Pan Samochodzik i templariusze Netflix recenzja polski film
LINKI AFILIACYJNE

Recenzja Pan Samochodzik i templariusze od Netflix. Polski Indiana Jones i Uncharted lepszy od hollywoodzkich?

6 minut czytania
Komentarze

Kolejny polski film od serwisu Netflix to tym razem przygodowa wyprawa do historii polskiej popkultury. Dzieło to jest bowiem adaptacją zapoczątkowanej jeszcze w latach 60. serii przygodowej, która dekady temu była niezwykle popularna. Czy Pan Samochodzik i templariusze A.D. 2023 to udany film?

Pan Samochodzik i templariusze – opis fabuły filmu

Pan Samochodzik i templariusze Netflix recenzja 2023

Właściwie to nie ma co się rozpisywać, gdyż historia ukazana w filmie „Pan Samochodzik i templariusze” do skomplikowanych nie należy. Głównym bohaterem filmu jest Tomasz, uznany historyk sztuki, który odnajduje średniowieczny krzyż należący do zakonu templariuszy. Krzyż ten jest kluczem służącym do odkrycia wielkiej tajemnicy mogącej zachwiać równowagą całego świata. W rozwiązaniu tej tajemnicy Tomaszowi pomoże m.in. grupa dzielnych harcerzy. Polski film serwisu Netflix oparty jest na drugiej książce opisującej przygody Pana Samochodzika autorstwa Zbigniewa Nienackiego, która ukazała się w 1966 roku.

Pan Samochodzik i templariusze – reboot, na który czekała cała Polska?

Fot. Netflix materiały prasowe

Pan Samochodzik to dość specyficzny przypadek polskiej popkulturowej marki, która niegdyś była u szczytów  popularności, po czym nagle niemalże zapadła się pod ziemię. Książkowe przygody Pana Samochodzika rozpoczęły się w latach 60. i przez kolejne lata ich popularność nie malała. Jeszcze w latach 80., kiedy to cała seria książek autorstwa Zbigniewa Nienackiego została wznowiona w ujednoliconej oprawie, popularność Pana Samochodzika była ogromna (każda z książek rozchodziła się w ok. 100 tysiącach egzemplarzy). I raptem, średnio od lat 90., Pan Samochodzik zniknął z masowej świadomości popkulturowej. O tym, że w ogóle istnieje taka postać jako dzieciak dowiadywałem się gdy na którymś z kanałów telewizyjnych emitowano jedną z dawnych filmowych adaptacji serii Nienackiego. A trochę szkoda, gdyż to mogła być jedna z wielu polskich franczyz, obok Wiedźmina, Kajko i Kokosza, Tytusa Romka i A’Tomka czy Pana Kleksa, która mogła pociągnąć polskie kino rozrywkowe dla młodzieży (czyli szuflada, na której najwięcej zarabia Hollywood). Tymczasem wszystkie wyżej wymienione marki się ulotniły, a w ich miejsce w kinie rozrywkowym w Polsce od lat 90. do dziś królują średnio udane komedie oraz przede wszystkim komedie romantyczne. Mam wrażenie, że to średnio udana transakcja. Z pomocą przychodzi, dość nieoczekiwanie, Netflix, który postanowił wyłożyć pieniądze na wskrzeszenie serii Pan Samochodzik i przedstawienie jej na nowo nie tylko polskim młodym widzom, ale też ich rówieśnikom na całym świecie. Tylko czy w ogóle warto poświęcać mu uwagę?

Zacznę od pozytywów. Wiele złego można zarzucić Netfliksowi, ale firmie tej udało się to, co nie udało się Polskiemu Instytutowi Sztuki Filmowej i całej rodzimej branży kinematograficznej, czyli odrodzić polskie kino gatunkowe. Jasne, polskie (i nie tylko polskie) filmy Netfliksa nie grzeszą nadmiernie dobrą jakością, ale przynajmniej starają się tchnąć życie w nadwiślańską X muzę. Po prawie 30 latach oglądania lepszych i gorszych komedii, dramatów i nielicznych przykładów kina sensacyjnego dopiero Netflix sprawił, że w ostatnich latach mogliśmy oglądać także i polskie kino akcji, horror, a teraz młodzieżowe kino przygodowe. A że nie można mieć wszystkiego od razu, to na jakość tych produkcji musimy jeszcze trochę poczekać. I dotyczy to także filmu „Pan Samochodzik i templariusze”. Niestety. Kuleje scenariusz i przede wszystkim dialogi, w tym dorzucane co jakiś czas wstawki odhaczające podjęcie tematyki poprawności politycznej (twórcy nie mogli sobie odpuścić suchych i teoretycznie żartobliwych komentarzy o zabarwieniu feministycznym, ech…). Całość też nie ma za dużo wspólnego z literackimi pierwowzorami – zgadzają się niektóre imiona, nazwy przedmiotów i w sumie to tyle. Sama akcja też została przeniesiona z lat 60. (w książce) do lat 70.

Przeczytaj także: Disney, Marvel i DC w panice. Czy Hollywood jakie znamy się kończy?

Wypada sobie więc zadać pytanie po co w ogóle robić film „Pan Samochodzik”, a nie rozpocząć czegoś zupełnie nowego? W końcu film Netfliksa i tak celowany jest głównie w młodego widza, a ten raczej Pana Samochodzika nie zna. Jeśli już się jednak Netflix uparł, by zrobić reboot Pana Samochodzika, to szkoda, że film ten został utrzymany w tonie przygodowego kina familijnego. Co jakiś czas można tu dojrzeć motywy i sekwencje przywodzące na myśl serię Indiana Jones czy nawet ducha gier Uncharted, a chwilami także i klimat a la James Bond, natomiast sos kina familijnego, który to wszystko wygładza, nie działa na korzyść. Sprawia za to, że „Pan Samochodzik i templariusze” jest o wiele bardziej hermetyczny, niż mógłby być. A można było zrobić z tego trochę doroślejszego blockbustera w stylu hollywoodzkim. Przecież na takiego „Indianę Jonesa” czy „Uncharted” chodzą także dzieciaki w wieku tych, do których kierowany jest nowy „Pan Samochodzik”. A potencjał na to był, gdyż film w reżyserii Antoniego Nykowskiego  nie prezentuje się źle, jak na polskie kino zrobione za niewielki procent czy nawet promil budżetu nowego „Indiany Jonesa”. Oczywiście nie ma tu sekwencji widowiskowych, których byśmy już wcześniej gdzieś nie widzieli, albo takich powodujących szczękopad, ale pod względem formalnym i jak na polskie warunki „Pan Samochodzik i templariusze” daje radę i to na tyle, że spokojnie można go prezentować międzynarodowej widowni. Nawet pojawiające się parę razy CGI nie kłuje w oczy. Także Mateusz Janicki w roli głównej wypada pozytywnie. Nie jest to może nadwiślański Indy, ani tym bardziej Nathan Drake, ale ma w sobie wystarczającą prezencję i charyzmę ekranową, że idealnie wpasowuje się w ramy całości. Reszta obsady, choć nie ma zbyt wiele do grania, też wypada pozytywnie. Elementy typowo przygodowe wypadły najsłabiej, a to powinien być „gwóźdź programu”. Przedstawiona w filmie intryga nie jest ani nadmiernie angażująca ani interesująca. Ale to już pewnie wynik tego, że jestem poza targetem widowni, w którą celują twórcy. Chyba…

Pan Samochodzik i templariusze – ocena filmu

pan samochodzik i templariusze netflix film polski recenzja

Jako adaptacja książki Zbigniewa Nienackiego oraz jako szeroko rozumiane kino rozrywkowe „Pan Samochodzik i templariusze” szału nie robi. To głównie pozycja dla młodego widza, także starszym raczej polecam jeśli ciągnie ich sentyment z dzieciństwa, by sprawdzić jak Pan Samochodzik sprawuje się w produkcji z XXI wieku. Obiektywnie rzecz biorąc jego jasne punkty to Mateusz Janicki w roli głównej oraz solidne walory produkcyjne pokazujące, że mamy w Polsce nie tylko artystów, ale i zdolnych rzemieślników, którym po prostu potrzeba więcej takich materiałów pozwalających rozwinąć skrzydła. Także w kategorii familijnego kina nowej przygody „Pan Samochodzik i templariusze” nie wychyla się ponad średnią. Ale, choć mogło być zdecydowanie lepiej, to mogło być też o wiele gorzej znając Netfliksa. Także dojrzyjmy szklankę do połowy pełną. Na pewno jeśli macie więcej niż 12 lat możecie odjąć sobie punkt w dół od mojej oceny poniżej.

Ogólna ocena

5/10

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw