Randka bez odbioru recenzja filmu Chris Evans Ana de armas apple tv+

Recenzja Ghosted – Randka, bez odbioru. To, jak na razie, najgorszy film 2023 roku

5 minut czytania
Komentarze

Chris Evans i Ana de Armas po raz kolejny spotkali się przed obiektywem kamery filmowej. Czy Ghosted (po polsku „Randka, bez odbioru”) to udany pokaz ich ekranowej chemii? Film można oglądać w serwisie Apple TV+.

Ghosted, czyli Randka, bez odbioru – opis fabuły filmu.

Chris Evans Ana De Armas Ghosted film 2023

Cole (Chirs Evans) nie ma szczęścia w miłości, ale gdy spotyka Sadie (Ana de Armas), oboje są zaskoczeni, gdy szybko zaczynają się w sobie zakochiwać, tym bardziej, że z początku ich relacja nie należy do idealnych. W ciągu jednego długiego dnia para przeżywa kilka romantycznych, zabawnych miniprzygód. W pewnym momencie jednak Sadie nie odpowiada na wiadomości od Cole’a, a więc ten postanawia pojechać za nią do Londynu i zrobić jej niespodziankę. Tam szybko staje się jasne, dlaczego go Sadie zaczęła go ignorować. Okazuje się, że jest ona międzynarodowym szpiegiem. Cole niechcący więc wpada w sam środek szytej przez tajnych agentów intrygi.

Randka, bez odbioru – halo, halo, czy leci z nami scenarzysta?

ghosted chris evans apple film 2023

Jednym z głównych problemów filmu „Randka, bez odbioru” (pomijając już niezbyt udany polski tytuł, delikatnie rzecz ujmując) jest scenariusz. Film ten jest niby w założeniu lekkim komercyjnym tworem łączącym komedię romantyczną z kinem akcji (na papierze wydaje się to nawet ciekawym pomysłem), ale nawet takie czysto popcornowe dzieła muszą mieć jakiś solidny fundament. W „Ghosted” trochę go brakuje. Podczas seansu miałem wrażenie, że twórcy nie bardzo wiedzą, w którą stronę się kierują. Całość zaczyna się jako mikstura romansu i komedii romantycznej o przyciągających się przeciwieństwach, który trwa około 20 minut. Potem nagle przechodzi do komedii akcji z nadmiernym użyciem kiepskiej jakości CGI i wątków szpiegowskich, a na sam koniec zaczyna bardziej przypominać film o Bondzie niż to, co zaczęliśmy oglądać. „Randka, bez odbioru” na żadnym etapie nie łączy z powodzeniem tych różnych tonów, przez co tworzy wrażenie niekoherentnego tworu.

Sekwencje akcji nie robią żadnego wrażenia – po prostu są i wydają się być trochę na siłę, tak jakby scenarzyści mieli przykaz odgórny, by po określonej ilości stron skryptu dodać jakąś widowiskową w założeniu sekwencję dla gawiedzi. Nie ma w nich żadnej kreatywności, interesującej inscenizacji, kaskaderskich popisów. Służą tylko do tego, by pokazać ludzi, którzy biją się, skaczą i strzelają. Momentów komicznych też nie ma za dużo, i z czasem coraz bardziej zanikają, aż w końcu w trzecim akcie kompletnie ich nie ma, bo „„Randka, bez odbioru” zamienia się wtedy całkowicie w dramat szpiegowski.

Przeczytaj także: Film Tetris wciąga prawie jak gra – to rozrywka na wielu poziomach.

Chris Evans i Ana de Armas w „Randka, bez odbioru” – jest chemia, czy jej nie ma?

Randka bez odbioru film Chris Evans Ana De Armas

Jeszcze większym problemem filmu „Randka, bez odbioru” jest to, że na ekranie oglądamy dwójkę naprawdę dobrych aktorów, którzy kompletnie marnują tutaj swój potencjał. To nie jest film dla dwóch gwiazd kina, a raczej dla jakichś początkujących aktorów. Bohater grany przez Evansa jest niezbyt lotnym i potwornie naiwnym gościem, który gdyby nie to, że aktor ten uznawany jest za symbol seksu i mega przystojniaka, od razu wylądowałby w szufladzie „creepy”. W dodatku mamy uwierzyć, że jest on everymanem, przeciętnym facetem jakich pełno, inteligentnym, dobrze zbudowanym i jednocześnie wrażliwym sprzedawcą kwiatów na bazarku. Jasne. Postać Any de Armas z kolei bazuje tylko na jej wyglądzie. I tym, że jest kobietą, która potrafi kopać tyłki, jakby Hollywood nie próbowało nam wciskać tej narracji od lat. Cole zarzeka się, że jest ona najwspanialszą kobietą jaką spotkał, ale my jako widzowie trochę nie wiemy dlaczego, poza tym, że jest sprawna fizycznie, ładna i zgrabna. Pomiędzy Evansem i De Armas po prostu nie ma chemii.

Przeczytaj także: Feministyczny pomnik czy obrzydliwe torture porn? Recenzujemy film „Blondynka”.

Randka, bez odbioru – ocena filmu Ghosted

To niesamowite, że reżyserowi Dexterowi Fletcherowi udało się wyssać cały seksapil z filmu, w którym występuje mężczyzna, który kiedyś został wybrany najseksowniejszym na Ziemi i kobieta, która niedawno grała Marilyn Monroe. Pojawiają się już zresztą opinie i teorie spiskowe, które zakładają, że Evans i de Armas tak naprawdę nawet nie byli razem na planie, a widzimy ich ze sobą dzięki technologii green screen. Ja bym się nie zdziwił. Niezależnie od tego, czy to prawda, czy nie, „Randka, bez odbioru” przejdzie do historii jako najbardziej nieatrakcyjne połączenie szalenie atrakcyjnych ludzi. Oczywiście na niezobowiązujący wieczór film „Randka, bez odbioru” nie boli za bardzo. Jeśli więc macie ochotę na odmóżdżacz i popatrzenie sobie na ładnych ludzi, niekoniecznie z potrzebą, by to wszystko miało ręce i nogi, to taki podstawowy i bardzo niski próg rozrywki propozycja Apple TV+ przekracza. Nadmieniam jednak, że wszystko co tu oglądamy było już wiele razy wałkowane na wszystkie sposoby i „Randka, bez odbioru” nie wprowadza nic świeżego ani nawet trochę interesującego. Wydaje mi się, że nawet od kina popcornowego powinniśmy wymagać choć trochę więcej niż kolejnego blockbustera w streamingu, o którym zapomnimy jeszcze przed rozpoczęciem napisów końcowych.

Ogólna ocena

3/10

Motyw