje, że nigdy nie można z góry przewidzieć, jak potoczy się czyjaś kariera. Ale wracając do „Pojedynku”. Uwielbiam ten film. Pomimo niewielkiego budżetu i faktu, że to debiut Ridley Scott zadbał o to, by całość była jak najwierniejsza faktom historycznym. Kostiumy i scenografia są wspaniałe, tak samo jak Harvey Keitel i Keith Carradine w rolach głównych. Choreografie pojedynków są uważane za jedne z najlepszych w historii kina. Film można wypożyczyć na Chill.

Helikopter w ogniu

Lata 90. nie były nadmiernie udane dla Ridleya Scotta. To była dla niego bez wątpienia najgorsza twórczo dekada. Ale nieoczekiwanie w XXI wiek wszedł ze zdwojoną siłą. I to dosłownie. W 2001 roku do kin weszły jego dwa filmy, „Hannibal” i „Helikopter w ogniu”. Oba skrajnie różne i także jakościowo odległe, co zresztą jest charakterystyką całej jego twórczości. Ridley Scott tworzy bowiem raz dzieła wybitne, które stają się klasykami kina, a innym razem artystyczne pomyłki i wielkie wtopy. Do tej drugiej kategorii zalicza się „Hannibal”, natomiast do tej pierwszej zaliczył się „Helikopter w ogniu”. To absolutnie wciskający w fotel zapis bitew w Somalii w 1993 roku. Zdjęcia Sławomira Idziaka i mistrzowska reżyseria sprawiają, że „Helikopter w ogniu” to prawdziwy majstersztyk kina akcji/wojennego. Film obejrzycie na HBO Max.

Blade Runner

Wiele osób uważa film “Blade Runner” za arcydzieło. Ja nie jestem w tym gronie. Oczywiście jest to dzieło znakomite, ważne i słusznie zapisało się w historii kina. To przede wszystkim film ekspresyjny, który ogląda się bardziej jak wizualną projekcję sztuki współczesnej niż rzeczywiście zajmującą opowieść. Fabuła sama w sobie nie jest nadmiernie rozbudowana, i oczywiście nie zawsze musi taka być, ale w tym przypadku nigdy nie byłem w stanie się w nią w pełni zaangażować emocjonalnie. Ridley Scott stawia w tym filmie ciekawe pytania, przedstawia nam fascynującą i absolutnie porywającą wizję świata przyszłości, która zainspiruje szereg autorów filmów, książek oraz anime i da życie podgatunkowi cyberpunka. Natomiast dla mnie „Blade Runner” to zawsze był przede wszystkim audio-wizualny pełnometrażowy wideoklip i poemat w jednym, ze wszystkimi jego zaletami i wadami. Film obejrzcie m.in. na HBO Max.

Obcy: 8 pasażer Nostromo

Nie mogło być inaczej. To wręcz niesamowite, że Ridley Scott nakręcił ten film na początku swojej kariery. To jego raptem drugie dzieło! Nie boję się go nazywać arcydziełem. Jak wszyscy wiemy, „Obcy” to mistrzowska mikstura horroru i science-fiction, która miała ogromny wpływ na rozwój obu gatunków. Postać Ellen Ripley pokazuje, że silne kobiecie postaci, którymi lubi się przechwalać dzisiejsze Hollywood istniały już dekady temu i obecnie nikt nie tworzy nic nowego ani, niestety, lepszego. A sam Xenomorph to jak dla mnie najbardziej przerażający stwór, jakiego widziałem w filmie czy moich własnych koszmarach. Fenomen tego filmu żyje po dziś dzień, co tylko podkreśla geniusz Scotta. Tym niemniej nie jestem w stanie wyjść z podziwu nad tym, że na tak wczesnym etapie kariery zrobił film tak bezbłędny i robiący takie samo wrażenie w 2023 roku jakie robił w 1979. Obcego obejrzycie na Disney+.

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw