Osoba w masce niedźwiedzia pokrytej krwią.

Horror Puchatek: Krew i miód zniszczył moje dzieciństwo… i dorosłość

5 minut czytania
Komentarze

W filmie „Puchatek: Krew i miód” wracamy do stumilowego lasu, gdzie ponownie spotkamy Krzysia, Puchatka i Prosiaczka. Aczkolwiek ten nieformalny sequel „Kubusia Puchatka” wymaga od widzów mocnych nerwów i… sporej cierpliwości. I to raczej nie będzie TOP horrorów w 2023 roku…

Puchatek: Krew i miód – opis fabuły horroru

Puchatek krew i miód recenzja horror

Jako że Kubuś Puchatek oraz inne postaci stworzone przez A. A. Milne’a przeszły do domeny publicznej, od teraz każdy autor, albo ktoś, kto się za autora uważa, może dowolnie z nich korzystać. Rhys Frake-Waterfield, reżyser filmu „Puchatek: Krew i miód” chyba niezbyt te postaci lubił w dzieciństwie, gdyż zafundował nam dość drastyczną wersję ich przyszłych losów. Film zaczyna się niemal po disnejowsku. Narrator ciepłym głosem opowiada nam o tym, jak to przed laty Krzyś trafił do stumilowego lasu, gdzie poznał Kubusia Puchatka, Prosiaczka, Kłapouchego i całą resztę wesołej zwierzęcej ferajny. W pewnym momencie Krzyś musiał jednak opuścić las oraz swoich przyjaciół i wrócić do świata zewnętrznego. Od tego momentu coś się zaczęło zmieniać w Puchatku i jego kompanach. Przestali mieć co jeść, więc zaczęli głodować, co ostatecznie pchnęło ich do… zjedzenia Kłapouchego. To wydarzenie spowodowało w nich tak wielką traumę, że Puchatek i Prosiaczek zmienili się w żądne krwi bestie i poprzysięgli zemstę na ludzkości, a w szczególności na dorosłym już Krzysiu… I tak oto umarło moje dzieciństwo.

Kubuś Puchatek + Teksańska masakra piłą mechaniczną = Puchatek: Krew i miód?

Puchatek krew i miód horror recenzja

Na wstępie od razu nadmienię, że „Puchatek: Krew i miód” to nie jest dobry film. Zdaję sobie sprawę, że wielu z was nie oczekiwało po nim arcydzieła, które przejdzie do klasyki horrorów, a jedynie krwawego slashera, który bawi się znanymi postaciami z bajek Disneya i Milne’a. Ale „Puchatek: Krew i miód” nawet jako tani horror i slasher potężnie rozczarowuje swoją jakością. Przyznaję, z jednej strony pomysł, by wykorzystać postaci, które masowo kojarzymy z dzieciństwem i niewinnością do stworzenia horroru, jest dość chwytliwy. Nie jest wprawdzie nadmiernie błyskotliwy, bo sam pamiętam z czasów gimnazjum już wtedy betonowe dowcipy, w których to Puchatek z Prosiaczkiem przedstawiani byli jako przestępcy albo mordercy. Nikt dotąd jednak nie miał okazji, by przenieść te słabe żarty na opowieść filmową. Teraz, gdy się to udało, można stwierdzić tylko jedno – jest to jedna wielka strata czasu.

Jedynym pozytywnym aspektem filmu „Puchatek: Krew i miód” jest to, że jak na tak tanią produkcję (kosztował raptem 100 tys. dol.) wygląda zadziwiająco dobrze od strony wizualnej. To znaczy nie znajdziemy tu żadnych wspaniałych ujęć, ale całość prezentuje się względnie porządnie. Korekcja barwna jak i poszczególne ujęcia nie wskazują, że mamy do czynienia z aż tak tanią produkcją. Ale to tyle dobrego. Cała reszta seansu to po prostu istna męczarnia. Nie dlatego, że „Puchatek: Krew i miód” jest przerażająco strasznym horrorem, ale dlatego, że jest dziełem kompletnie…nudnym i pozbawionym wyobraźni. Przez cały seans miałem wrażenie, że maksimum kreatywności jego twórców pochłonęło stworzenie wizji demonicznych wersji Puchatka i Prosiaczka. Cała reszta, mówiąc kolokwialnie, jedzie na autopilocie.

Kubus puchatek krew i miód slasher 2023 recenzja

Przeczytaj także: Strasznie… złe. Najgorsze horrory w historii.

Film ten został nakręcony potwornie ciężką ręką. Sceny grozy nie mają w sobie żadnego napięcia, sekwencje zabijania kolejnych ofiar są po prostu obrzydliwie okrutne i niepotrzebnie seksistowskie (ofiarami są głównie młode, atrakcyjne kobiety, które są nierzadko przedstawione w wersjach półnagich albo topless). Szczytem kreatywności była jedynie scena biczowania Krzysia ogonem Kłapouchego. Co kogo kręci, co podnieca – ja nie oceniam. Wygląda to wszystko trochę tak, jakby jakiś 12-latek obejrzał dwa marne slashery i próbował odtworzyć je po swojemu, ale bez krzty jakiejkolwiek wizji, tylko w najbardziej prostackiej wersji. Gdzieś tam kątem oka można dostrzec delikatne próby inspiracji/nawiązań do klasyki gatunku, w tym do „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”, ale „Puchatek: Krew i miód” jest lata świetlne nawet za najgorszymi slasherami.

Przeczytaj także: Najlepsze horrory, których prawdopodobnie nie znacie.

Fabuła nie trzyma się kupy, przemoc jest kompletnie bezsensowna i nawet w swej brutalności niezbyt interesująca dla fanów tego typu „momentów”. Aktorstwo jest marne – już dawno nie widziałem tylu amatorskich kreacji w jednym filmie. Do tego nie wiedzieć czemu w tej produkcji Puchatek i Prosiaczek w wersji dorosłej nie są już zwierzakami, tylko przedziwnymi hybrydami zwierząt i ludzi. Oczywiście rozumiem, że ograniczenia budżetowe wymagały tego, by po prostu aktorzy nałożyli na siebie gumowe kostiumy, ale nawet trzymając się tej umowności, jest to, w kontekście fabularnym, po prostu idiotyczne rozwiązanie.

Puchatek: Krew i miód – ocena filmu

Puchatek krew i miód slasher horror 2023

Horror „Puchatek: Krew i miód” popełnia największy z możliwych grzechów slasherów. Tego typu filmom można wybaczyć durną fabułę, kiepskie aktorstwo, marną realizację. Wszystko, tylko nie to, że z ekranu zwyczajnie wieje nudą. A niestety takie dzieło otrzymujemy. Twórcy chyba po prostu uznali, że wystarczy nośny temat, a resztą nikt się nie przejmie. Ważne, by przyciągnąć zainteresowanie i tym samym widzów do kin. Poniekąd się to udało. O mało którym filmie na przestrzeni ostatnich miesięcy było głośniej w internecie. Także finansowo twórcy wychodzą na tym projekcie bardzo dobrze – jak pisałem „Puchatek: Krew i miód” kosztował 100 tys. dol., a na ten moment zarobił 4 mln dol. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy tu do czynienia ze sporym rozczarowaniem, nawet mając na uwadze to, że oczekiwania nie były wygórowane. Z pewnością istnieją gorsze filmy niż „Puchatek: Krew i miód”, ale nie ma ich wiele.

Ogólna ocena

1/10

Motyw